Kogo obchodzą wybory samorządowe?
Do wyborów samorządowych pozostał niecały miesiąc. Czy Polacy są jednak w pełni świadomi na kogo oddać swój głos i jak to wpłynie na ostateczny podział mandatów? Z ostatnich badań CBOS-u wynika, że tylko co czwarty Polak orientuje się w zmianach w ordynacji wyborczej przeforsowanych przez PiS na początku września, a prawie połowa rodaków w ogóle nie słyszała o nowościach w ordynacji. Przemysław Gosiewski z PiS mówi, że to normalne, bo nie każdy interesuje się polityką. To ordynacja, której prawie nikt nie rozumie - komentuje Julia Pitera z PO.
16.10.2006 | aktual.: 17.10.2006 10:24
Przemysław Gosiewski podkreśla, że nie ma nic dziwnego w tym, że są tacy, którzy nie interesują się polityką i nie znają zmian w ordynacji. W każdej demokracji grupa ludzi, która czynnie uczestniczy w życiu publicznym nie jest duża - mówi. Przeciwnego zdania jest Julia Pitera z PO. Przyznaje, że prawdą jest, że w demokratycznych państwach są ludzie, którzy nie biorą udziału w wyborach, ale mają ku temu inne powody, niż Polacy. Pitera za przykład podaje USA. Nie wszyscy Amerykanie głosują, ale nie jest to problemem, bo sytuacja kraju jest stabilna, a poza jest bardzo proste prawo wyborcze - ocenia Pitera i dodaje, że w Polsce jest inaczej. Jeżeli ludzie nie mają przekonania, że w jakikolwiek sposób ich wybory mają wpływ na sytuację w kraju, to po co mają brać udział w procesach demokratycznych? - zastanawia się.
Pitera podkreśla jeszcze jedną istotną kwestię - nowej ordynacji wyborczej nie rozumie nikt, poza członkami parlamentu, stowarzyszeniem jednomandatowych okręgów wyborczych i organizacji walczących o zmianę prawa wyborczego. To jest bardzo poważny sygnał dla polityków, że w żaden sposób nie wzbudzą zainteresowania w ludziach partycypowaniem w życiu publicznym, jeśli ludzie nie będą rozumieli, co się dzieje w państwie - podsumowała Pitera.
W podobnym tonie wypowiadają się niektórzy Internauci Wirtualnej Polski. Mam ich gdzieś tam, gdzie i oni nas mają. Niech się sami wybierają, bo tak się przykleili do swoich stołków, że trudno ich odkleić - pisze „Wkurzony”. Masz rację. Oni mają żelazny elektorat i ty nie jesteś im potrzebny - dodaje Szmaciak. Gorzką refleksją podzielił się też Internauta o nicku „Malina”. Większość kandydatów na radnych, wójtów i burmistrzów też się nie orientuje w zmianach w ordynacji. Wiem, bo jestem członkiem Miejskiej Komisji Wyborczej. To jest dopiero żenujące - opowiada.
Korzystne zmiany, czy fatalne prawo?
Wśród polityków opozycji, którzy byli przeciwni wprowadzaniu zmian rozgorzała dyskusja, czy zmiany na ostatnią chwilę były potrzebne, czy były świadomą manipulacją PiS-u. Gosiewski mówi, że to były korzystne zmiany, bo tylko większość jest w stanie realizować politykę danej społeczności. Podkreśla, że to opozycja mija się z prawdą twierdząc, że PiS chce zdobyć jak najwięcej mandatów w samorządach dla siebie. My nie wprowadziliśmy ordynacji pod żadną z partii, a doświadczenia ostatnich tygodni pokazały jak kłamliwa była propaganda opozycji, że koalicja chce sobie „zrobić dobrze” po wyborach. Przecież ze zmian w ordynacji korzysta także opozycja np. PO, która blokuje się z PSL, więc jest to rozwiązanie korzystne dla wszystkich. Bez zmiany ordynacji dochodziłoby do zawierania dziwnych kompromisów w samorządach - twierdzi Gosiewski. Pitera twierdzi, że najłatwiej wszystkim obarczyć opozycję. Pan Gosiewski zapomina, że wszyscy posłowie, którzy protestowali przeciw zmienionej ordynacji, zostali ukarani różnymi
sankcjami wynikającymi z regulaminu Sejmu. Mówienie, że korzystamy z uchwalonych przepisów, jest po prostu skandaliczną manipulacją. Myśmy od początku protestowali przeciw zmianom, bo uważaliśmy, że to ludzi zniechęci do wyborów - mówi Pitera. Nie trzeba było robić takiej ordynacji, to nie byłoby takich ataków. Trzeba zachęcać ludzi systemowo do tego by brali udział w życiu publicznym, a nie stanowić fatalne prawo, którego nikt nie rozumie - pointuje posłanka PO.
"Nie takie rzeczy społeczeństwo przeżyło"
Opinie Internautów na temat sposobu sprawowania władzy przez PiS są podzielone. „Moherowy obserwator” pisze, że dwóch braci udowodniło, że można w Polsce wygrać wybory z zadufanymi w siebie mądralami. Może się wam to podobać lub nie, ale dzisiaj to oni "rozdają karty" a reszta może co najwyżej kibicować i uczyć się od Panów Kaczyńskich jak zdobywa się "władzę". Opozycja, w tym PO, nie robią nic dla Polski, bo pustosłowie nic nie jest warte - wypowiada się „Moherowy obserwator”. Opozycja jest od krytykowania i rozliczania z obietnic przedwyborczych – polemizuje z „Moherowym obserwatorem” AnniHilaTor. Rząd produkuje całkiem sporo materiału na krytykę. Jak Kurski mówił, że ciemny lud to kupi – mówiliście, że to manipulacja. Jak krytykują Giertycha za idiotyczne posunięcia - to też jest źle. I pomyśleć, że to co robiło SLD to był wstęp. Te rządy to paranoja, ale nie takie rzeczy polskie społeczeństwo przeżyło...
Partie polityczne różnią się w swoich opiniach na temat słuszności zmian, ale jedno jest pewne – ludzie są zdezorientowani nowościami w ordynacji i mogą mieć problem podjęciem właściwych wyborów. Niestety, jak słusznie ocenił Marek Jurek, sytuacja polityczna i konflikty między politykami mogą mieć wpływ na zaangażowanie Polaków w wyborach samorządowych. W tej kwestii zdania polityków różnych opcji są takie same.
W pierwszych dniach września Sejm, głosami koalicji znowelizował ordynację samorządową, wprowadzając m.in. możliwość tworzenia grup list i zawierania przez komitety wyborcze umów o wspólnym podziale mandatów. Stało się to na 2 miesiące przed zapowiedzianymi na 12 listopada wyborami samorządowymi. Przed głosowaniem, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, posłowie opozycji: PO, SLD i PSL opuścili salę posiedzeń Sejmu i obserwowali głosowanie w kuluarach sejmowych. Wrócili na salę, by głosować nad pozostałymi artykułami.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska