Kofi Annan w ogniu krytyki
Trzy lata po zdobyciu pokojowej Nagrody Nobla, sekretarz generalny ONZ Kofi Annan znalazł się w ogniu rosnącej krytyki w USA w związku ze skandalem wokół programu "ropa za żywność".
Po żądaniu dymisji Annana, z jakim wystąpił amerykański senator Norm Coleman, przewodniczący specjalnej komisji Senatu do badania nieprawidłowości w realizacji ONZ-owskiego programu "ropa za żywność", kilkadziesiąt państw, wśród nich W. Brytania, Niemcy, Francja, Rosja i Chiny, zadeklarowały poparcie dla szefa Narodów Zjednoczonych. Agencje zwracają uwagę, że podobnego gestu zabrakło ze strony prezydenta USA George'a W. Busha.
Na pytanie dziennikarza, czy Kofi Annan powinien odejść ze stanowiska, prezydent USA nie udzielił bezpośredniej odpowiedzi. Czekam na pełne ujawnienie faktów i uczciwą ocenę tego, co się działo. Dla integralności organizacji rzeczą ważną jest pełne i otwarte wyjaśnienie wszystkiego, co się wydarzyło w związku z programem "ropa za żywność" - powiedział.
Według rzecznika Departamentu Stanu, Richarda Bouchera, sugestie, iż prezydent Bush waha się z poparciem dla Annana, stanowią "nadinterpretację tego, co powiedziały Stany Zjednioczone". Rozmawiałem na ten temat z sekretarzem stanu Colinem Powellem, który oświadczył, że on sam i prezydent mają najwyższy szacunek dla pracy Kofiego Annana, zwłaszcza w sferze humanitarnej. Jednocześnie jednak Stany Zjednoczone chcą poczekać na rezultaty dochodzeń [w sprawie programu "ropa za żywność"], zanim wydadzą oświadczenie o ich konsekwencjach dla kogokolwiek - podkreślił rzecznik.
Kofi Annan wykonuje doskonałą pracę jako sekretarz generalny - powiedział w Nowym Korku szef dyplomacji brytyjskiej Jack Straw. Podobne oświadczenia wydali w czwartek, po spotkaniu w Lubece, prezydent Francji Jacques Chirac i kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder. Obaj przywódcy zatelefonowali do Annana z wyrazami "przyjaźni i poparcia za pracę na rzecz pokoju, rozwoju i reformy Narodów Zjednoczonych".
Zdecydowane poparcie dla Annana jednomyślnie wyraziły także inne państwa członkowskie Rady Bezpieczeństwa ONZ, z wyjątkiem Stanów Zjednoczonych. Zdaniem brytyjskiego ambasadora przy ONZ, Emyra Jonesa Parry'ego, Narody Zjednoczone w wielu dziedzinach mogłyby lepiej funkcjonować, w sumie jednak "wykonują dobrą pracę - wystarczy zapytać ludzi, którzy najbardziej jej potrzebują, w Afryce Zachodniej czy południowej Azji".
Ambasador Chin, Wang Guangya, powiedział dziennikarzom, że Annan "wykonał dobrą pracę i cieszy się silnym poparciem członków ONZ". Według wiceministra spraw zagranicznych Rosji Jurija Fiedotowa, fala krytyki pod adresem sekretarza generalnego ONZ jest "bezpodstawna".
W środę amerykański senator Norm Coleman oświadczył, że Kofi Annan powinien odejść ze stanowiska, ponieważ jest odpowiedzialny za "całkowitą niezdolność ONZ do wykrycia lub powstrzymania nadużyć Saddama Husajna". W każdej organizacji, której szef dopuściłby do kradzieży 21 miliardów dolarów (szacowana wartość nadużyć w programie "ropa za żywność"), rada nadzorcza postanowiłaby zrobić porządek - powiedział Coleman.
Senatorowie republikańscy w komisji skarżyli się, że ONZ niedostatecznie współpracuje z ich dochodzeniem. ONZ prowadzi własne śledztwo w sprawie programu pod kierunkiem byłego prezesa Zarządu Rezerwy Federalnej USA, Paula Volckera.
Przeciwko Annanowi senator Coleman wykorzystał także doniesienia, że syn sekretarza generalnego pobierał przez kilka lat pensję od firmy szwajcarskiej, która miała nadzorować kontrakty w Iraku, ale sama jest obiektem dochodzenia w sprawie skandalu z programem "ropa za żywność".
Obrońcy Annana, głównie politycy z Partii Demokratycznej, twierdzą, że skandal z programem, a zwłaszcza z rolą w nim urzędników ONZ, jest rozdmuchany. Powodem kampanii przeciw Annanowi jest - ich zdaniem - głównie niechęć konserwatywnych Republikanów do ONZ i Annana za jego sprzeciw wobec wojny w Iraku i inne kroki nieprzychylne administracji Busha.
Annan - który został sekretarzem generalnym ONZ w 1996 r. m.in. dzięki poparciu USA - krytykował wojnę z Irakiem jako zbyt pochopną, podobnie jak stali członkowie Rady Bezpieczeństwa: Rosja, Chiny i Francja.