Kocioł w policji
Kolejna afera w śląskiej policji. Katowicka Prokuratura Apelacyjna zleciła przeszukanie domu naczelnika wydziału do walki z przestępczością gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Jak ustaliliśmy mieszkanie inspektora Adama Gryty przeszukano w związku ze sprawą „wycieku” z wydziału ściśle tajnych dokumentów. Od pół roku prokuratura bada kto i w jaki sposób wyniósł stamtąd rejestr tajnych informatorów policyjnych. Dokument trafił w ręce dziennikarzy, którzy o wszystkim poinformowali prokuraturę.
30.03.2005 | aktual.: 30.03.2005 18:30
Nieoficjalnie wiadomo, że rejestr został wyniesiony przed lipcem 2001 roku, kiedy naczelnikiem wspomnianego wydziału był poprzednik Gryty, Michał Terlega – obecnie komendant policji w Chorzowie. – Jestem w tej sprawie niewinny – zapewnia Terlega. Kiedy sprawa ujrzała światło dzienne twierdził on, że za jego kadencji w wydziale do walki z przestępczością gospodarczą wszystkie dokumenty były tam, gdzie być powinny. Kiedy z wydziału odchodził przekazanie stanowiska nowemu naczelnikowi odbyło się komisyjnie – badano i inwentaryzowano również dokumentację wydziału. Wiadomo jednak, że dokument z informacjami ściśle tajnymi „wyparował”.
Dlaczego zlecono przeszukanie domu człowieka, który przejął schedę po Terledze? Prokuratura nabiera w tej sprawie wody w usta. Podobnie sam zainteresowany. – Jestem stroną, nie chcę zabierać głosu – mówił nam inspektor Gryta. Nieoficjalnie mówi się, że w trakcie postępowania okazało się, że tajny rejestr mógł być nie jedynym dokumentem, który „ulotnił” się z wydziału. Inna nieoficjalna informacja w tej sprawie dotyczy przeszukań, które wcześniej prokuratura zleciła w mieszkaniach dwóch innych funkcjonariuszy. Jeden z nich miał pracować w wydziale, kiedy jego naczelnikiem był Terlega.
Kulisy znikania dokumentów w Komendzie Wojewódzkiej Policji
Rejestr informatorów, który został wyniesiony z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą katowickiej Komendy Wojewódzkiej Policji prawdopodobnie nie jest jedynym tajnym dokumentem, który dostał się w niepowołane ręce. Prokuratura Apelacyjna w Katowicach, która prowadzi w tej sprawie postępowanie zleciła ostatnio przeszukanie domu naczelnika wydziału, inspektora Adama Gryty. Nieoficjalnie mówi się, że to już trzeci funkcjonariusz, którego mieszkanie zostało sprawdzone. — Obecnie nie możemy w tej sprawie udzielić jakichkolwiek informacji — ucina rzecznik prokuratury, Leszek Goławski. Tymczasem funkcjonariusze z Komendy nie zaangażowani w postępowanie wynoszenie dokumentów tłumaczą jako efekt... rozgrywek personalnych. — Część policjantów walczy o stołki i jeden na drugiego szuka haka, podkopuje dołki — mówili nam.
We wrześniu ubiegłego roku wypłynęła sprawa tajnego rejestru, który został wyniesiony z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą. Dokument został dostarczony dziennikarzom tygodnika „Polityka”, którzy o wszystkim powiadomili prokuraturę. Dzięki temu okazało się, że papiery opatrzone klauzulą tajności pracownicy Komendy mogą bez problemu wynosić i udostępniać. Wyniesiony rejestr zawierał rubryki: pseudonim informatora, dane policjanta, który z nim współpracował i wstępne, hasłowe informacje ze sprawy, która była rozpracowywana – często związanej z konkretną firmą czy instytucją. Takie informacje nigdy nie podlegają odtajnieniu. Policjanci w rozmowach z nami podkreślali jednak, że w „wycieku” najważniejsze było jednak pokazanie jak pracuje policja i skompromitowanie kilku nazwisk. Z naszych informacji wynika, że rejestr informatorów nie był przechowywany w jednym, określonym miejscu. Dostęp do niego miała ograniczona, co nie znaczy, że mała grupa osób – kierownictwo i funkcjonariusze operacyjni.
Każda z nich korzystając z rejestru, była wpisywana do odpowiedniego dziennika. Dokument przechodził z rąk do rąk. Żadna z upoważnionych osób nie powinna również mieć większego problemu ze skopiowaniem dokumentu. Nieoficjalnie wiadomo, że rejestr został wyniesiony za kadencji poprzedniego szefa wydziału, inspektora Michała Terlegi. W 2001 roku Terlega został przeniesiony na stanowisko naczelnika wydziału ochrony informacji niejawnych i inspekcji. Później inspektor został oddelegowany na stanowisko komendanta policji w Chorzowie. Kilka miesięcy później wybuchła afera z rejestrem. O całej sprawie Terlega mówi zdawkowo: — Jestem niewinny. Kiedy odchodziłem komisja badała i inwentaryzowała wydział. Również stan dokumentów niejawnych. Wszystko się zgadzało.
Rejestr jednak „wypłynął”. I być może nie tylko on. — Przeszukanie mojego domu nie oznacza, że zniknęły inne dokumenty — zapewnia inspektor Gryta, którego mieszkanie w przeciwieństwie do domu komendanta Terlegi zostało przeszukane. — Nic więcej nie powiem, bo nie mogę — dodaje inspektor.
Nieoficjalnie mówi się, że wcześniej przeszukano domy dwóch innych funkcjonariuszy. Jeden z nich pracował w wydziale, kiedy jego naczelnikiem był Terlega. — Ktoś wyniósł dokument, którego ktoś nie dopilnował — komentują inni funkcjonariusze. — Tak na prawdę to pokazuje jaki panuje bałagan i jakie między ludźmi są prowadzone gierki. Szkoda tylko, że nikt nie pomyśli, że w czasie takiej prywatnej wojenki tajne informacje mogą na prawdę przedostać się w niepowołane ręce, nie tylko do dziennikarzy.
W co się bawić? Chociaż w ubiegłym roku śląscy policjanci odnotowali najwyższy od pięciu lat wskaźnik wykrywalności, to w 2004 roku liczba wszystkich przestępstw w regionie stanowiła blisko 14 proc. popełnionych na terenie całego kraju. Jest więc jeszcze sporo roboty do zrobienia...