Kobiety z rakiem piersi wyrzucone poza pakiet
Pakiet onkologiczny miał pomóc pacjentom z nowotworami, tymczasem przewlekle chore na raka piersi czekają w jeszcze dłuższych kolejkach.
02.06.2015 | aktual.: 02.06.2015 07:57
W Polsce ok. 70 tys. kobiet żyje ze zdiagnozowanym rakiem piersi. Codziennie z powodu tego nowotworu umiera 13 pań.
Lekiem na całe zło - na nowotwory, w tym piersi, miał być pakiet onkologiczny. Zaczął obowiązywać na początku 2015 r. i kolejne miesiące jego funkcjonowania pokazują, że kobietom niewiele pomógł. Wszystko przez to, że pakiet onkologiczny umożliwia wejście na szybką ścieżkę leczenia pacjentom z dopiero co rozpoznanym nowotworem, a dla większości z 70 tys. kobiet rak piersi to choroba przewlekła.
- Teraz w szpitalach panuje nacisk na wczesne wykrywanie raka. To powoduje, że pozostałe pacjentki mają ograniczony dostęp do diagnostyki. Pieniędzy na leczenie nowotworów, w tym raka piersi, nie przybyło. One są po prostu przesunięte na pakiet, a kobiety z chorobami przewlekłymi czekają w jeszcze dłuższych kolejkach - mówi prof. Piotr Wysocki z Zachodniopomorskiego Centrum Onkologii.
Z danych fundacji Watch Health Care wynika, że np. w centrach onkologicznych kobiety czekają na USG piersi średnio 1,8 miesiąca.
Nie od razu dostaną się także na biopsję gruboigłową, bo muszą poczekać miesiąc. Na radioterapię uzupełniającą ok. 1,1 miesiąca. Na biopsję cienkoigłową zaś pacjentki czekają 2,6 miesiąca, podczas gdy chore z zieloną kartą przyznawaną na podstawie pakietu onkologicznego 0,2 miesiąca. Na wizytę u ginekologa chore czekają normalnie 0,5 miesiąca, a pacjentki z zieloną kartą 0,2 miesiąca.
- Aby zmienić sytuację kobiet z rakiem piersi, resort zdrowia musi poprawić dostęp do badań diagnostycznych. Czyli znieść limity i ograniczenia na poszczególne badania w określonych przypadkach klinicznych - zauważa Krzysztof Łanda, prezes fundacji Watch Health Care.
Inny problem, z jakim borykają się pacjentki z rakiem piersi, to likwidacja od stycznia 2015 roku możliwości dostępu do innowacyjnych leków w ramach chemioterapii niestandardowej.
Za pomocą chemioterapii bowiem szpitale mogły podawać nie tylko leki, których w ogóle nie było na listach refundacyjnych. Lekarze mieli prawo ordynować cierpiącym na nowotwory także medykamenty, które były refundowane, ale w innym schorzeniu.
Możliwe to było w sytuacji, gdy wojewódzki oddział NFZ wydał zgodę szpitalowi na takie działanie, a wcześniej wniosek został pozytywnie zaopiniowany przez konsultanta wojewódzkiego. Ta możliwość była szeroko wykorzystywana w zaawansowanym raku piersi.
Minister zdrowia obiecywał, że leki, które chorzy dostawali dzięki chemioterapii niestandardowej, będą się stopniowo pojawiać na liście refundacyjnej.
Rzeczywistość jest jednak inna. Z raportu Fundacji Onkologicznej Osób Młodych Alivia wynika, że polscy pacjenci mają dostęp do mniejszej liczby nowoczesnych leków na raka niż chorzy w innych krajach europejskich. Na 30 nowoczesnych medykamentów opisanych w raporcie w Polsce aż 12 jest w ogóle niedostępnych. Kolejne 16 na 30 leków są dostępne, ale z ograniczeniami. Tylko dwa z puli 30 leków mogą być przepisywane przez lekarzy według ich uznania.
Nie dziwi zatem fakt, że w głosach pacjentek słychać rozczarowanie.
- Urzędnicy Ministerstwa Zdrowia, a nie lekarze, decydują, którym pacjentom daje się szanse. To oni wskazują, czyje życie jest ważniejsze - mówi Elżbieta Kozik, prezes Stowarzyszenia Polskie Amazonki Ruch Społeczny. Podkreśla, że problem z dostępem do innowacyjnych leków mają chore na różne formy zaawansowanego nowotworu piersi. W tej grupie są także panie z rozsianym nowotworem piersi HR+ HER 2+ oraz HR+ HER 2-.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, k.nowosielska@rp.pl
Katarzyna Nowosielska