Polska"Kobiety na Falach" będą przesyłać pigułki RU486 do Polski?

"Kobiety na Falach" będą przesyłać pigułki RU486 do Polski?

Dr Rebeca Gomperts z fundacji "Kobiety na
Falach", inicjatorka przypłynięcia do Polski statku-kliniki
aborcyjnej "Langenort", przyznała, że jej organizacja zastanawia
się nad możliwością przesyłania do Polski pigułek
wczesnoporonnych.

"Zastanawiamy się nad możliwością przesyłania pigułek do Polski (...) ze względu na prośby, które otrzymujemy" - oznajmiła Gomperts na konferencji prasowej w Warszawie. Zaznaczyła, że "nie jest to jeszcze postanowione". Zapewniła też, że "Kobiety na Falach" chcą, by sprowadzanie leków odbywało się zgodnie z prawem. "Nie zamierzamy nimi handlować" - podkreśliła.

Konferencję zorganizowała Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, by podsumować pobyt statku "Langenort" w Polsce. Feministki są przekonane, że właśnie jego przypłynięcie do Polski i spotkania "Kobiet na Falach", m.in. z Parlamentarną Grupą Kobiet, przyczyniły się do przyspieszenia prac nad liberalizacją ustawy o aborcji.

"Langenort" przypłynął do Władysławowa w czerwcu, by - jak przekonywały organizatorki - szkolić w zakresie antykoncepcji i zdrowia reprodukcyjnego. Trzykrotnie wypłynął też z Polkami na pokładzie na wody międzynarodowe, gdzie - jak z kolei donosiły media - przeprowadzane były zabiegi przerwania ciąży za pomocą środków wczesnoporonnych, tzw. pigułki RU486.

Na konferencji Gomperts powiedziała, że "setki kobiet" dzwoniły na uruchomioną przez Holenderki infolinię, gdzie mogły dowiedzieć się o usługach świadczonych przez fundację "Kobiety na Falach". "Dzwoniły kobiety, które same próbowały wywołać aborcję, błagały o przesłanie pigułek (wczesnoporonnych), były gotowe przyjechać (do Władysławowa) z bardzo daleka" - opowiadała. Przekonywała, że prośby o pomoc nie ustały po odpłynięciu statku, że cały czas przychodzą maile od Polek z poparciem, prośbami o pomoc, i także - o przesłanie pigułek.

Holenderka mówiła, że przy wypływaniu statku na wody międzynarodowe problemem było to, że nie wszystkie zainteresowane panie miały paszporty. "Na szczęście nie będzie problemu po wejściu Polski do Unii Europejskiej" - dodała.

Wyraziła też pogląd, że jeśli kobiety zaczęłyby "masowo" przekraczać granice i dokonywałyby aborcji legalnie w innych krajach, być może wtedy polscy lekarze opowiedzieliby się za jej legalizacją. Zdaniem feministek, lekarzom "nie opłaca się" bowiem zalegalizowanie aborcji, gdyż dokonują jej w podziemiu za średnio 2 tys. zł.

Wszystkie uczestniczki konferencji zgodziły się co do tego, że "kobiety nie mogą czekać do czasu akcesji do UE". Szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Wanda Nowicka poinformowała, że organizacja chce, by można było, w zgodzie z prawem, udzielać informacji m.in. o możliwości usunięcia ciąży za granicą. Zwróciła się też do parlamentarzystów o zapisanie takiej możliwości w polskim ustawodawstwie.

Podczas konferencji feministki potępiły przesłuchania kobiet, które wypływały z Holenderkami na wody eksterytorialne, jako "złamanie prawa do prywatności i swobodnego poruszania się". Odnosząc się do prowadzonego postępowania wyjaśniającego w sprawie rzekomej dystrybucji zabronionych w Polsce leków, Gomperts oświadczyła: "Oczywiście nic takiego nie zrobiłyśmy. Do tego nie potrzebowałybyśmy statku".

O karze zaś, jaką nałożył na statek kapitanat portu we Władysławowie, za to, że według niego wpłynął on bezprawnie, Gomperts powiedziała: "Tak drastyczne zmniejszenie kary (po odwołaniu się Holenderek zmniejszono ją z 12 do 2 tys. zł) znaczy, że władze przyznały, że nie zrobiłyśmy nic złego".

Zapytana przez dziennikarzy, czy planuje ponowne przypłynięcie statku do Polski, odparła: "Zastanawiamy się nad ponownym przyjazdem. Zdecydowanie tego nie wykluczamy".

Feministki mówiły, że na całym świecie dokonuje się 50 mln aborcji rocznie, w tym 20 mln w krajach, gdzie zabieg ten jest nielegalny. Zwracały też uwagę, że według statystyk co 5 minut na świecie kobieta umiera z powodu źle wykonanej aborcji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)