Kobiety na europejskie "stołki"
Przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi chciałby, żeby wśród pierwszych dziesięciu komisarzy z państw przystępujących do Unii Europejskiej 1 maja 2004 roku znalazły się co najmniej trzy kobiety.
"Są pewne ograniczenia, zgodnie z którymi chcemy mieć przynajmniej trzy kobiety, żeby zachować pewnego rodzaju równowagę" - powiedział na wspólnej konferencji prasowej z premierem Słowacji Mikulaszem Dzurindą w Brukseli.
Według urzędników Komisji, Prodi napisał już o tym w listach do przywódców 10 przyszłych państw członkowskich, w tym do premiera Leszka Millera.
Nie kryje też tego w bezpośrednich rozmowach z przywódcami 10 przyszłych państw członkowskich, które odbywa w tych dniach w Brukseli. Ostrzega przy tym, że jeżeli nie zgłoszą przynajmniej trzech kobiet "spontanicznie", będzie się z nimi "targował".
Zdaniem cytowanych eurokratów, zwiększa to szanse kandydatek na komisarzy, takich jak minister ds. europejskich Danuta Huebner czy szefowa łotewskiej dyplomacji Sandra Kalniete.
W innych krajach mówi się prawie wyłącznie o kandydatach - mężczyznach. W Brukseli niektórzy liczą na kandydaturę minister spraw zagranicznych Estonii Kristiiny Ojuland, ale w Tallinie większe szanse daje się byłemu premierowi Siimowi Kallasowi.
Prodi rozpoczął w ten sposób procedurę dobierania nowych komisarzy, którą chce zakończyć przed końcem lutego, żeby dać czas Parlamentowi Europejskiemu na przesłuchanie ich przed 1 maja.
W czasie konferencji prasowej z premierem Słowacji szef Komisji powiedział też, że kandydaci na komisarzy powinni mieć zarówno "dobre przygotowanie techniczne, jak i dobre wyczucie polityczne".
Komisja Europejska bowiem "jest nie tylko grupą biurokratów, lecz ciałem podejmującym najważniejsze decyzje polityczne" - podkreślił były premier Włoch.
Odpowiadał w ten sposób na pytania dziennikarzy słowackich, którzy dociekali, czy na komisarza nadawałby się - niemający większego doświadczenia politycznego - kandydat premiera Dzurindy, Ivan Sztefanec, były szef słowackiej filii Coca-Coli.
"Zacząłem ten dialog indywidualnie z każdym z 10 krajów. Następnie zestawimy na tej podstawie cały zespół i przekonamy się, czy ci ludzie do siebie pasują. Bo nie chcę mieć na przykład 10 psychiatrów" - dodał Prodi.
Już we wtorek poinformował po rozmowie z premierem Słowenii Antonem Ropem, że "musi przygotować listę przed końcem lutego. Poprzedni plan mówił o końcu kwietnia, ale Parlament Europejski chce ich przesłuchać, nawet jeżeli na razie są mianowani tylko na sześć miesięcy".