PolskaKłopot z nagrodą za informacje ws. "Arbeit macht frei"

Kłopot z nagrodą za informacje ws. "Arbeit macht frei"

Ani policja, ani minister kultury, nie wypłacili jeszcze nagród pieniężnych za informacje pomocne w odzyskaniu skradzionego napisu "Arbeit macht frei". Mają je otrzymać dwie osoby, od których wiadomości najbardziej przyczyniły się do ustalenia sprawców i odzyskania napisu. Szkopuł w tym, że minister kultury potrzebuje danych informatorów do rachunku. A informatorzy chcą pozostać anonimowi.

Kłopot z nagrodą za informacje ws. "Arbeit macht frei"
Źródło zdjęć: © AFP

12.01.2010 | aktual.: 12.01.2010 18:43

- Nagroda nie została na razie wypłacona - powiedział rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak.

Małopolski komendant policji ufundował nagrodę w wysokości 5 tys. zł. Z kolei 100 tys. zł wyasygnował dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w imieniu ministra kultury, a 10 tys. zł przeznaczyła prywatna firma ochroniarska.

Policja otrzymała ok. 100 telefonów z informacjami na temat kradzieży. Wśród dzwoniących były osoby z zagranicy, także ze Szwecji, w tym obywatel szwedzki podejrzewany o zlecenie kradzieży. Według śledczych, te informacje nie miały jednak istotniejszego znaczenia dla zatrzymania sprawców.

Jak podało radio RMF FM, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ma problem z wypłatą nagrody. Resort musi mieć dane osób, którym te pieniądze się należą, z kolei tym osobom zależy na anonimowości.

Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski powiedział, że policja czeka na opinię prawną, która rozstrzygnie, czy istnieje możliwość, by ufundowana przez ministra kultury nagroda mogła zostać wypłacona za pośrednictwem KGP. Pozwoliłoby to na zachowanie anonimowości wyróżnionych osób.

Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad bramy b. niemieckiego obozu została skradziona 18 grudnia nad ranem. Napis odnaleziono późnym wieczorem 20 grudnia we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części w Oświęcimiu przed włożeniem do samochodu. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)