PolskaKlich leci do Moskwy na prezentację raportu MAK

Klich leci do Moskwy na prezentację raportu MAK

Przedstawiciel Polski akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) Edmund Klich poleci w poniedziałek do Moskwy, by dzień później uczestniczyć w prezentacji projektu raportu MAK, dotyczącego przyczyn katastrofy z 10 kwietnia w Smoleńsku.

Klich leci do Moskwy na prezentację raportu MAK
Źródło zdjęć: © AFP

17.10.2010 | aktual.: 17.10.2010 10:51

Razem z nim poleci jeden z członków polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności tej tragedii. Do Moskwy nie leci minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller.

- We wtorek MAK rozpocznie prezentowanie nam projektu. Mamy na to dwa dni, w czwartek wracam do kraju - powiedział Klich.

Jak dodał, sądzi, że strona rosyjska przekaże projekt od razu stronie polskiej. Zakłada też, że podczas jego wizyty rozpocznie się praca nad stanowiskiem Polski w sprawie raportu MAK.

Płk Klich powiedział, że nie wie czy Rosjanie w czasie tego spotkania przekażą polskiej komisji kolejne dokumenty. Jej przewodniczący, minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller jeszcze w czwartek mówił, że czeka ona na kolejne materiały dotyczące lotniska w Smoleńsku.

Do katastrofy Tu-154 pod Smoleńskiem doszło 10 kwietnia br. Zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.

Okoliczności tragedii wyjaśniają polska i rosyjska prokuratura; przyczyny katastrofy badają dwie komisje Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) i polska Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. W lipcu powstał też parlamentarny zespół ds. katastrofy, na czele którego stoi Antoni Macierewicz.

19 maja br. MAK ogłosił wstępny raport nt. katastrofy. Ustalono m.in., że w kabinie pilotów były dwie postronne osoby; drzwi do kabiny podczas lądowania były otwarte; przy wylocie załoga nie miała informacji o pogodzie w Smoleńsku, a kontrolerzy lotu i załoga polskiego Jaka-40 (który lądował wcześniej) informowali Tu-154M o pogarszaniu się pogody. MAK zakończył rozszyfrowywanie czarnych skrzynek. Szefowa MAK Tatiana Anodina powiedziała wtedy, że zbadana musi być jeszcze kwestia ewentualnego wywierania wpływu na załogę.

Dwa miesiące później rosyjska komisja podała, że warunki atmosferyczne w Smoleńsku nie spełniały 10 kwietnia wymogów lądowania, o czym załoga Tu-154M była informowana. MAK ustalił, że w chwili katastrofy widoczność sięgała 300-500 m, była mgła, a dolna granica chmur wynosiła 40-50 m.

Zbieranie informacji na temat katastrofy MAK zakończył 23 września br. Wtedy też rozpoczął przygotowanie do końcowego raportu.

Gdy raport MAK zostanie opublikowany, zgodnie z Konwencją Chicagowską strona polska w terminie 60 dni ma prawo przedstawić swoje stanowisko, uwagi i wnioski. Klich oświadczył, że w opracowaniu tego dokumentu on sam będzie miał pewną autonomię, ale nie będzie jedynym, który będzie go przygotowywał, bo jest to zadanie także dla innych gremiów - np. komisji ministra Millera i komisji badania wypadków lotniczych przy ministrze infrastruktury.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)