Klich: 871 mln zł za misję w Iraku, to niewiele
Jestem przekonany, że te ponad 10%
naszej armii, które przeszło przez Irak - w sumie 15 tys.
żołnierzy - będzie stanowić napęd modernizacyjny dla naszych sił
zbrojnych - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" minister obrony
narodowej Bogdan Klich.
07.10.2008 | aktual.: 07.10.2008 09:07
Jak ocenia minister, 871 mln złotych, które kosztowała nas pięcioletnia misja w Iraku, to niewiele. Realne koszty tej operacji były wielokrotnie większe, ale pomogli nam Amerykanie. Otrzymaliśmy od nich więcej, niż chcieliśmy, i to na każdym możliwym poziomie - strategiczno-politycznym, operacyjnym i taktycznym - mówi Klich.
Szef resortu obrony uważa, że za granicami powinno w sumie służyć nie więcej niż 3,8 tys. naszych żołnierzy, ale nie jest to kres możliwości logistycznych, lecz polityczne optimum.
Byliśmy w Iraku przede wszystkim dlatego, że poparliśmy projekt budowy demokracji w dużym kraju arabskim o odmiennej tradycji - wyjaśnia minister. Winą za to, że nie zyskaliśmy ekonomicznie na tej wojnie, że nie mamy kontraktów, obarcza rząd Millera, który w 2003 r. nie omówił wszystkiego z USA przed wejściem do koalicji.
Dostęp do korzyści ekonomicznych nie jest podziałem łupów. W Polsce, choć na początku nikt publicznie nie wypowiadał tego oczekiwania, podskórnie było ono obecne. Zaczęło się przedostawać do opinii publicznej, kiedy zaczęły się pierwsze porażki, czyli w 2004 r. Fakt, że rząd Millera nie porozumiał się wcześniej z Amerykanami, to zaniechanie i błąd - ocenia Klich. Dodaje, że teraz najważniejsze jest to, że żadna ze stron nie odżegnuje się od współpracy w przyszłości.
W kwestii dalszego rozwoju NATO minister mówi, że postulatem Polski jest, by na jubileuszowym szczycie sojuszu została podjęta decyzja o rozpoczęciu prac nad nową koncepcją strategiczną. I aby na kolejnym szczycie, który będzie w 2010r., NATO przyjęło nową doktrynę strategiczną. Sojusz musi wysłać światu jasny sygnał, czym jest i jak sobie siebie wyobraża w przyszłości - pokreślił szef resortu obrony.