PolskaKłamstwa i krętactwa w polskiej polityce

Kłamstwa i krętactwa w polskiej polityce

Kłamstwa, krętactwa i kompletny brak odpowiedzialności za słowa. To jest rzeczywisty problem polskiej polityki! Ci sami ludzie, którzy wzywają do walki z „mową nienawiści”, jednocześnie sączą jad z sejmowej trybuny czy telewizji.

Kłamstwa i krętactwa w polskiej polityce
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka

Kto wierzy Januszowi Palikotowi (48 l.), który w studio TVN24 przeprasza za słowa o "wypatroszeniu" Jarosława Kaczyńskiego (63 l.) czy za nazwanie Jarosława Gowina (51 l.) "katolicką ciotą", gdy chwilę wcześniej tłumaczy, że musi być chamem, bo prezes PiS jest chamem? Kto wierzy posłowi PiS Joachimowi Brudzińskiemu (44 l.), który oburza się, że PO zatrudnia swoich ludzi we wszystkich spółkach, skoro grupa radnych z podległego mu szczecińskiego PiS ma równie intratne posady w miejskich spółkach?

"Kłamaliśmy rano, w południe i wieczorem, w dzień i w nocy, miesiącami, latami, wszystkich oszukaliśmy i przez fałsz dorwaliśmy się do władzy..." - kto pamięta te, nagrane po kryjomu, słowa byłego węgierskiego premiera Ferenca Gyurcsany'ego (51 l.), ten nie może mieć złudzeń. Politycy kłamią i wtedy, gdy coś obiecują i wówczas, gdy za cokolwiek przepraszają. Ale skoro brakuje im zwykłej kultury i przyzwoitości, niech żrą się sami ze sobą, a najlepiej za swoje, a nie za nasze. Dlaczego walcząc o władzę, pieniądze i stanowiska mają oszukiwać nas? Udają tylko odpowiedzialność i troskę o kraj, o społeczeństwo.

Protestujące pielęgniarki wspierają, gdy mogą w ten sposób zaszkodzić przeciwnikom politycznym, ale gdy sami dochodzą do władzy zostawiają je i całą służbę zdrowia na pastwę losu. Mamią Polaków unijnymi miliardami w telewizyjnych spotach wyborczych, by po wyborach ogłosić wprost, że były to "durne spoty", pieniądze są wirtualne, a kampania rządzi się swoimi prawami. Chwalą się tworzeniem miejsc pracy nie wspominając, że w tym czasie więcej ich jest likwidowanych niż przybywa. Powtarzają frazesy o konieczności oszczędzania publicznych pieniędzy w kryzysie, by postępować dokładnie odwrotnie. Oto wasz obraz - pewni siebie hipokryci przekonani, że "ciemny lud to kupi".

Oto ranking politycznych hipokrytów:

Jolanta Fedak (52 l.) powiedziała niedawno Faktowi, że "emerytura nie może być dodatkiem do pensji". Ale to oczywiście dotyczy zwykłych Polaków. Dla nich zarządzono, że skoro zarabiają w pracy, emerytury nie dostaną. A gdy Fedak była ministrem zmieniono prawo tak, by posłowie i senatorowie mogli brać jednocześnie i emerytury i uposażenia z parlamentu.

Minister rozwoju Elżbieta Bieńkowska (48 l.) żaliła się w wywiadzie dla kolorowego magazynu, że ciężko pracuje od 8 do 20. Widać nie tak ciężko, skoro w środku dnia jedzie na zakupy i kupuje legginsy. Skoro to traktuje jako "sprawę nie cierpiącą zwłoki" aż strach pomyśleć jakie jeszcze ma obowiązki jako minister.

Premier Donald Tusk (55 l.) obiecywał tanie państwo i wygrywając pierwszy raz wybory zobowiązał się "skończyć z Bizancjum" i np. latać tylko rejsowymi samolotami. Faktycznie, parę razy mu się zdarzyło. Na co dzień korzysta jednak z wygodnej rządowej maszyny, nawet gdy leci do domu na kilka godzin.

Bartosz Arłukowicz (41 l.) przechodził z szeregów opozycyjnego SLD na posadę w Kancelarii Premiera zapewniając, że to z troski o wykluczonych. Także premier podkreślał, że to konieczne stanowisko, a nie korupcja polityczna, którą tak piętnował, gdy PiS obiecywał stanowiska Renacie Beger (54 l.). Kilka miesięcy później Arłukowicz został ministrem zdrowia, a na jego miejsce nikt nie został powołany. Taka to była troska o wykluczonych. Komisarz unijny Janusz Lewandowski (61 l.) wystąpił w reklamówce wyborczej Platformy zapewniając, że tylko ta ekipa może uzyskać z UE 300 miliardów złotych na inwestycje. Potem szczerze przyznał: "Brałem udział w tych durnych klipach, ale to była kampania." To nie pierwszy polityk PO, który przyznał, że w kampanii wolno kłamać. Aleksander Grad w 2008 roku nazwał to nawet "prawem kampanii"...

Gdy pod kancelarią premiera Jarosława Kaczyńskiego (63 l.) pielęgniarki rozbiły "białe miasteczko", odwiedziła je szefowa komisji zdrowia Ewa Kopacz (56 l.). Przyniosła kanapki, zapewniała o poparciu, a to wszystko pod czujnym okiem relacjonujących to na żywo kamer telewizyjnych. Niedługo potem została ministrem zdrowia. Gdy w 2011 roku pielęgniarki zaczęły okupować Sejm nie zaniosła im nic. A one oczekiwały nawet nie jedzenia, a racjonalnych przepisów...

W maju 2011 roku fotograf przyuważył jak Adam Hofman (32 l.) grzeje swoim suvem na spotkanie z partyjnym kolegą, przejeżdża z dużą prędkością na czerwonym, wypija piwo, a potem wsiada za kółko. Tymczasem jak każdy polityk, także rzecznik PiS ma usta pełne frazesów o konieczności przestrzegania prawa w każdej sytuacji.

Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Dlaczego przy Oli nigdy nie ma męża

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (803)