Kim byli Polacy, którzy zginęli w Manchesterze? Pochodzili z Darłowa
Kochający rodzice, fani muzyki. Angelika i Marcin Klis zginęli w zamachu w Manchesterze. Osierocili dwie córki. Co jeszcze o nich wiadomo?
Wczoraj uznani za zaginionych, dziś już wiadomo, że nie żyją. Angelika i Marcin Klis - kim byli, czym się zajmowali? Informacji jest niewiele, ale wyłania się z nich obraz kochających rodziców. Marcin lubił zabierać rodzinę na wspólne wyjazdy i obiady w restauracjach. Na swój profil na Facebooku wrzucał dużo zdjęć z tych wypadów. Na większości pozuje z żoną i córkami - 20-letnią Olą i 14-letnią Patrycją.
Państwo Klis wraz z dziećmi przeprowadzili się do brytyjskiego Yorku z Darłowa. W nowym miejscu Marcin podjął pracę jako taksówkarz w York Cars Taxi Service. Co zawodowo robiła Angelika - nie wiadomo. Oboje byli fanami muzyki. Marcin chętnie fotografował się ze swoimi muzycznymi idolami. W tym z muzykami z zespołu Europe.
W poniedziałkowy wieczór Angelika i Marcin wieczór zawieźli swoje córki na koncert Ariany Grande. Z Yorku do Manchesteru jest około 115 kilometrów - dwie godziny drogi samochodem. Można się domyślać, że chcieli mieć pewność, że dziewczyny bezpiecznie dotrą na miejsce, a potem będą miały jak wrócić do domu. Kiedy córki zostały już "dostarczone" do Manchester Arena, państwo Klis udali się na spacer po mieście. Zrobili na nim zdjęcie, którego potem użyła ich córka w swoim apelu na Facebooku, gdzie informowała, że straciła kontakt z rodzicami i prosiła o pomoc w poszukiwaniach.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Niestety, już po koncercie kontakt z państwem Klis się urwał. Okazało się, że są wśród osób zabitych przez terrorystę, który wysadził się przy wyjściach ze stadionu tuż po koncercie Grande. W wyniku zamachu zginęło 22 osoby, a 59 zostało rannych. Znaczna część poszkodowanych to dzieci i młodzież.
Czytaj również: Wybuch w Manchesterze. Co wiemy do tej pory