ŚwiatKilka tysięcy osób na Marszu Europejskim w Mińsku

Kilka tysięcy osób na Marszu Europejskim w Mińsku

Około 3-5 tysięcy ludzi wyszło
w niedzielę na ulice Mińska na zorganizowany przez opozycję Marsz
Europejski. Wbrew zaleceniom władz manifestanci zebrali się na
położonym w centrum białoruskiej stolicy Placu Październikowym,
ale później przeszli na trasę wyznaczoną przez radę miejską.
Manifestacja minęła spokojnie.

14.10.2007 | aktual.: 20.03.2008 14:08

Manifestantom towarzyszyło kilkuset milicjantów. Ostrzegli, że demonstranci zmieniając miejsce zbiórki łamią prawo, i nakazali im rozejście się, lecz nie interweniowali.

Zaprosiliśmy władze, by się do nas przyłączyły. To nie jest marsz przeciwko komukolwiek, to marsz za Europą - powiedział do tłumu były kandydat demokratycznej opozycji w minionych wyborach prezydenckich Aleksander Milinkiewicz.

"Białoruś do Europy" - skandowali manifestanci. Powiewali flagami Unii Europejskiej i historycznymi barwami białoruskimi.

Białoruskie władze zgodziły się na manifestację opozycji, jednak same wyznaczyły trasę jej przejścia. Z początku opozycja planowała rozpoczęcie marszu na Placu Październikowym, gdzie po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich stało opozycyjne miasteczko namiotowe, i przejście Prospektem Niepodległości pod gmach Biblioteki Narodowej.

Natomiast władze Mińska pozwoliły na przemarsz w zupełnie innym kierunku: od białoruskiej Akademii Nauk do parku przy Placu Bangalore już poza centrum. Mimo to manifestanci zebrali się na Placu Październikowym.

Cała manifestacja trwała około 2,5 godziny. Uczestnicy zgromadzili się o godzinie 14.00 czasu miejscowego (13.00 w Polsce) na Placu Październikowym, skąd - za wezwaniem Milinkiewicza - ruszyli w stronę białoruskiej Akademii Nauk. Tam spotkali się z mniejszą grupą demonstrantów, wśród których była m.in. rodzina przebywającego w więzieniu byłego kandydata na prezydenta i lidera Białoruskiej Partii Socjaldemokratycznej "Hramada" Aleksandra Kazulina.

Portal "Nawiny" podawał, że w okolicach Akademii Nauk parkowało kilkanaście autobusów OMON-u - prewencyjnych oddziałów milicji.

Według oficjalnych danych białoruskiej milicji, zebrało się około trzech tysięcy ludzi. Organizatorzy marszu mówili o ponad pięciu tysiącach osób. Wśród liderów opozycji oprócz Milinkiewicza znaleźli się m.in. Wincuk Wiaczorka z Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF), szef komitetu organizacyjnego marszu i wiceprzewodniczący BNF-u Wiktar Iwaszkiewicz, Siarhiej Kaliakin z Partii Komunistów Białorusi, reprezentant partii Kazulina Ihar Rynkiewicz.

Manifestacji przyglądali się dyplomaci USA, Litwy, Łotwy, Estonii, Czech, Słowacji, Szwecji, Francji i Niemiec. Z Polski przyjazd planował eurodeputowany i szef Partii Demokratycznej Janusz Onyszkiewicz, lecz na polsko-białoruskiej granicy władze Białorusi odmówiły mu wjazdu.

Już pod koniec marszu od głównego pochodu odłączyła się licząca około 600-700 osób grupa młodzieży. Przełamała ona ustawione przez milicję barierki i ruszyła w kierunku Biblioteki Narodowej. Na wysokości stacji metra "Moskowskaja" zablokował ją jednak kordon milicji.

Natomiast główna grupa uczestników, gdy około 17.30 czasu białoruskiego (16.30 w Polsce) doszła do Placu Bangalore, zaczęła się rozchodzić.

W tygodniu poprzedzającym marsz doszło na całej Białorusi do zatrzymań opozycjonistów; wśród nich byli działacze Związku Polaków na Białorusi: szefowa tej organizacji Andżelika Borys i redaktor naczelny "Magazynu Polskiego na uchodźstwie" Igor Bancer.

Władze wszystkim zarzucały "drobne chuligaństwo", w tym przeklinanie w miejscu publicznym. Borys sąd skazał na grzywnę, a Bancera na 10 dni aresztu.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)