Kijów czeka na powrót Wiktora Janukowycza i boi się prowokacji
Kijów czeka na powrót prezydenta Wiktora Janukowycza z wizyty w Chinach. Manifestanci blokują jego siedzibę i budynek rządu, stojąc oko w oko z kordonami milicji. Bardziej niż strach przed brutalną akcją Berkutu doskwiera im chłód i obawa przed prowokacją.
04.12.2013 | aktual.: 04.12.2013 15:48
Środowe przedpołudnie jest przenikliwie zimne. Na ulicy Bankowej, prowadzącej do siedziby ukraińskiego prezydenta, na swoich pozycjach trwają dwa kordony. Z jednej strony ulicy bez ruchu, schowani za rzędem metalowych tarcz, marzną milicjanci. 200 metrów dalej za barierkami obwieszonymi kolorowymi transparentami - kilkuset demonstrantów.
Powiewają flagi opozycyjnej partii Udar Witalija Kliczki i flaga ze zdjęciem uwięzionej byłej premier Julii Tymoszenko. Z głośników samochodu w barwach jej partii Batkiwszczyna słychać piosenkę lwowskiego zespołu "Okean Elzy", "Wstawaj, miła moja wstawaj", jeden z przebojów najczęściej granych na Majdanie. Pachnie kawą sprzedawaną ze stojącego u wylotu Bankowej samochodu.
- Nie puszczacie prowokatorów? - pyta należących do służby porządkowej młodych Ukraińców starszy mężczyzna w skórzanej kurtce. - Nie puszczamy! - odpowiadają. Wyglądają na zmęczonych. Pilnują, by za kordon manifestantów nie przedostał się nikt, kto mógłby sprowokować milicjantów. Pamięć o brutalnych działaniach jednostki specjalnej milicji Berkut sprzed kilku dni jest świeża. Przechodzący obok fotoreporter ma podbite oko.
Kilkaset metrów dalej - kolejna barykada. Wylot ulicy prowadzącej do gmachu obradującego w środę rządu szczelnie blokują trzy autobusy wypełnione milicjantami. Przed nimi stoi łańcuch trzymających się pod ręce manifestantów, którzy mają za zadanie nie dopuścić do prowokacji. Obok zebrał się kilkutysięczny tłum. Ludzie skandują hasła: "Ukraina to Europa" i "Chwała Ukrainie".
Noc z wtorku na środę minęła spokojnie. O godz. 3.00 nad ranem było w tym miejscu pusto. Można było swobodnie podejść w pobliże majestatycznej siedziby rządu i znajdującego się nieopodal budynku parlamentu. Obu miejsc pilnowało w sumie kilkudziesięciu milicjantów.
Boczne drzwi do budynku rządu wciąż są oklejone plakatami wyrażającymi sprzeciw wobec Janukowycza; na jednym ukraiński prezydent został przedstawiony jako Adolf Hitler.
Pod budynkiem prezydenckiej administracji u wylotu Bankowej w nocy było kilkudziesięciu manifestantów. Kilku najwytrwalszych dla rozgrzewki zaczęło grać w piłkę. Blisko nich stał milicyjny radiowóz. Dwaj milicjanci mieli mieć na oku garstkę protestujących; obaj zasnęli.
Oddziały stojące w kordonie przed budynkiem administracji prezydenta muszą zachowywać czujność cały czas. We wtorek po południu podeszła do nich pokojowa delegacja. Najpierw młode dziewczyny z gorącą herbatą i ciastkami. Milicjanci stali niewzruszeni. Dopiero gdy do kordonu podszedł lider partii Udar, bokserski mistrz świata wagi ciężkiej Witalij Kliczko i zaczął się witać z funkcjonariuszami, odpowiadali uściskiem dłoni.
Kliczko i dwaj liderzy innych partii opozycyjnych, Ołeh Tiahnybok ze Swobody i Arsenij Jaceniuk z Batkiwszczyny, zostali przepuszczeni przez kordon. Chcieli wejść do siedziby przebywającego w Chinach Janukowycza i zapytać urzędników, czemu prezydenta nie ma na Ukrainie. "Nie ma prezydenta, nie ma ludzi z jego administracji" - mówił potem dziennikarzom Kliczko.
Lider Batkiwszczyny podkreślił z kolei, że ukraiński prezydent w tak ważnym dla kraju czasie powinien być w stolicy. - Janukowycz wyjechał z Ukrainy, ale do Chin nie dojechał - kpił Jaceniuk. - Na drzwiach wisi tabliczka z napisem "remont" - dodał.
Poruszenie wywołał siwy mężczyzna, który zaczął zagadywać milicjantów, pytając skąd przyjechali do Kijowa. Szybko został odciągnięty na bok przez manifestantów, ale nie chciał się dać wylegitymować. - Co ty robisz?! Chcesz ich sprowokować? Prowokator! - rozległo się w tłumie.