PolskaKij bez marchewki

Kij bez marchewki

W czerwcu wyłączyli nam ciepłą wodę. Lada chwila odłączą prąd. Jakby tego było mało, powiatowy nadzór budowlany uchylił decyzję zezwalającą na użytkowanie budynków. Podobno mieszkamy tu nielegalnie - mówią zdesperowani lokatorzy osiedla przy ul. Marchewkowej. Jeśli tak postanowi sąd, ponad 110 rodzin czeka eksmisja.

W listopadzie 2002 r. prezydent Wrocławia wydał zezwolenie na użytkowanie osiedla przy ul. Marchewkowej na Klecinie. Zgody udzielił jednak pod pewnymi warunkami. Deweloper - firma Pontus, od którego mieszkania kupiło ponad 110 rodzin - miał czas do końca czerwca br. na wykończenie osiedla. Chodziło m.in. o odkryte fundamenty, a także biały montaż i wykładziny w mieszkaniach, podłogi na niektórych balkonach (których nie było w ogóle) oraz posadzenie drzewek. Właściciel Pontusa ogłosił jednak upadłość, zamknął biuro i - jak się mówi nieoficjalnie - uciekł do Kanady.

Żądają pieniędzy

- To cwaniak, spryciarz jakiś, a my daliśmy się nabrać. Za 34 metry kwadratowe zapłaciłem ponad 80 tys. zł. Teraz zgłaszają się do nas wierzyciele dewelopera. Nie mamy już gazu, a niedługo wyłączą prąd - mówi Edmund Matejko z osiedla przy ul. Marchewkowej. Niedokończonym osiedlem zainteresował się nadzór budowlany, który w czerwcu zamknął kotłownię, działającą tam bez odbioru technicznego. - Obiekt nie został odebrany przez Urząd Dozoru Technicznego. Kotłownia była użytkowana bez zezwolenia. Miały też do niej dostęp osoby postronne, dlatego ze względów bezpieczeństwa nakazaliśmy ją zamknąć - wyjaśnia Elżbieta Gdula, zastępca powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. Mieszkańcy stracili dopływ ciepłej wody, choć jak twierdzą, gdy przed rokiem inspektorzy nadzoru odwiedzili osiedle, nie dostrzegli żadnych nieprawidłowości. Ale to nie koniec problemów. Ul. Marchewkowa jest teraz podzielona na dwie części. Po jednej stronie mieszkają posiadacze aktów notarialnych. Po drugiej zaś ci, którzy ich nie mają.
Budynki tych drugich są bowiem obciążone hipoteką w banku, któremu deweloper jest winien ponad 800 tys. zł. Syndyk masy upadłościowej Pontusa, w celu odzyskania wszystkich wierzytelności, może np. powtórnie sprzedać mieszkania.

- 150 tys. zł dla firmy, która zakładała elektrykę, 100 tys. zł za kostkę brukową, zaległości za okna, długi w ZUS-ie, urzędzie skarbowym, WPO, MPWiK, gazowni -wylicza Katarzyna Szawlińska. - Człowiek, który wybudował osiedlową kotłownię, próbował ściągnąć od nas 164 tys. zł - dodaje Marcin Markowski.

Czekając na egzekucję

W lipcu powiatowy nadzór budowlany uchylił decyzję prezydenta Wrocławia zezwalającą na użytkowanie osiedla. Według prawa, jego mieszkańcy, także właściciele mieszkań przebywają tam nielegalnie. Grozi im eksmisja.

- Decyzja była opatrzona pewnymi warunkami. Chodziło m.in. o prace wykończeniowe, które miały zostać ukończone do końca czerwca. Z formalnego punktu widzenia tam jest teraz budowa - mówi Piotr Fokczyński, dyrektor wydziału architektury i budownictwa urzędu miejskiego. Cofnięcie decyzji jeszcze się nie uprawomocniło. Mieszkańcy, którzy nie zgadzają się z zarzutami, złożyli odwołanie. Jednak wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego Jacek Miller, który prowadzi sprawę, jest w tej chwili na urlopie.

Tymczasem obok wniosku o odłączenie prądu leży już przygotowany wniosek do prokuratury, która zajmie się "nielegalnymi" mieszkańcami.

Spotkanie z prezydentem

W przyszłym tygodniu władze miasta zamierzają się z nimi spotkać. W rozmowach wezmą udział powiatowy inspektor nadzoru budowlanego oraz Dawid Jackiewicz, wiceprezydent Wrocławia odpowiedzialny za architekturę.

- Nie wydaje mi się, żeby sprawy nie dało się rozwiązać. Obiekt stoi, ludzie mieszkają, wystarczy, że postarają się o usunięcie wszystkich zarzutów - twierdzi Fokczyński. - Chcemy przekazać im całą wiedzę, jaka może pomóc w rozwiązaniu tej sprawy. To przecież nie ich wina. Ale inicjatywa nie będzie leżała po naszej stronie.

- Taką wiedzę to my już przez ten czas zdobyliśmy. Nam są potrzebni ludzcy urzędnicy - mówią ludzie, którzy wynajęli już prawników. Zamierzają też spotkać się z wojewodą. Nie wyobrażają sobie jednak eksmisji. - Jak oni zamierzają wyrzucić stąd 110 rodzin? - zastanawiają się.

Marek Zoellner

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)