Kierowcy i motorniczy MPK powodują coraz więcej stłuczek
Tylko do końca maja tego roku we Wrocławiu z winy pracowników MPK doszło do 226 stłuczek. A to oznacza, że średnio mamy około 1,5 stłuczki z winy kierowcy i co najmniej drugie tyle, w których tylko uczestniczą pojazdy MPK. Tymczasem od października 2009 do października 2010 stłuczek było 266, ale w ciągu 12 miesięcy. Rok wcześniej zdarzeń było jeszcze mniej.
22.07.2011 | aktual.: 25.07.2011 11:34
- Co roku przejeżdżamy coraz więcej kilometrów i przybywa skomplikowanych objazdów, co może tłumaczyć ten wzrost - twierdzi Agnieszka Korzeniowska, rzeczniczka wrocławskiego MPK. Chociaż przyznaje, że zjawisko jest rzeczywiście niepokojące.
Obawiać mogą się nie tylko pasażerowie, ale także ubezpieczyciele, którzy podpisują umowy z wrocławskim przewoźnikiem. W ostatnich latach przetargi na dobrowolne ubezpieczenia dla kierowców wygrywał Powszechny Zakład Ubezpieczeń. Ale firma nie wychodziła na tym najlepiej, bo kolizji przybywało. W najnowszym ubezpieczeniu, obowiązującym od poprzedniego roku, zdecydowano się na podniesienie podstawowej, miesięcznej stawki dla kierowców z 11 do 17 złotych. Dodatkowo stawka ubezpieczenia rośnie o kilkanaście złotych przy każdej kolejnej stłuczce spowodowanej z winy kierowcy MPK.
To nie wszystko. W umowie jest także zapis, że kierowca, który spowodował kolizję, musi pokryć 10% strat, jakie poniosło wrocławskie MPK. Czyli, przykładowo, jeśli nieuważny szofer uszkodził autobus czy tramwaj na kwotę 30 tys. zł, może się pożegnać ze swoją miesięczną pensją, czyli około 3 tys. zł. W umowie jest jednak zastrzeżenie, że wspomniana kara finansowa nie może przekroczyć trzykrotności miesięcznych zarobków kierowcy.
- To absurd i zapis, który uderza w kierowców - twierdzi pan Marcin (nazwisko do wiadomości redakcji), kierowca MPK we Wrocławiu. - Jesteśmy kilka razy karani za to samo zdarzenie. Już nie mówię o mandacie od policji, ale przecież z jednej strony rośnie nam stawka ubezpieczenia, z drugiej oddajemy część wypłaty. A przecież w takiej sytuacji musimy się jeszcze pożegnać z częścią premii - dodaje.
Na zmianę w ubezpieczeniach kierowców zgodził się związek zawodowy "Solidarność". Andrzej Chrzanowski, szef zakładowej "Solidarności", twierdzi, że z powodu rosnącej liczby stłuczek właściwie nie było żadnego lepszego rozwiązania. - Wszyscy, którzy jeżdżą po Wrocławiu samochodem, widzą, że z roku na rok jest coraz gorzej. Odzwierciedla to rosnąca liczba stłuczek. Dopóki miasto będzie tak rozkopane, nie spodziewałbym się poprawy sytuacji i ulgi dla kierowców - dodaje.
Podobnego zdania jest dyżurny ruchu, który codziennie ma do czynienia z kierowcami i siłą rzeczy ze stłuczkami.
- Kierowcy i motorniczy żyją w coraz większym stresie z powodu gorszych warunków jazdy, nieuwagi innych kierowców, ale także coraz droższego taboru - twierdzi pracownik MPK. - Najmniejsza część do nowych mercedesów czy skód potrafi kosztować od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych, a przecież każde zarysowanie wozu przez kierowcę jest ewidencjonowane - twierdzi dyżurny ruchu.
Jego zdaniem, najwięcej kolizji powodowanych przez samych kierowców MPK to niegroźne zdarzenia bez udziału innych aut, jak np. najechanie na wysoki krawężnik przystanku, czy zahaczenia autobusem niskopodłogowym o nierówności na jezdni. Dla pasażerów oznacza to zwykle przestój i przesiadkę do innego autobusu. Dla kierowcy to stres i modlitwa o to, by 10% wartości uszkodzonej części nie przekroczyło jego miesięcznej wypłaty. Choć ubezpieczenie jest dobrowolne, niewielu jest ryzykantów, którzy decydują się jeździć bez niego i w razie czego samemu pokrywać straty.
W październiku MPK ma podpisać nową umowę ubezpieczeniową. Czy przy coraz większej liczbie stłuczek znajdzie się ubezpieczyciel, który zaryzykuje?
**Czytaj także: Wrocław: Kupujemy podręczniki. Gdzie i za ile?