Kidawa-Błońska: nie ma opłat za miejsca na listach PO
Szefowa warszawskiej PO Małgorzata Kidawa-
Błońska zaprzeczyła informacjom, jakoby działacze tej partii mieli
płacić za miejsca na listach samorządowych w Warszawie.
Współfinansowanie kampanii przez startujących może będzie, ale w
formie dobrowolnych darowizn - zastrzega Kidawa-Błońska.
Informacje o tym, że Platforma zamierza pobierać opłaty od działaczy, którzy chcą startować z jej list w jesiennych wyborach do samorządów, podała "Gazeta Wyborcza". Według dziennika, istnieje nieoficjalny cennik, zgodnie z którym kandydat PO do Rady Warszawy za pierwsze miejsce na liście zapłaci najpewniej 7 tys. zł, za drugie - 5 tys. zł. Jak pisze "GW", do rad dzielnic pierwsze miejsce ma kosztować 5 tys. zł, a drugie - 3,5 tys. zł.
Takiej decyzji nie ma. Dyskutujemy o różnych sposobach sfinansowania kampanii wyborczej, ale takie rozwiązanie nie jest nawet przedmiotem tej dyskusji- powiedziała Kidawa- Błońska.
Natomiast - tłumaczy szefowa warszawskiej PO - rozważane jest zaproponowanie działaczom wpłacania darowizn. Jak wyjaśniła Kidawa- Błońska, taka wpłata byłaby dobrowolna i nie miałaby wpływu na miejsce na liście "darczyńcy".
Kolejność na listach warunkuje jakość kandydata. Tak też pozostanie- podkreśliła Kidawa-Błońska. Są naprawdę świetne i cenne osoby, których nie stać na płacenie, a my nie chcemy takich osób stracić- dodała.
Kidawa-Błońska zapowiedziała, że decyzja o wprowadzeniu darowizn zapadnie do 15 sierpnia.
Z kolei szef PO Donald Tusk podkreślił, że samorządowa kampania wyborcza oznacza gigantyczne koszty, bo kandyduje kilkadziesiąt tysięcy osób.
Zasada, że kandydaci współfinansują kampanię jest zasadą zdrową- uważa Tusk. Szef Platformy przypomniał, że przepisy nakładają limit wydatków na kampanię. Według niego, jeśli na poziomie regionalnym ustalane jest, w jakim stopniu kandydat ma współfinansować kampanię, to służy to dyscyplinowaniu wydatków.
Tusk ocenił też, że w interesie wszystkich kandydatów na radnych w Warszawie jest możliwie dobry wynik Hanny Gronkiewicz-Waltz, bo - jak powiedział - każdy kandydat na prezydenta jest też lokomotywą listy na radnych. Dlatego - dodał szef PO - musi być współodpowiedzialność organizacyjna i finansowa.
Według Tuska, w kampanii prezydenckiej w Warszawie prawdopodobnie zostaną wyczerpane limity, czyli główni kandydaci będą mogli wydać około 500 tys. zł. Nikt nie oczekuje, że Hanna Gronkiewicz- Waltz zgromadzi wśród swoich znajomych 0,5 mln zł. To musi być wspólny wysiłek tych, którzy kandydują - uważa szef Platformy.
Jego zdaniem, uczciwe postawienie sprawy to: kandydujesz z najwyższego miejsca, masz i szansę, i poważną odpowiedzialność, i powinieneś w umiarkowanym stopniu uczestniczyć także w finansowaniu kampanii.
Lider PO zastrzegł, że jeśli będzie gdzieś dobry kandydat, który nie będzie miał jednak pieniędzy na współfinansowanie kampanii, to jeśli władze partii uznają, że "jest to w interesie Platformy i w interesie miejscowego samorządu", to takie osoby otrzymają pomoc.