PolskaKGHM po eksplozji w kopalni bada jakość dynamitu

KGHM po eksplozji w kopalni bada jakość dynamitu

KGHM Polska Miedź SA po poniedziałkowej eksplozji 2 ton dynamitu w kopalni miedzi w Lubinie sprawdza jakość materiałów wybuchowych, które są w dyspozycji kopalni.

"Taki wypadek nie powinien się zdarzyć. Materiały wybuchowe są objęte w kopalni specjalną procedurą, dlatego trwają obecnie intensywne prace wyjaśniające m.in. to, czy przyczyną eksplozji mogły być wadliwe materiały wybuchowe" - poinformował prezes KGHM Stanisław Speczik.

Szef zarządu lubińskiego holdingu podkreślał, że w górnictwie zdarzają się różne zagrożenia, najczęściej wywoływane przez siły przyrody, jednak eksplozja materiałów wybuchowych, które w kopalni stosowane są do robót strzałowych, dotąd nie zdarzyła się w koncernie.

Prezes zapewnił, że maszyna którą w poniedziałek były przewożone materiały wybuchowe nie mogła być przegrzana, ani zanadto eksploatowana w danym momencie.

"Przed tym wypadkiem stała dwie godziny przy załadunku, więc była zimna, a do miejsca eksplozji przejechała zaledwie dwa kilometry. Te maszyny nie są przeciążone, wykonują w czasie całej zmiany zaledwie dwa kursy na odcinku 2-4 kilometrów" - powiedział Speczik.

Dyrektor lubińskiej kopalni, Krzysztof Tkaczuk, odrzucił zarzuty, o tym, że maszyna, którą wieziono dynamit od składu materiałów wybuchowych do punktu ich wydawania, była przestarzała, bowiem wyprodukowano ją w 1999 roku.

"Maszyny do transportu materiałów wybuchowych, jak ta która spłonęła, to najnowszy typ maszyn, jaki w ogóle pracuje na świecie. W Polsce pracują od czterech lat. Przed dopuszczeniem do ruchu są testowane i wielokrotnie sprawdzane przez grona rzeczoznawców" - wyjaśnił Tkaczuk.

Przyczyny wypadku od wtorku bada specjalna komisja, która w piątek podsumuje pierwsze ustalenia.

"Przeprowadziliśmy już wizję lokalną miejsca katastrofy. Skutki na dole są takie jak po odpaleniu przodka. Maszyna jest niemal całkowicie zniszczona, więc trudno będzie ocenić, czy i jaka była mechaniczna przyczyna ewentualnej awarii" - powiedział Tkaczuk.

"Od wczoraj praca wszystkich pozostałych maszyn tego typu w kopalniach Polskiej Miedzi została zatrzymana i są one poddane szczegółowym kontrolom" - dodał dyrektor.

Władze koncernu uważają, że najwięcej do powiedzenia o okolicznościach wypadku będą miały osoby, które były naocznymi świadkami, w tym operator wozu przewożącego dynamit. Mężczyzna - jeden spośród 43 rannych - trafił do szpitala w Legnicy. Jego stan jest dobry.

Tkaczuk podkreślał, że w kontekście wypadku nie można mówić o nieostrożności ludzi, bo są to pracownicy o najwyższych kwalifikacjach.

"Osoba, która odpowiada za te maszyny posiada wielorakie uprawienia m.in. konwojenta, wydawcy materiałów wybuchowych. Takich osób w całej kopalni jest tylko dziewięć i są to najlepsi ludzie, którzy wiedzą, że żadnego błędu popełnić nie można" - uważa dyrektor Zakładów Górniczych Lubin.

Prezes poinformował natomiast, że KGHM wkrótce otrzyma nową maszynę do przewozu niebezpiecznych składników, w której materiały wybuchowe - transportowane w specjalnym kontenerze pancernym - są oddzielone od części mechanicznych pojazdu.

Prezes lubińskiego koncernu oraz dyrektor kopalni odwiedzili w środę przebywających w lubińskich szpitalach górników, którzy odnieśli obrażenia w poniedziałkowym wypadku. Na oddziałach przebywa jeszcze 40 górników, z których większość zostanie wypisana do domu jeszcze przed świętami. Stan najciężej rannego, leżącego na oddziale intensywnej terapii, lekarze, określili jako dobry. Mężczyzna ma obrażenia twarzoczaszki, głównie szczęki.

Speczik życzył rannym pracownikom szybkiego powrotu do zdrowia, z niektórymi rozmawiał o przyczynach wypadku i pytał ich o przebieg zdarzenia.

"Cały czas pytam się sam siebie dlaczego to odpaliło, jak to się mogło stać" - zastanawiał się leżący w szpitalu Michał Domski, który jako górnik strzałowy na co dzień ma do czynienia z materiałami wybuchowymi.

"Sprawdzamy, czy nie było to związane ze złą jakością dynamitu" - powtórzył jeszcze raz Speczik.

Do wypadku doszło w poniedziałek wieczorem w szybie wschodnim kopalni, na głębokości 670 metrów. Około godz. 18.30 operator składu przewożącego ponad 2 tony dynamitu, używanego do prac strzałowych, zauważył ogień. Mężczyzna najpierw próbował ugasić płomień za pomocą podręcznych środków gaśniczych, kiedy stwierdził, że to się nie uda, ratował się ucieczką. Wtedy nastąpiła eksplozja. W wyniku podjętej natychmiast akcji ratowniczej ewakuowano wszystkich górników. 43 zostało odwiezionych do szpitali, dwóch z nich po udzieleniu opieki ambulatoryjnej wyszło do domu. Szef akcji ratowniczej, Krzysztof Tkaczuk podkreślił, że pomoc nadeszła bardzo szybko, w ciągu 45 minut wszyscy poszkodowani trafili do szpitali, a do godziny 22 byli już opatrzeni.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)