Kazachstan też walczy z reporterem
Fikcyjny dziennikarz też potrafi narobić zamieszania na arenie międzynarodowej. Wystarczy, że wcieli się w niego zdolny komik i udając antysemitę, zacznie szydzić ze społecznych uprzedzeń.
02.11.2006 | aktual.: 02.11.2006 07:00
USA, sklep z bronią. Przepraszam, z jakiego rewolweru najlepiej zabić Żyda? - pyta sprzedawcę z dziwnym, cudzoziemskim akcentem wąsaty brunet, ubrany w przepocony szary garnitur. Po chwili Borat Sagdijew z zachwytem ogląda podaną mu broń. Będzie jak znalazł, bo w jego ojczyźnie, dalekim Kazachstanie, poza grą w ping-ponga i gwałceniem kobiet największą rozrywką są niedzielne polowania na Żydów.
Ale nie czas na zabawę, przed Boratem jeszcze daleka droga. Kazachskie ministerstwo informacji wysłało go do USA, aby nakręcił reportaż o tym, jak żyją Amerykanie. To pomoże rządowi Kazachstanu wprowadzić odpowiednie reformy społeczne. Są konieczne, bo problemów jest dużo. W kraju, gdzie miejsce kobiety jest po koniu i psie, ale przed szczurem, panie tak się wyemancypowały, że zabrały mężczyznom siekiery i same zaczęły rąbać drewno! Daj im palec, a zabiorą rękę. Nie wystarczy, że ostatnio wprowadzono ustawę pozwalającą im jeździć autobusem? - dziwi się Borat.
Jednak niebawem dzielny reporter zapomni o powierzonej mu misji. Dlaczego? Dowiemy się już 24 listopada, kiedy film "Borat: Podpatrzone w Ameryce, aby Kazachstan rósł w siłę, a ludzie żyli dostatniej" z brytyjskim komikiem Sachą Baronem Cohenem w roli głównej wejdzie na ekrany polskich kin.
Wrzuć Żyda do studni
Borat to kolejne wcielenie Cohena, który zasłynął już dzięki postaci tępego rapera Alego G. Pomysł na stworzenie postaci kazachskiego dziennikarza narodził się podczas podróży Cohena po południowej Rosji. Pierwowzorem był rosyjski lekarz, a wybryki Borata to prawdopodobnie parodia jego zachowań.
Szybko powstała seria skeczy o służbowych podróżach Sagdijewa do USA. Prostackie dowcipy Cohena mają w nich podwójny wymiar. Wszyscy śmiejemy się oczywiście z nieokrzesanego Borata, który w eleganckim towarzystwie oznajmia, że musi sobie wyjąć coś z odbytu, albo doprowadza do furii amerykańskie feministki, pytając, czy to prawda, że kobieta ma mniejszy mózg.
Ale zaczynamy się jeszcze lepiej bawić, odkrywając, że większość filmowanych przez Borata Amerykanów nie potrafi wyczuć, że są wkręcani. Dają się nabrać, mimo że gorliwy reporter częstuje ich stekiem bzdur o dalekim Kazachstanie - kraju, którego mieszkańcy piją sfermentowany koński mocz i utrzymują się z eksportu włosów łonowych.
Dla nikogo nie ma też większego znaczenia, że pozdrawia ludzi niby-polskim: "dżak się masz!" i w najmniej stosownych momentach wykrzykuje: "dziekuje!". Dla przeciętnych Amerykanów nasz język brzmi przecież równie egzotycznie jak kazachski.
Cohen, podając się za Borata, wyśmiewa ich naiwność i braki w wykształceniu. Ale przede wszystkim ukryte uprzedzenia i głupotę. W 2005 roku ucharakteryzowany na szalonego reportera wystąpił w kowbojskim barze w Tucson, w stanie Arizona. Ubrany w kowbojski kapelusz wziął udział w wieczorze piosenki. W ułożonym przez siebie utworze poinformował obecnych, że w jego kraju dużym problemem są Żydzi. Za chwilę rozbawiona publiczność zgodnie intonowała z nim refren: "Wrzuć Żyda do studni, a mój kraj będzie wolny".
Zdarza się też, że Borat nie musi wcale prowokować. Kiedy znalazł się przypadkiem na rodeo, jeden z jego organizatorów ostrzegł go przyjaźnie, że lepiej, aby zgolił wąsy i się ostrzygł, bo za bardzo przypomina muzułmanina.
Kazachstan wpada w szał
Gdyby Borat nabijał się z Polaków, prezydent Kaczyński już dawno oskarżyłby go o zniesławienie. Władze Kazachstanu też nie mogą przełknąć żartów z ich ojczyzny. Tamtejsze MSZ oświadczyło nawet oficjalnie, że pozwie go za ośmieszanie ich kraju. Na szczęście jeszcze do tego nie doszło. Zabroniono za to dostępu do oficjalnej strony komika na kazachskim serwerze.
Ale to nie koniec. Jego nowy film nie wejdzie do kazachskich kin. Zarząd największej krajowej sieci Otau Cinema nazwał produkcję „kłamstwem i nonsensem" i wyraził obawę, że „Amerykanie prawdopodobnie uwierzą w to, co zobaczą".
Najwidoczniej jego członkowie nie pokładali zbytnich nadziei w artykule, który ukazał się w „New York Timesie" z inicjatywy kazachskich władz. Wykupiły one cztery strony gazety, aby dowieść, że w ich kraju nie sypia się ze zwierzętami i respektuje prawa kobiet. Brytyjski komik był w swoim żywiole. Natychmiast wcielił się w Borata, wygłosił i kazał sfilmować swoje płomienne przemówienie, w którym poparł walkę kazachskiego rządu z tym "Żydem Cohenem". Nie przestał też bawić się w kotka i myszkę ze swoimi rzekomymi rodakami. W dniu, kiedy kazachski prezydent miał złożyć wizytę w Białym Domu, Borat udał się tam, aby wręczyć zaproszenie na premierę filmu "premierowi Walterowi Bushowi", zapewnił też, że Nursułtan Nazarbajew przyjechał do USA promować jego film.
Nie tylko Kazachowie mają na pieńku z Cohenem. Antysemickie komentarze Borata wywołały oburzenie żydowskiej Ligii przeciwko Zniesławieniu. Jej członkowie musieli jednak długo zastanawiać się, jak sformułować pismo protestacyjne. Trudno oskarżać o antysemityzm brytyjskiego Żyda, który aktywnie działa w organizacjach syjonistycznych, a pracę dyplomową napisał o wkładzie Żydów w walkę o prawa obywatelskie w latach 60. XX wieku.
Żona na sprzedaż
Cohen jest mocnym przeciwnikiem. Im bardziej ktoś zmusza go do wyjścia z roli, tym bardziej on staje się Boratem. Przed każdym występem kazachskiego reportera zapuszcza brodę i wąsy, nigdy nie uprał też słynnego już szarego garnituru. Dzięki temu, jeżdżąc po świecie i podając się za niego, Cohen może skuteczniej promować swój film.
Kiedy zaproszono go do jednego z francuskich programów, pojawił się ucharakteryzowany i ani myślał reagować na zwrot "panie Cohen". Po występie czytającej pogodę prezenterki oznajmił, że pozwolenie kobiecie na wykonywanie tak odpowiedzialnego zadania jest równie ryzykowne jak zlecenie świni, aby pilotowała samolot. I oczywiście szalenie wszystkich rozbawił.
Kiedy jednak zaczął pokazywać zrobione aparatem cyfrowym pornograficzne zdjęcia grubej kobiety po pięćdziesiątce i zapraszać prowadzących program do Kazachstanu, aby spróbowali seksu z jego żoną, ci zaczęli nagle gorączkowo tłumaczyć telewidzom, że to tylko skecz. Komika oczywiście wcale nie zbiło to z tropu.
To, że Borat jest niezniszczalny, zrozumiały w końcu także kazachskie władze. Postanowiły zawrzeć sojusz z "panem Cohenem". Chcemy, aby zobaczył, że w naszym kraju kobiety prowadzą samochód, a Żydom wolno uczęszczać do synagogi - powiedział kazachski minister spraw zagranicznych Rakhat Aliyev agencji informacyjnej Kazachstan Today.
Ze względu na starą znajomość z Sagdijewem, do której co prawda sam reporter nie chce się przyznać, Cohen z pewnością zabierze go ze sobą w tę podróż. Bo kto może być lepszym przewodnikiem po Kazachstanie niż Borat.
Agnieszka Chądzyńska