Katoliku, teraz nie wolno ci już popierać kary śmierci
Decyzja papieża Franciszka ws. kary śmierci to łomot dla międzynarodówki populistycznej, która żeruje na cierpieniu i żałobie, wściekłości i rozpaczy, domagając się egzekucji w majestacie prawa.
Ongiś mogli się powoływać na niedomkniętą i ciasną furtkę w Katechizmie Kościoła Katolickiego (KKK), ignorując całe kondygnacje wypowiedzi papieży w sprawie. Teraz nie jest to już możliwe – zmiany dokonane w KKK kanon 2267 nie pozostawiają cienia wątpliwości, chyba że ktoś chce prowadzić akademicką dyskusję, na ile ta zmiana cieszy się przywilejem nieomylności lub nie. Będą to jednak rozważania jałowe, bowiem huk jest ogromny. Papież Franciszek zatrzasnął furtkę, którą powoli, aczkolwiek konsekwentnie, przymykali jego poprzednicy – szczególnie Jan Paweł II i Benedykt XVI.
Nie dla wszystkich chrześcijan wypowiedzi, dekrety, bulle, encykliki i inne dokumenty mają znaczenie, ale akurat dla katolików tak, choć różna jest ranga poszczególnych stwierdzeń i tekstów. Katolik może dyskutować z papieżem, może się z nim nie zgadzać, ale koniec końców obowiązuje go religijne posłuszeństwo rozumu i wiary wobec papieża i nauczania Kościoła, a katechizm to akurat nie jest jakaś tam broszurka spisana przed dublerów ani fakultatywne dewocjonalia dla szczególnie zainteresowanych.
Wszyscy podkreślają – nie bez racji zresztą – że jest to zmiana. Owszem, jest, ale nie wzięła się znikąd, nie spadła nagle, a jest wynikiem rozsądnej, konsekwentnej refleksji nad znaczeniem życia, bo skoro każde życie się liczy i każde życie jest święte, to w taki sam sposób życie gwałciciela recydywisty oraz nienarodzonego dziecka.
Nie od razu to odkryto, bo przecież historia Kościoła pokazuje nie tylko dopuszczanie kary śmierci, a wręcz jej gloryfikację jako młot na tych, którzy – mówiąc delikatnie – mieli nieco inne zdanie na temat Pana Boga i wiary niż Kościół Rzymski. Rozwój doktryny i refleksji wpisany jest w dojrzałą teologię i tylko wiecznie wczorajsi z krainy Rumburaka mogą twierdzić, że oto wszystko musi pozostać niezmienne, bo inaczej domek z kart się zawali, a diabli-wiedzą zasiądzie na katedrze św. Piotra.
Zobacz: Kara śmierci. Barbarzyństwo czy sprawiedliwość?
Papież poprzewracał stoliki politykom z plemienia demagogów i włożył kij w mechanizmy strategii obliczonej na cyniczne pozyskiwanie głosów radykalsów mających i tak wszystko gdzieś – bo z jednej strony ewangelia wyraźnie mówi o szacunku do każdego człowieka, nie wspomina nic o śmierci wrogom ojczyzny, a z drugiej mamy pochód hejterów z wyhodowanym na własne potrzeby Chrystuskiem, rdzennym Polakiem z Mazowsza, który nie jest frajerem i pobłogosławi giwerę.
A pamiętacie, jak prawie rok temu w wakacyjnym sezonie ogórkowym wiceminister Patryk Jaki, dziś kandydat na prezydenta Warszawy, zasłynął żądaniami kar śmierci i tortur dla gwałcicieli w Rimini?. Ogłosił wtedy, że "ma gdzieś poprawność polityczną" i zawsze był i będzie za karą śmierci.
Dodawał, że jako katolik ma do tego prawo, bo Katechizm dopuszcza, choć głuchy był na inne argumenty. Ciekawe, czy też ma gdzieś decyzję papieża Franciszka i dobrą zmianę w oficjalnej doktrynie wiary i moralności Kościoła, do którego chyba dobrowolnie należy. Jednakowoż luźny stosunek do litery prawa przez przedstawicieli obecnej władzy może nas jeszcze zaskoczyć i to nie tylko w sezonie ogórkowym.
O AUTORZE
Dariusz Bruncz - publicysta, redaktor naczelny portalu ekumenizm.pl.