Katastrofy w Szczekocinach można było uniknąć
Według części ekspertów, gdyby na odcinku Psary-Kozłów działała samoczynna blokada liniowa (tzw. SBL), nie doszłoby do katastrofy w Szczekocinach - pisze "Gazeta Polska Codziennie". Inne zdanie mają władze Polskich Linii Kolejowych. Uważają, że obecne zabezpieczenia są wystarczające.
Podobną opinię wyraził inżynier Kazimierz Frąk, prezes Zarządu Automatyki w przedsiębiorstwie Kombud SA, które modernizowało feralny odcinek. W wypowiedzi dla portalu rynekkolejowy.pl Frąk stwierdził, że wdrożenie systemu byłoby zbyt drogie. Również zdaniem Macieja Dutkiewicza, rzecznika Centrum Realizacji Inwestycji Polskich Linii Kolejowych, wdrożenie SBL nie jest konieczne.
Problem w tym, że 3 marca w Szczekocinach doszło do katastrofy, w której zginęło 16 osób, kilkadziesiąt zostało rannych. System SBL mógłby tragedii zapobiec.
- Wypowiedzi władz PLK i przedstawicieli Kombudu są dla mnie kompletnie niezrozumiałe - mówi "Gazecie Polskiej Codziennie" Jerzy Polaczek, poseł PiS-u i minister transportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. - Przecież do tragedii w Szczekocinach doszło właśnie dlatego, że system bezpieczeństwa zawiódł. Rezygnacja z nowoczesnych zabezpieczeń, takich jak SBL, jest skandalem - mówi poseł PiS-u. I przypomina, że po Centralnej Magistrali Kolejowej za dwa lata mają jeździć superszybkie pociągi Pendolino, których prędkość przekroczy 200 km/h. - Jak rozumiem, gwarantem bezpieczeństwa nadal mają być awaryjne zwrotnice i system ręcznego sterowania przez dyżurnych ruchu - ironizuje. Zdaniem Polaczka wdrożenie systemu SBL jest dla bezpieczeństwa podróżnych niezbędne.
Samoczynna blokada liniowa polega na tym, że trasa kolejowa podzielona jest na odcinki. Każdy z nich odpowiada długości hamowania pociągu. System jest wyposażony w specjalne czujniki i semafory, które nie pozwalają na zbytnie obciążenie torów. Na jeden odcinek może wjechać maksymalnie jeden pociąg.