Katastrofalna powódź w Niemczech. Prasa: kto ponosi odpowiedzialność?
Niemieckie dzienniki analizują, czy władze zrobiły wystarczająco dużo, by zapobiec katastrofalnej powodzi na zachodzie kraju.
Dziennik Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) pyta retorycznie: "Czy władze wiedziały, że w niektórych miejscach można było przewidzieć ekstremalne powodzie? Czy ostrzegły w odpowiednim czasie i jak to robiły? W jaki sposób zapewniły dotarcie do poszkodowanych obywateli? Ciągle jeszcze trzeba ratować, pomagać i leczyć. Ale nie tylko ofiary chcą wiedzieć, kto ponosi odpowiedzialność nie tylko za zmiany klimatyczne, ale także za ochronę ludzi.
To pytanie istotne dla społeczeństwa i państwa, ponieważ wkrótce może nadejść kolejna, nieuchronna katastrofa. A wtedy nikt nie powinien być zaskoczony we śnie przez powódź, przed którą można było ostrzec.
Ale nie chodzi tylko o komunikację z obywatelem. Musi on też wiedzieć, co robić - nie tylko w przypadku powodzi, ale także w przypadku katastrofy nuklearnej, biologicznej lub chemicznej".
Zobacz też: Niemcy. Restauracja Polaków zniszczona po powodzi. Nie mieli ubezpieczenia
Powodzie w Niemczech. Analiza prasy
Komentator dziennika "Sueddeutsche Zeitung" (SZ) uważa, że jest jeszcze za wcześnie na pytanie o winę.
"Po powodzi było nieuniknione, że - podczas gdy wciąż wielu ludzi jest zaginionych - natychmiast rozpocznie się gra w obwinianie, polityczny rytuał wzajemnego przypisywania sobie winy.
Oczywiście: ofiary powodzi, krewni zmarłych i zaginionych mają prawo wiedzieć, jakie błędy popełniono wcześniej, czy ostrzeżenia dotarły zbyt późno i czy nie można było skuteczniej zorganizować ochrony przeciwpowodziowej. Rodziny zostały rozbite, wielu ludzi straciło środki do życia, wielu zostało bez niczego i domaga się wyjaśnień. Jest to jak najbardziej uzasadnione i zrozumiałe. (...)
Jedyne, co można uznać za pewne, to fakt, że takie nawałnice stają się coraz bardziej prawdopodobne w wyniku zmian klimatycznych oraz że uszczelnianie naturalnego gruntu, który mógłby wchłonąć wodę, od dawna piętnowane przez organizacje ekologiczne, było czynnikiem sprzyjającym powodzi, nawet jeśli nadal nie jest jasne, w jakim stopniu; że domy zostały zbudowane zbyt blisko wody i zlikwidowano zbyt wiele naturalnych rozlewisk. W przyszłości wiele trzeba będzie tu zmienić. Priorytetem jest jednak szybka pomoc ofiarom powodzi, naprawa ogromnych zniszczeń i wyjaśnienie losu zaginionych. Wtedy można rozpocząć proces mierzenia się z tym, kto może być odpowiedzialny za jakie błędy, a nie na odwrót".
Zdaniem komentatora dziennika "Die Welt" to niewyobrażalna ignorancja sprawiła, że katastrofa stała się w ogóle możliwa.
"Ryzyko było znane: Takie opady jak w tym tygodniu, zdarzały się w Niemczech wielokrotnie, kroniki historyczne czyta się jak plany obecnej katastrofy powodziowej, a mapy zagrożeń pokazują ryzyko powodziowe. Jednak politycy, władze i media wskazują jako przyczynę zmiany klimatu - podczas gdy ochrona przed katastrofami w Niemczech jest na poziomie kraju rozwijającego się. To niewiarygodny skandal.
Jak pokazują statystyki, wiele krajów poprawiło swoją ochronę przed powodziami deszczowymi - pomimo globalnego ocieplenia, zarówno powodzie powodowane przez nawałnice, jak i powodzie rzeczne są mniej niebezpieczne niż wcześniej. W związku ze wzrostem liczby ludności, powodzie deszczowe powodują coraz mniej szkód na całym świecie - wiele krajów jest obecnie przygotowanych na ekstremalne zjawiska pogodowe.
Ale debata klimatyczna w Niemczech tłumi konstruktywny dyskurs o zagrożeniach dla środowiska. Globalne ocieplenie nie jest już w tym kraju kwestią naukowo-techniczną, ale elementem społecznej wojny kulturowej. Ostrzeżenie o zmianach klimatycznych jest wykorzystywane do klasyfikacji politycznej; każdy, kto chce głębszej analizy, jest dyskredytowany jako klimatyczny negacjonista".
Autor: Bartosz Dudek
Przeczytaj też: Heinsberg. Najpierw ognisko koronawirusa, potem powódź