Katastrofa śmigłowca ratunkowego na Słowacji. Nie żyją cztery osoby
Cztery osoby zginęły w katastrofie słowackiego śmigłowca ratunkowego w Słowackim Raju, niedaleko Popradu. Maszyna podczas lotu zahaczyła o przewody wysokiego napięcia.
Według ustaleń słowackiego dziennika "Pravda" śmigłowiec leciał na ratunek niemieckiemu 10-latkowi, który uległ wypadkowi na szlaku. Nie doleciał tam jednak.
Dolatując do Wąwozu Klasztorzysko, z nieznanych na razie przyczyn, maszyna zahaczyła o przewody wysokiego napięcia. Runęła z dużej wysokości wprost do wody.
O tym, że coś się dzieje poinformowali strażaków mieszkańcy sąsiedniej miejscowości, gdy nagle w ich domach zabrakło prądu. - Zginęły cztery osoby: pilot, lekarz, ratownik medyczny i dyrektor ratownictwa górskiego w Słowackim Raju, który towarzyszył ekipie, bo najlepiej znał miejsce, do którego mieli dotrzeć - mówi Boris Chmel, rzecznik centrum operacyjnego ratownictwa medycznego.
Nad miejscem wypadku krąży kilka śmigłowców. Ratownicy starają się dotrzeć do wraku i wydobyć go z wody. Przed nimi bardzo ciężkie zadanie. Wypadek wydarzył się w trudno dostępnym terenie, w wąskim, 7-km wąwozie.
Z ostatnich informacji podawanych przez słowackie media wynika, że ratownicy będą musieli rozciąć wrak śmigłowca, by wydobyć z niego ciała ofiar.