Katastrofa "Laconii". Amerykanie zbombardowali polskich i brytyjskich rozbitków
• 12 września 1942 r. "Lakonia" została zatopiona przez niemiecki okręt podwodny U-156
• Niemcy próbowali uratować rozbitków, wywiesili flagę Czerwonego Krzyża
• U-156 i łodzie ratunkowe zostały zbombardowane przez Amerykanów
22.01.2016 14:09
Międzynarodowy Trybunał Wojskowy obradujący w Norymberdze 1 października 1946 r. ogłosił wyroki na głównych niemieckich zbrodniarzy wojennych. Na karę śmierci skazanych zostało wówczas 12 podsądnych, trzech otrzymało karę dożywotniego więzienia, dwóch karę 20 lat pozbawienia wolności, jeden karę 15 lat i jeden karę 10 lat, a trzech zostało uniewinnionych. Osobą, którą skazano na najmniejszy wymiar kary, był wielki admirał Karl Dönitz.
Wyrok wydany na byłego dowódcę U-Bootwaffe wywołał jednak wiele kontrowersji. Amerykański kontradmirał Daniel V. Gallery odniósł się do niego po latach w następujących słowach: "Norymberga była procesem pokazowym, parodią sprawiedliwości, a rozprawa przeciwko niemu niesłychanym wręcz przykładem jawnej hipokryzji. Jego skazanie to obraza dla marynarzy naszych okrętów podwodnych na Pacyfiku, którzy prowadzili taką samą wojnę podwodną jak Niemcy na Atlantyku".
Z kolei domagający się uniewinnienia Dönitza amerykański sędzia Francis Biddle, odnosząc się do działań wojennych prowadzonych na morzu przez niemiecką i amerykańską marynarkę, wyraził jeszcze bardziej dosadną i zaskakującą opinię, stwierdzając: "Niemcy prowadziły o wiele bardziej czystą wojnę niż my".
Być może krytycyzm sędziego wobec działań US Navy był przesadny, ale bez wątpienia ze wszystkich walczących podczas II wojny rodzajów niemieckich sił zbrojnych, Kriegsmarine była jedyną formacją, wobec której nie stawiano zarzutów masowego dokonywania zbrodni wojennych. Co więcej, należy podkreślić, że marynarzom niemieckim nieobce były odruchy humanitaryzmu. Najbardziej znanym przypadkiem była postawa zaprezentowana przez komandora podporucznika Wernera Hartensteina.
Polacy na pokładzie
Urodzony w 1908 r. Hartenstein był dowódcą okrętu podwodnego U-156. Podczas służby na tej jednostce aż do śmierci, która nastąpiła 8 marca 1943 r., na wschód od Barbadosu wskutek trafienia okrętu bombami głębinowymi zrzuconymi z samolotu patrolowego, Werner Hartenstein zatopił 20 nieprzyjacielskich statków o łącznym tonażu 97504 BRT (ton rejestrowych brutto).
Na tej liście znalazł się brytyjski uzbrojony transportowiec RMS "Laconia", przerobiony z oceanicznego statku pasażerskiego. U-156 zauważył go, patrolując wybrzeże zachodnioafrykańskie 12 września 1942 r. Transportowiec odbywał wówczas rejs z południowoafrykańskiego Kapsztadu do Wielkiej Brytanii. Na jego pokładzie znajdowało się 2725 ludzi: 80 cywili, 463 osoby z załogi, 286 żołnierzy brytyjskich oraz 103 polskich strażników z 1. Kompanii Szkoły Podchorążych 8. Dywizji Piechoty. Polacy pilnowali 1793 włoskich jeńców wojennych.
RMS Laconia fot. Wikimedia Commons
O godz. 20.07 w "Laconię" trafiła pierwsza odpalona z U-156 torpeda. Chwilę później uderzyła druga. Okręt zaczął tonąć. Niemal natychmiast rozpoczęto akcję ratunkową. Brytyjczycy - co zrozumiałe - w pierwszej kolejności ratowali swoich rodaków. W dramatycznej sytuacji znaleźli się jednak ulokowani pod, zalewanym intensywnie wodą, podkładem włoscy jeńcy.
Doszło do wybuchu paniki. Ci jeńcy, którzy próbowali dostać się do szalup, byli przez strażników dźgani bagnetami, a niektórzy padli od kul. Wielu utonęło. W sumie na 1649 ofiar śmiertelnych, które zginęły w wyniku zatopienia "Laconii", około 1 tys. stanowili Włosi.
Śmiertelne żniwo byłoby zapewne większe, gdyby nie reakcja niemieckich marynarzy z U-156, którzy słysząc nawoływania znajdujących się w opresji sojuszników - znajdujących się w wodzie Włochów atakowały rekiny - podjęli akcję ratunkową.
Na pokład wynurzonego U-Boota dostało się początkowo 90 włoskich jeńców. Potem z godziny na godzinę liczba uratowanych - nie tylko Włochów, lecz także Polaków i Brytyjczyków - zaczęła w tempie geometrycznym rosnąć. Do okrętu podwodnego przybiły również szalupy z rozbitkami. Hartenstein o całej sytuacji poinformował adm. Dönitza. Ten początkowo zaaprobował fakt podjęcia akcji ratunkowej, kierując na miejsce katastrofy do pomocy dwa inne okręty podwodne - U-506 i U-507 - oraz włoski okręt podwodny "Cappellini".
Werner Hartenstein fot. Wikimedia Commons
Humanitarny odruch kmdr. ppor. Wernera Hartensteina został jednak nieprzychylnie odebrany przez narodowo-socjalistyczne kierownictwo w Berlinie. Adolf Hitler uważał, że U-156 nie powinien prowadzić żadnej akcji ratunkowej, tylko podjąć dalsze działania wojenne przeciw alianckiej flocie. Wobec takiego stanowiska kanclerza Dönitz nakazał Hartensteinowi odcięcie szalup z polskimi i brytyjskimi rozbitkami.
Dowódca U-156 polecenia nie wykonał. Nadał natomiast otwartym tekstem komunikat o prowadzeniu przez swój okręt akcji ratunkowej z prośbą do aliantów o chwilowy rozejm. Brytyjczycy potraktowali to jednak jako podstęp i nie podjęli żadnych kroków, by ratować rozbitków.
Po latach adm. Karl Dönitz w swojej autobiografii tak ocenił postępowanie aliantów: "Dzięki meldunkom z 'Laconii' i otwartemu radiogramowi U-156 w języku angielskim przeciwnik posiadał dokładną informację o zatopieniu statku i ciężkim położeniu rozbitków. Mimo to w ciągu czterech dni trwania akcji ratunkowej nie uczynił on niczego, by pomóc rozbitkom, wśród których znajdowało się około 1000 Brytyjczyków i Polaków. Wykorzystał natomiast okazję do zwalczania okrętów podwodnych".
Ta ostatnia konstatacja odnosiła się do ataku lotniczego wykonanego przez amerykański samolot bombowy typu Liberator 24 pilotowany przez Jamesa Hardena. 16 września 1942 r. wystartował on z Wysp Wniebowstąpienia, gdzie Amerykanie mieli swoją bazę lotniczą. Około godz. 9.30 zauważył U-156 z rozbitkami na pokładzie oraz z przyczepionymi wokół szalupami. Na okręcie była rozwinięta flaga Czerwonego Krzyża. Nie obroniła ona statku przed bombowym atakiem. Harden zanim go przeprowadził, skontaktował się jeszcze z dowódcą dywizjonu kpt. Robertem Richardsonem. Ten zaś wydał mu rozkaz zatopienia U-Boota. Po wojnie Richardson indagowany w tej sprawie tak ją skomentował: "Wydałem rozkaz zbombardowania rozbitków z 'Laconii'. Nie wiedzieliśmy, że znajdują się wśród nich Brytyjczycy. Ale nawet gdybyśmy o tym wiedzieli, nie robiłoby to nam różnicy. Tak czy owak wydałbym ten rozkaz. Była wojna i należało niszczyć okręty podwodne".
Zgodnie z wydanym poleceniem James Harden zaatakował U-156 bombami głębinowymi, powodując niewielkie uszkodzenia i doprowadzając do wywrócenia jednej z łodzi ratunkowych, które Hartenstein kazał odciąć w chwili, gdy dostrzegł, że amerykański samolot otwiera luki bombowe. Na szczęście rozbitków wkrótce podjęły francuskie okręty wojenne, a U-156 powrócił ze swojej misji do Niemiec. Admirał Dönitz, choć wściekły na kpt. Wernera Hartensteina za jego "zbyt humanitarne zachowanie", po powrocie z patrolu udekorował go Krzyżem Rycerskim Żelaznego Krzyża.
"Laconia Befehl"
Konsekwencją opisanych wydarzeń był wydany 17 września 1942 r. przez adm. Karla Dönitza rozkaz znany jako "Laconia Befehl", w którym nakazywał on: "Należy zaniechać wszelkich prób ratowania załóg zatopionych statków, a więc również wyławiania ludzi pływających w wodzie i umieszczania ich w łodziach ratunkowych, stawiania przewróconych łodzi ratunkowych, przekazywania rozbitkom żywności i wody. Ratunek ten sprzeczny jest z podstawowymi zasadami prowadzenia wojny, nakazującymi niszczenie nieprzyjacielskich statków i ich załóg".
Kilka miesięcy po wspomnianym incydencie, 30 stycznia 1943 r., kanclerz III Rzeszy awansował adm. Karla Dönitza na stopień Grossadmirala i mianował dowódcą niemieckiej Kriegsmarine. Funkcję tę Dönitz sprawował do 30 kwietnia 1945 r. Tego dnia, zgodnie z testamentem Adolfa Hitlera, objął funkcję prezydenta Rzeszy i naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych (z prawnego punktu widzenia była to bardzo wątpliwa nominacja, bo prezydent mógł być wybierany tylko w wyborach powszechnych).
Karl Dönitz fot. Wikimedia Commons
W ostatnich dniach wojny Dönitz postanowił uratować przed wpadnięciem w ręce bolszewików jak największą liczbę niemieckich uchodźców i żołnierzy. Tysiące z nich Kriegsmarine ewakuowała drogą morską na zachód w ramach operacji "Hannibal". Grossadmiral, mając świadomość całkowitej klęski militarnej III Rzeszy, podjął poprzez swojego wysłannika adm. Hansa-Georga von Friedeburga rozmowy z aliantami zachodnimi na temat kapitulacji. Układ kapitulacyjny dla wojsk stacjonujących w północnych Niemczech, Danii i Holandii zaczął obowiązywać od godz. 8 w dniu 5 maja 1945 r. 7 maja w Reims za zgodą Dönitza generał pułkownik Alfred Jodl podpisał akt bezwarunkowej kapitulacji niemieckich sił zbrojnych. 8 maja 1945 r. (9 maja wedle czasu moskiewskiego) kapitulację podpisano raz jeszcze na życzenie sowieckiego dowództwa w Berlinie.
23 maja 1945 r. ostatni prezydent Rzeszy został aresztowany i wkrótce stanął wraz adm. Erichem Raederem przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym w Norymberdze. Już sam pomysł postawienia przed sądem dowódców Kriegsmarine skrytykowali angielscy prawnicy. Krytyczną opinię w tej sprawie wyraził ekspert prawny admiralicji Humphrey Waldock. Wskazywał on, że akt oskarżenia jest wątły i oparty na niezbyt mocnych przesłankach.
Głównym zarzutem, na którym oparto akt oskarżenia wobec Dönitza, był wspomniany rozkaz "Laconia Befehl". Ponieważ sam rozkaz nie był sprzeczny z prawem wojennym, alianccy prokuratorzy zastosowali w odniesieniu do niego wykładnię rozszerzającą. Sugerowali, że w istocie stanowił on zachętę dla niemieckich marynarzy do ostrzeliwania rozbitków ze storpedowanych alianckich okrętów wojennych. Jako koronny argument przywołano przypadek masakry 31 rozbitków greckiego statku "Peleus". Dokonało jej 13 marca 1944 r. kilku marynarzy i oficerów z niemieckiego okrętu podwodnego U-852 pod wodzą Heinza-Wilhelma Ecka, który zresztą za tę zbrodnię skazany został wraz z dwoma podwładnymi na śmierć i rozstrzelany 30 listopada 1945 r. w Hamburgu.
Na oskarżenia wobec swojego dowódcy zareagowali dowódcy Kriegsmarine, składając oświadczenie o następującej treści: "My niżej podpisani oświadczamy, że Kriegsmarine wychowywana była przez swoich przełożonych w duchu poszanowania pisanych i niepisanych praw morza. Przestrzeganie tych praw i prowadzenie wojny morskiej po rycersku zawsze uważaliśmy za wymóg naszego pojęcia honoru". Znacznie poważniejszy charakter dla obrony Dönitza miały zeznania złożone na procesie przez adm. Chestera Nimitza - dowódcy amerykańskiej floty wojennej na Pacyfiku. Zeznał on, że strona amerykańska podobnie jak niemiecka zatapiała okręty japońskiej marynarki handlowej, nie udzielając rozbitkom żadnej pomocy.
Ostatecznie Karl Dönitz został skazany na 10 lat więzienia. Ponad 100 dowódców alianckich uznało wyrok za niesprawiedliwy i wyraziło to przekonanie w listach pisanych do wielkiego admirała. Najlepiej tę ocenę wyroku wyrażają słowa wypowiedziane przez admirała, a potem senatora USA Thomasa Harta: "Admirał Dönitz to w mojej opinii najwybitniejszy ze wszystkich dowódców niemieckich na morzu i lądzie, który w sposób absolutnie wyjątkowy kierował operacjami naszego najgroźniejszego przeciwnika - niemieckich okrętów podwodnych. Sposób dowodzenia nimi, a była to po większej części jego zasługa osobista, przewyższał wszystkie inne dokonania państw Osi w tej wojnie. Później, gdy Dönitz przejął dowództwo całości Kriegsmarine, było już zdecydowanie za późno na rzeczywisty, znaczniejszy sukces, niemniej nie popełnił na tym stanowisku żadnego błędu i nikt nie potrafiłby wywiązać się z tej funkcji lepiej od niego".
Admirał Karl Dönitz odbył w całości karę pozbawienia wolności i wyszedł z więzienia w Spandau w 1956 r. Zmarł w 1980 r. i został pochowany obok swoich dwóch synów, którzy jako niemieccy marynarze polegli podczas II wojny światowej.