Katarzyna Waśniewska: Madzia wypadła mi z rąk, nie rzuciłam dzieckiem
- Nie rzuciłam dzieckiem. Córeczka wypadła mi z rąk, zginęła przez moją nieuwagę - tłumaczy Katarzyna Waśniewska w szczerej rozmowie z "Super Expressem". Obwinia też Krzysztofa Rutkowskiego o wykorzystywanie jej i mówi, że sama narzeczona detektywa, Luiza, nazywała go manipulatorem i radziła, żeby mu nie wierzyć.
21.05.2012 | aktual.: 21.05.2012 10:49
Katarzyna Waśniewska teraz współpracuje z prokuraturą. Jak sama tłumaczy, wcześniej tak nie robiła, bo tak jej doradzał Rutkowski. Ma do niego żal, że robił sobie reklamę ich kosztem. - Mam żal o to, że wykorzystał nas do zrobienia sobie reklamy i że osłaniał się nami. Na przykład pan Krzysztof zaproponował nam konferencję w tym samym czasie, gdy sąd ogłaszał wyrok skazujący go. Użył mnie jako piłeczki do odbicia w stronę prokuratury, że niby wszystko jest sfingowane i prokuratura postępuje niegodziwie. Dlatego absolutnie nie chcę mieć z nim nic wspólnego - mówi matka Madzi.
Waśniewska opowiada też, jak traktowano ją w areszcie. - Dwie kobiety, z którymi byłam w celi, były jak mamy. Bardzo sympatyczne, bardzo otwarte, wspierały mnie. Inne nie były już miłe. Codziennie waliły w kratę - na dzień dobry i na dobranoc - mówi.
Katarzyna Waśniewska tłumaczy też, że nie czuje się niewinna. - To jednak przez moją nieuwagę Madzia nie żyje. Ale nie zrobiłam tego z premedytacją. Nie rzuciłam dzieckiem, jak mówiły rzekome przecieki ze śledztwa. Pytałam prokuratora, czy oni mają jakieś badania, które to potwierdzają... Prokuratura musi przeprowadzić badania. Za każdym razem, kiedy pojawiają się jakieś przecieki, pytam prokuratora, czy ma jakieś dokumenty, które to potwierdzą. Pytam się, skąd to media mają i słyszę, że to sobie dziennikarze wymyślili - opowiada.
Według niej szukanie przez Rutkowskiego współwinnej osoby śmierci Madzi, skompromituje go jako detektywa.
- Robię wszystko, żeby rozprawa sądowa odbyła się jak najszybciej. Ja po prostu chcę przyspieszyć sprawę. Jak dostanę rok więzienia, OK, pójdę. Wyjdę po roku. Bo nie wyobrażam sobie, żeby nagle zmienił się wobec mnie zarzut. Musiałby to być niesamowity przekręt - przekonuje.
Waśniewska tłumaczy też, dlaczego oszukała Rutkowskiego i błędnie wskazała ukrycie zwłok. - Po pierwsze dlatego, że pierwszą rzecz, jaką Krzysztof potem zrobił, to zadzwonił do dziennikarzy. Zrobiłam to zupełnie świadomie, celowo - mówi.