Katalonia chce niezależności - Baskowie mogą to wykorzystać
Kilkadziesiąt osobistości z katalońskiego świata kultury, nauki i gospodarki oraz 34 organizacje społeczne poparły apel opowiadający się za przeprowadzeniem referendum w sprawie niezależności Katalonii, regionu w północno-wschodniej Hiszpanii. Wyniki referendum mogą być kartą przetargową dla separatystów baskijskich w ich dążeniach do niepodległości.
Apel wystosowała platforma koordynująca referendum, które ma się odbyć w ciągu najbliższych miesięcy.
Dwanaście katalońskich dzienników, w tym "La Vanguardia" i "El Periodico", w artykułach redakcyjnych poparły tę inicjatywę. Dzienniki ostrzegły przed "słuszną odpowiedzią" społeczeństwa katalońskiego w przypadku "uwłaczenia jego godności" poprzez próby ograniczenia samorządności i "tożsamości katalońskiej".
Referendum w sprawie niezależności Katalonii ma być przeprowadzone w połowie grudnia najpierw w 115 gminach. Nie zaplanowano go w żadnej stolicy regionalnej ani w dużych miastach. Do głosowania uprawnionych jest 623 tys. ludzi w wieku powyżej 16 roku życia, mieszkańców tych gmin. Najwięcej - w okolicach Barcelony, Girony, Leridy i Tarragony.
Zgodnie z apelem, Katalończycy chcą stać się "niezawisłym narodem, w pełni uznawanym na arenie międzynarodowej". Tekst odnosi się do przegłosowanego w marcu 2006 roku nowego Statutu Katalonii, regulującego jej związki z państwem hiszpańskim. W preambule dokumentu Katalończyków uznano za "naród", co daje Katalonii prawo do zawierania umów międzynarodowych. Nowy Statut poszerzył także kompetencje lokalnego sądownictwa, administracji, oświaty, systemu bankowego i ubezpieczeniowego, a także wprowadził nowy model relacji finansowych, zgodnie z którym Katalonia zatrzyma większość zbieranych u siebie podatków.
Zmiana Statutu Katalonii to jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji premiera Hiszpanii Jose Luisa Rodrigueza Zapatero. Z obawy o utratę "spójności" Hiszpanii, konstytucyjnie określonej jako państwo "niepodzielne", opozycyjna prawicowa Partia Ludowa (PP) zakwestionowała prawie cały dokument.
Obecnie Statut jest przedmiotem debaty w Trybunale Konstytucyjnym, który ma się wypowiedzieć w sprawie jego zgodności z konstytucją Hiszpanii.
Hiszpańskie media komentowały, że apel o referendum "nie zrobił wrażenia" na Trybunale i debatował on na zupełnie inny temat. Tymczasem premier lokalnego rządu katalońskiego, Jose Montilla ostrzegł, że "nie zrezygnuje z żadnego celu wymienionego w Statucie".
Wcześniej premier Zapatero nawoływał do "zachowania spokoju" i poczekania do ogłoszenia decyzji Trybunału.
Zgodnie z informacjami prasowymi, Trybunał Konstytucyjny może zdecydować o wykreśleniu z tekstu dokumentu katalońskich "symboli narodowych" takich jak flaga czy hymn.
Katalonia jest najbogatszym regionem Hiszpanii, a jej mieszkańcy zdecydowanie opowiadają się za uniezależnieniem od Madrytu.
Organizacje tworzące platformę koordynującą referendum podkreślają, że inicjatywa tych konsultacji społewcznych nie wyszła od żadnej partii politycznej, ale jest "oddolna", wyszła od "społeczeństwa obywatelskiego".
Zdaniem komentatorów, wyniki referendum w Katalonii mogą stać się mocną kartą w walce separatystów baskijskich o niepodległość. W ślad za Katalonią mogą pójść także inne regiony Hiszpanii. Według ekspertów, oznacza to niebezpieczeństwo "bałkanizacji" kraju.