Kasjerka jak Herkules
Nasze badania lekarskie były fikcją - mówią pracownice Biedronek. Kasjerek sieci Biedronka nie badano, czy mogą ciężko pracować fizycznie, choć normą było rozładowywanie tirów z towarami - pisze "Gazeta Wyborcza".
02.05.2005 | aktual.: 02.05.2005 14:22
Według Stowarzyszenia Pokrzywdzonych przez JMD ciężką pracę fizyczną - bez wymaganych badań - wykonywała większość z ośmiu tysięcy pracowników Biedronek. W ub. tygodniu o braku tych badań zawiadomiło Prokuraturę Okręgową w Poznaniu, która prowadzi postępowanie w sprawie łamania praw pracowniczych przez zarząd spółki.
- Jeżeli kasjerki w sklepach Biedronki połowę swego czasu pracy poświęcały na rozładowywanie tirów, to nie sposób uznać, iż wykonywały one pracę tylko kasjerki, lecz pracę ładowaczy - napisało w zawiadomieniu stowarzyszenie.
- W skierowaniach kasjerek na badania Biedronka nie wskazywała, że będą musiały również wykonywać ciężką pracę fizyczną - mówi prawnik stowarzyszenia mec. Lech Obara. - Naraziło to tysiące osób na utratę zdrowia, kalectwo lub na śmierć, jak w przypadku Anety Glińskiej [zmarła pracownica usteckiej Biedronki - red.].
Wiceprzewodnicząca stowarzyszenia Bożena Łopacka (była pracownica elbląskiej Biedronki, która jako pierwsza wygrała sprawę z JMD; firma odwołała się; w maju proces zacznie się od nowa) dodaje: - Biedronka jest jedyną w Polsce siecią, która nie zatrudniała magazynierów. To działanie dla zysku, bo musieliby wydać więcej na wynagrodzenia. Ale kij ma dwa końce. Teraz setki, jeśli nie tysiące pracowników może domagać się odszkodowań za utratę zdrowia.
Z pomocą stowarzyszeniu przyszedł Stanisław Gorczyca, poseł PO. Kilka dni temu wysłał interpelację do ministra sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa. (PAP)