Kasa albo sąd
Albo zwrot kosztów i odszkodowanie, albo sprawa trafi do sądu - list o takiej treści przesłała władzom Wałbrzycha Jennifer Pejcinovic, przedstawicielka firmy, która wynajęła w 1999 roku część Zamku Książ.
Heritage Int. - firma Pejcinovic miała stworzyć w zamku 200 luksusowych apartamentów dla zagranicznych turystów. Do tej pory prace właściwie nie ruszyły z miejsca. Władze miasta zdecydowały więc o rozwiązaniu umowy. Przedstawiciele Heritage twierdzą jednak, że to zarząd miasta winien jest zaistniałej sytuacji i nie godzą się na odstąpienie od porozumienia.
Lista zarzutów, które Pejcinovic stawia miastu jest bardzo długa. Z pisma, które otrzymał przewodniczący Rady Miejskiej Bogusław Dyszkiewicz możemy się m.in. dowiedzieć o "fałszywych oskarżeniach", "licznych szykanach" i nieodpowiedzialności przedstawicieli władz miejskich. "Nie możemy zrozumieć jadowitych, nasyconych nienawiścią wypowiedzi w mediach prominentnych urzędników" - napisała Angielka.
Ten list nie ma dla nas większego znaczenia, podjęliśmy już odpowiednie kroki w sprawie rozwiązania umowy z Heritage.Int. Trwają odpowiednie procedury - mówi rzecznik UM, Marek Szeles.
Miasto czeka również na decyzję kolegium odwoławczego, do którego zwróciła się Pejcinovic w sprawie jej zameldowania w zamku. Ostatniego marca minął jego termin, a "goście ze Zjednoczonego Królestwa" nadal urzędują w Książu.
Nowe Wiadomości Wałbrzyskie
(MM/acid)