Karetka nie przyjechała, dziecko umarło na posocznicę
10-miesięczny Szymon, do którego nie przyjechała karetka pogotowia, zmarł na posocznicę, czyli sepsę - wykazała sekcja zwłok. Większość przypadków tych zachorowań kończy się niestety śmiercią. Zdaniem prowadzących śledztwo, nie zmienia to jednak faktu, że dyspozytorka zaniedbała swoje obowiązki i nie wysłała karetki do chorego dziecka.
12.01.2004 | aktual.: 12.01.2004 14:28
Na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, dyrektorzy szpitala i pogotowia ratunkowego jednoznacznie ocenili, że był to kardynalny i karalny błąd. Kobieta została dyscyplinarnie zwolniona.
Andrzej Czerniewski, kierownik Działu Ratownictwa Medycznego stwierdził, że na podstawie podanych przez matkę niemowlęcia objawów dyspozytorka powinna od razu rozpoznać chorobę i natychmiast wysłać karetkę.
"Objawy wskazywały na to, że jest to wyjazd, który wymaga pilnej interwencji pogotowia. A karetka nie wyjechała. Dyspozytorka po takich objawach, po szkoleniu które odbyła, powinna wysłać karetkę. Bez względu na to, czy była w stanie postawić takie rozpoznanie, czy nie, chodziło o dziecko i karetka musi wyjechać" - podkreślił kierownik Działu Ratownictwa Medycznego.
Kierownik Pogotowia rozmawiał z dyspozytorką rano w sobotę. Według niego, kobieta była przerażona, miała olbrzymie wyrzuty sumienia, była w szoku. "Trafiła na oddział psychiatryczny, ponieważ istniała możliwość, że sobie zrobi krzywdę. Poczuwała się do tej winy" - dodał kierownik pogotowia.
Elbląska prokuratura czeka na opinię biegłego, który ma stwierdzić, czy dziecko przeżyłoby, gdyby pomoc nadeszła szybciej. Na razie, postępowanie prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci.
Dyspozytorce jeszcze nie postawiono zarzutów, ponieważ przebywa w szpitalu. Lekarze mówią, że może tam spędzić nawet ponad miesiąc.
Jeżeli okaże się, że dla dziecka nie było ratunku, prokuratura może zmienić ewentualne zarzuty. Być może wtedy dyspozytorka odpowie za to, że nie udzieliła pomocy i naraziła życie człowieka.