Kard. Stefan Wyszyński podczas obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski© FORUM | RSW

Ks. Prusak: Kardynał Wyszyński, "papież dla Polaków"

Marcin Makowski

W niedzielę 12 września odbyła się beatyfikacja kard. Stefana Wyszyńskiego. - Myślę, że dzisiaj nie ma szans na drugiego takiego prymasa - mówi w rozmowie z WP ks. Jacek Prusak.

Od redakcji: rozmowa została przeprowadzona na dwa dni przed uroczystością.

Marcin Makowski: Jakie dziedzictwo zostawia dzisiaj polskiemu Kościołowi kard. Wyszyński?

Ks. Jacek Prusak, jezuita, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego": Odpowiedź na to pytanie jest złożona, bo współczesny Kościół i wierni nadal mogą czerpać inspiracje z kard. Wyszyńskiego, tyle tylko, że czasy, w których żył, znacząco różnią się od naszych.

Ks. Jacek Prusak
Ks. Jacek Prusak© East News | Wojciech Stróżyk

Różni się nie tylko model Kościoła, ale również kształt społeczeństwa. Jeszcze jedna rzecz jest w tej kwestii ważna. Postać prymasa jest kluczowa dla zrozumienia polskiego katolicyzmu, ale równocześnie nie rozwinął się znaczący kult jego świętości. Jest bardziej figurą historyczną niż popularnym świętym.

Z czego to wynika?

Jeden z powodów jest być może prozaiczny, ale nie można go pominąć w procesie kanonizacyjnym. Kardynał pozostawił po sobie bardzo dużo pism, które nie zostały jeszcze w całości wydane. Ocena tego materiału zajęła więc dużo czasu.

Drugi powód to Jan Paweł II. Choć jeszcze za życia Wyszyńskiego został papieżem, był nim ponad dwie dekady później - siłą rzeczy uwaga większości polskich katolików była skupiona na biskupie Rzymu.

Być może kult Stefana Wyszyńskiego byłby silniejszy, gdyby na tronie stolicy Piotrowej nie zasiadł nasz rodak. Gdzieś w tle, po upadku komunizmu, nastąpił także radykalny zwrot w postrzeganiu roli Kościoła w państwie, zaczęliśmy podlegać procesom obecnej na Zachodzie laicyzacji.

Trudno porównywać wyzwania czasów PRL-u z dzisiejszymi, ale czy nie ma ksiądz wrażenia, że po ludziach formatu kard. Wyszyńskiego zapanowała w dzisiejszym Episkopacie pustka? Próżnia autorytetu?

Wyszyński i Wojtyła, bo oni się uzupełniali, to były bardzo silne osobowości, które mogły błyszczeć również ze względu na historyczne wyzwania, z którymi się mierzyli.

Przecież Wyszyński pełnił przez długi czas de facto rolę "papieża dla Polaków". Zakres władzy, jaką posiadał w kraju, nie odpowiadał żadnemu innemu biskupowi w żadnym innym państwie świata.

Prymas siłował się z ówczesną władzą, próbował szukać względnego porozumienia z komunistami, ale równocześnie z nimi walczył. Pamiętajmy, że wtedy wszystko było prostsze.

W jakim sensie?

Panował prosty podział - naród kontra władza, a po stronie narodu - Kościół. Takiej sytuacji w tej chwili nie mamy, nawet jeśli Episkopat twierdzi, że jest inaczej. Kościół przestał być mediatorem w sporach społecznych, tylko stał się jego częścią. Niestety niektórym biskupom wydaje się, że są tacy jak Wyszyński. Ale dzisiaj wśród hierarchii nie ma nikogo zbliżonego statusem i charyzmą. Nie ma twarzy polskiego Episkopatu, opinie są rozmyte, a jego ranga moralna z dnia na dzień spada.

Zapytam w takim razie inaczej - czy dzisiaj ktoś taki jak kard. Stefan Wyszyński w ogóle mógłby funkcjonować?

To nie jest oczywiste pytanie. Wśród biskupów panuje nostalgia za Wyszyńskim, ale tak naprawdę za figurą polityczną w koloratce. Za kimś, kto zaprowadziłby porządek w tym zmieniającym szybko się świecie, z którego znika to, w czym sami się wychowywali. Jako ksiądz spotykam się również z opiniami polityków, że "gdyby taki Wyszyński pojawił się w Episkopacie, to my - władza - wiedzielibyśmy z kim rozmawiać", oraz że "wszystko byłoby łatwiej załatwić".

Tymczasem nikt z polskich biskupów nie wychodzi przed szereg, a jak wyjdzie, to w problematyczny sposób. Myślę, że dzisiaj nie ma szans na drugiego takiego prymasa, a jego podróbki są jeszcze bardziej problematyczne.

Podróbki?

Tak. Często chowają się za hasłami i postawą "niezłomnego prymasa", a w rzeczywistości promują katolicyzm w odmianie narodowej, a nawet państwo chrześcijańskie, wyznaniowe.

To oczywiście nadużywanie jego postaci do katolickiej ideologii, nacjonalizmu przebranego za religię. Z tych powodów Wyszyński pozostaje w świadomości jako wybitny strateg i człowiek, który potrafił przeciwstawić się komunizmowi, ale niekoniecznie jako model do działania w Kościele w XXI-wieku.

Co mógłby powiedzieć kard. Wyszyński, gdyby dzisiaj spojrzał na polski Kościół? Czym się zdziwić, czemu powiedzieć "non possumus"?

Myślę, że byłby zaskoczony degrengoladą moralną wśród swoich własnych kompanów w piuskach.

Zwłaszcza jej skalą, choć przecież nie był naiwnym człowiekiem. Za jego czasów też były problemy, ale wspólny cel jednoczył wiernych i ich księży. Ogólne wrażenie jest takie, że choć wielu hierarchów chętnie powoływało się na dziedzictwo prymasa tysiąclecia, to nie szły za tym ich czyny.

Wrażenie jest takie, że Episkopat nie dorósł do dziedzictwa zarówno Wyszyńskiego, jak i Wojtyły. Może to myślenie życzeniowe, ale wydaje mi się jeszcze, że kardynał powiedziałby, żebyśmy przestali się bać i szukać wszędzie wroga, a zaczęli działać. On miał wroga na karku, ale działał, a my często wymyślamy wrogów, aby znaleźć sobie zajęcie.

Minister edukacji nauki Przemysław Czarnek ostatnio często wypowiada się na temat błogosławionego, deklarując, że "dzieci chętnie poznają osobę kardynała Wyszyńskiego". Czy to dobra droga do popularyzacji ludzi Kościoła i świętych?

Dla mnie ta droga jest wątpliwa z dwóch powodów. Po pierwsze jest upolityczniona, co nie znaczy, że polska młodzież nie powinna znać takich postaci jak Stefan Wyszyński.

Po drugie nie powinien się za nią zabierać minister, który - sądząc po jego wypowiedziach - sam nie rozumie chrześcijaństwa, a promuje katolicyzm, który raczej młodzież odstrasza. To raczej młodzież zrazi do zainteresowania się świętym kardynałem.

Te uwagi krytyczne można usłyszeć również wśród zwolenników obecnego rządu i polityków Zjednoczonej Prawicy, choć oczywiście w kuluarach. Minister Czarnek robi Wyszyńskim reklamę swemu ugrupowaniu politycznemu, nawet jeśli osobiście wierzy w to, co mówi. Dużo wskazuje na to, że jego wysiłki przyniosą odwrotne efekty.

W takim razie jak ksiądz by opowiedział o kard. Wyszyńskim młodym ludziom? Na co zwrócił uwagę?

Jego dziedzictwem jest troska o naród. Pytanie, w jakim stopniu młode pokolenie rozumie takie pojęcie jak "naród", ale można je sprowadzić o poziom niżej. Chodzi o troskę o ludzi. Zwłaszcza tych, którzy są najbardziej narażeni na szykany i spychani na margines. Podkreśliłbym także jego niezłomność. Bycie wiernym swoim przekonaniom do końca, także z narażeniem życia i zdrowia. Wyszyński to również przykład, że jeśli ma się silną wiarę, można się konfrontować z rzeczami, które wydają się przekraczać możliwości jednego człowieka.

Prymas był również człowiekiem pojednania.

Tak, to bardzo ważna cecha, zwłaszcza dzisiaj. Nie można zapomnieć, co zrobił dla pojednania polsko-niemieckiego po wojnie. A przecież wtedy nie brakowało wśród duchownych i wiernych krytyków takiego kursu.

To złożona, w dobrym tego słowa znaczeniu, postać. Wiele tych rzeczy można z powodzeniem pokazywać młodym i ich inspirować do otwartości na sąsiadów oraz ludzi doświadczanych niesprawiedliwością społeczną czy dotkniętych przez los.

W końcu przez lata Stefan Wyszyński pracował w ośrodku dla niewidomych w Laskach.

To kolejna uniwersalna cecha warta naśladowania. Kardynał nie był tylko liderem religijnym i politycznym, ale kimś szczerze współczującym, empatycznym.

Jego dziedzictwo warto pogłębiać, ale musimy w tym samym czasie uważać na pułapkę sprowadzenia go do nacjonalistycznego wymiaru wiary.

Młodzi Polacy, dla których PRL jest prawie jak średniowiecze, mogą znaleźć w prymasie tysiąclecia kogoś aktualnego, ale trzeba to robić z głową.

Jak uda się to zadanie oraz "uruchomienie" jego kultu jako świętego - to pytanie pozostawiam otwarte.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (30)