Kard. Nycz o konklawe: nie wykluczam żadnej możliwości
Kard. Kazimierz Nycz nie chce spekulować, czy nowym papieżem może być kardynał spoza Europy, ale - jak mówi - nie wyklucza żadnej możliwości. Uważa, że kardynałowie dokonają wyboru kierując się potrzebami i wyzwaniami stojącymi przed Kościołem.
10.03.2013 | aktual.: 10.03.2013 11:30
Polska Agencja Prasowa: Jakie odczucia towarzyszą księdzu kardynałowi przed pierwszym konklawe, w którym będzie uczestniczył? Czy czuje ksiądz kardynał ciężar odpowiedzialności?
Kard. Nycz: - Jest to dla mnie nowa sytuacja. Nigdy nie przeżywałem takiego wydarzenia. To moje pierwsze konklawe, więc mogę sobie tylko wyobrażać szczegóły dotyczące jego przebiegu. Odczuwam wielką odpowiedzialność za Kościół - nie tylko moją osobistą, ale całego grona kardynalskiego, któremu powierzono zadanie wyboru nowego papieża. Szczególność tego konklawe wynika z tego, że następuje ono po złożeniu urzędu przez Benedykta XVI. Trzeba powiedzieć, że jest to bardzo ważny moment dla Kościoła powszechnego.
Jak przygotowywał się ksiądz kardynał do udziału w konklawe?
- Nie było szczególnych przygotowań. Kiedy dowiedziałem się, że papież złoży swój urząd zacząłem nad tym rozmyślać i tak, jak człowiek wierzący, starałem się więcej modlić, żeby być bardziej otwartym na działanie Ducha Świętego. Myślę, że to jest najlepsze przygotowanie.
Czy rezygnacja Benedykta XVI, argumentowana podeszłym wiekiem i brakiem sił, może być odebrana przez kolegium kardynalskie jako wskazanie, że obecnie Kościół potrzebuje znacznie młodszego papieża?
- Myśląc po ludzku taka argumentacja mogłaby mieć swoje uzasadnienie. Trzeba jednak pamiętać, że po długim pontyfikacie Jana Pawła II, zakończonym chorobą i cierpieniem, można było się spodziewać, że kardynałowie wybiorą kogoś znaczenie młodszego, a tak się nie stało. Kardynał Joseph Ratzinger w momencie wyboru na papieża miał 78 lat. Nie uważam, że nowy papież musi być koniecznie młody. Kardynałowie przeanalizują potrzeby i wyzwania stojące przed Kościołem, a następnie będą szukać osoby, która zgodnie z wolą Bożą, może im sprostać.
Jaka jest szansa, że papieżem pierwszy raz w historii zostanie kardynał spoza Europy? Niektórzy komentatorzy uważają, że jest jeszcze za wcześnie dla Kościoła na taki wybór.
- Nie jestem zwolennikiem dywagacji na temat tego, czy to za wcześnie, czy nie. Nie będę spekulował, ale nie wykluczam żadnej możliwości. Kiedy po 400 latach zostawał papieżem kard. Karol Wojtyła, to byli tacy, którzy sobie tego w ogóle nie wyobrażali. Nawet nasz wielki prymas kard. Stefan Wyszyński wypowiadał się, że nowym papieżem powinien zostać Włoch, bo papież jest biskupem Rzymu. Okazało się inaczej, wybrano Polaka, a jego pontyfikat został określony mianem wielkiego.
Czy zgodzi się ksiądz kardynał z opiniami niektórych watykanistów, że po niespodziewanej i pierwszej od kilkuset lat rezygnacji papieża Kościół znalazł się w momencie przełomowym?
- Nie patrzyłbym na to w kategoriach momentu przełomowego. Dyskusja o rezygnacji papieża trwała już w czasie pontyfikatu Jana Pawła II. Decyzja Benedykta XVI była odważna, bo od bardzo dawna nie podjął jej żaden papież. Była to też decyzja pouczająca dla innych, by patrzyli na Kościół w kategoriach miłości i odpowiedzialności, a nie tylko własnego punktu widzenia. Jest to też decyzja w pewnym sensie wzorcowa, ponieważ może pomóc niektórym osobom w Kościele, pełniącym różne urzędy, w podjęciu decyzji o odejściu. Nie chodzi o ucieczkę od krzyża i problemów, bo papież od niczego nie uciekł, ale o troskę o to, by przyszedł ktoś, kto wniesie nowe siły.
Przed jakimi wyzwaniami z życia Kościoła i świata stanie nowy papież? Jakie decyzje będzie musiał podejmować w pierwszych miesiącach pontyfikatu?
- Obraz i problemy Kościoła na pewno nie są takie, jak często pokazują media. Zasadniczym zadaniem Kościoła jest głoszenie Ewangelii i sprawowanie sakramentów - to jest podstawowe wyzwanie, przed którym staje każdy papież. Nowy pontyfikat jest zawsze kreatywną kontynuacją poprzednich. Papież wnosi w ten urząd swoją osobowość, talenty i doświadczenia. Tak będzie także i w przypadku nowego Ojca Świętego. Trudno dziś mówić o szczegółach.
W jednym z wywiadów Benedykt XVI podkreślał, że wśród 1,2 mld katolików na całym świecie jest wielu, którzy tak naprawdę "wewnętrznie wcale nie przynależą do wspólnoty". Jakie kierunki działań musi obrać współczesny Kościół, by przyciągać tych, którzy od niego odchodzą?
- Z jednej strony liczba katolików w świecie stale rośnie, z różnych powodów: działalności misyjnej, demografii w krajach Azji i Afryki, gdzie rodziny są liczne. Sprawa oceny stopnia przynależności do Kościoła jest bardzo delikatna. Zawsze były, są i będą kręgi takiej przynależności: niektórzy są bardzo blisko związani z Kościołem i mają głęboką wiarę, są tacy, którzy znajdują się w środku lub na peryferiach. Jest to dynamiczny proces, który toczy się od wieków, także w naszym pokoleniu. Kościół zawsze stawał przed problemem szukania tych, którzy słabli i byli na obrzeżach, ale także przed zadaniem głoszenia Ewangelii tym, którzy nigdy Chrystusa nie poznali.
Nie chodzi o liczbę katolików, ale o to, by Kościół był wspólnotą żywą i dawał chrześcijańskie świadectwo dla współczesnego świata.
W ostatnich miesiącach media informowały o wycieku dokumentów z Kurii Rzymskiej, tzw. aferze Vatileaks. Benedykt XVI zlecił kardynałom wyjaśnienie tej sprawy. Czy nowy papież będzie musiał zmierzyć się z tym problemem?
- Nowy papież stanie przed wszystkimi sprawami i problemami dotyczącymi Kurii Rzymskiej. Ta sprawa jest eksponowana w dyskusji przy szukaniu przyczyn rezygnacji Benedykta XVI. Często odbywa się to na zasadzie sensacji i przejaskrawień. Ja wierzę temu co powiedział papież, który podkreślał, że odchodzi z powodu braku sił.