Kard. Henryk Gulbinowicz: po śmierci Józefa Stalina odprawiłem mszę za jego duszę
- Może w Kościele są księża, którzy mają luksusy, ale większość z nas żyje skromnie i pokornie. Wciąż pamiętam, jak potrafiłem żyć za 200 zł przez cały miesiąc. Kościół musi być jeszcze bardziej pokorny względem grzeszników. Mało kto o tym wie, ale ja po śmierci Józefa Stalina odprawiłem mszę za jego duszę - powiedział kard. Henryk Gulbinowicz w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Kardynał opisuje, że mszę za Stalina odprawił będąc na drugim roku studiów teologicznych na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. - Pewnego marcowego poranka roku 1953 zszedłem wcześnie rano, przed godziną szóstą, do klasztoru sióstr zakonnych odprawić mszę świętą. Nagle zaczepiła mnie nieznana mi niewiasta, pytając, czy słyszałem, że Stalin umarł - wspomina.
Kobieta pracowała jako sprzątaczka w Urzędzie Wojewódzkim i tam usłyszała wiadomość o śmierci Stalina. - Patrząc mi w oczy zapytała: "czy ktoś pomodli się za duszę Stalina?". We mnie, jakby piorun strzelił. Przecież wiadomo było, ile ten człowiek ma na swoim sumieniu. Ale ta prosta kobieta wiedziała, że miłosierdzie Boże nikogo nie odrzuci, jeśli tylko człowiek będzie żałował za swoje winy - mówi kardynał. I dodaje: "prosta sprzątaczka nauczyła mnie pokory nawet dla największych łajdaków". Gulbinowicz odprawił mszę za duszę Stalina. - Od tamtego czasu wiem, jak ważna jest pokora i otwartość na grzeszników - przyznaje.
Kardynał pytany, jakich zmian możemy się spodziewać za pontyfikatu papieża Franciszka, wyraża przekonanie, że obejmą one reformy w Kurii Rzymskiej. - Na pewno dojdzie do uproszczenia ceremonii kościelnych, co będzie częścią odchodzenia od bizantynizmu i zwrotem w stronę prostoty franciszkańskiej. Słowa Franciszka, że Kościół ma być ubogi i ma się zająć ubogimi, są bardzo dobrym znakiem - ocenia.