Kara bez wyroku
Miał dobrą pracę, narzeczoną i plany na życie. Po ponad trzech latach w areszcie nie ma do czego wracać. Chociaż w sprawie Maćka Dobrowolskiego nie zapadł żaden wyrok, sąd już go ukarał. "Do Rzeczy" dotarło do uzasadnienia postanowienia o przedłużeniu aresztowania.
W ubiegłym tygodniu sąd po raz kolejny przedłużył areszt Maćkowi Dobrowolskiemu. Mężczyzna, którego pomówił skruszony diler narkotyków, siedzi już za kratkami aresztu śledczego 40 miesięcy. Blisko 60 rozpraw nie wystarczyło, by orzec o jego winie lub niewinności.
- Wciąż nie potrafię zrozumieć, jak można człowieka bez wyroku trzymać tak długo za kratkami. Jego już zniszczono. Maciek miał dobre życie, ciekawą pracę, dziewczynę, miał zaplanowany ślub - mówi Jerzy Dobrowolski, ojciec Maćka. - Teraz nie ma już nic. Pracy nie ma, partnerka też odeszła - straciła nadzieję, że Maciek kiedykolwiek wyjdzie.
Ta sprawa budzi tak poważne wątpliwości, że osobiste poręczenia za Dobrowolskiego złożyło wiele znanych osób. W akcję w sprawie aresztowanego mężczyzny włączył się między innymi Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego. - Wydaje mi się, że sąd zastosował środki zbyt radykalne - mówi Ołdakowski. - Przetrzymywanie kogoś bez wyroku 40 miesięcy w areszcie śledczym naprawdę niepokoi. Pokazuje to także społeczna masowość protestu w obronie Maćka - dodaje.
Wyjaśnień w tej sprawie od prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości zażądał prezydent Andrzej Duda.
Wątpliwy świadek
Problemy Dobrowolskiego zaczęły się w 2012 r. To wtedy, po zainicjowanej przez ówczesnego premiera Donalda Tuska akcji, kibice piłkarscy z dnia na dzień stali się medialnym wrogiem numer jeden. Maciek też jest kibicem. Ma 34 lata, ukończone studia i nigdy nie był karany. Jako fan stołecznej drużyny prowadził doping na jednej z trybun, współredagował tygodnik "Nasza Legia".
- Maciek pisał teksty poświęcone sprawom kibicowskim. Był głównym organizatorem charytatywnego "Meczu dla Wojtka" z holenderskim ADO Den Haag - opowiada Piotr Kucza, dziennikarz i fotoreporter, a prywatnie kolega Maćka. Cały dochód z tego meczu został przeznaczony na pomoc dla kibica chorego na sarkoidozę.
Wyjazdy do Holandii okazały się dla Dobrowolskiego gwoździem do trumny. 28 maja 2012 r. do jego mieszkania na Mokotowie wpadli bowiem policyjni antyterroryści. Skuty w kajdanki trafił do aresztu śledczego. Prokuratura postawiła mu zarzuty współudziału w przemycie do Polski z Holandii dużej ilości narkotyków. Miał jako tłumacz pomagać gangowi "Szkatuły". Akt oskarżenia przygotowano na podstawie zeznań jednego świadka - Marka H. ps. Hanior, byłego dilera narkotyków, który w zamian za współpracę ze śledczymi zyskał status świadka koronnego.
Od ponad trzech lat prowadząca postępowanie sędzia Aleksandra Kussyk z warszawskiego sądu okręgowego nie była w stanie rozstrzygnąć o winie lub niewinności Macieja Dobrowolskiego. Za to co trzy miesiące wnioskuje o przedłużenie dla niego aresztu tymczasowego. - Areszt tymczasowy generalnie nie powinien trwać trzy lata, jest w tym coś niepokojącego, że jest tak długo przedłużany. Niejednokrotnie Polska z tego powodu przegrywała sprawę przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu - komentuje prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości.
Dlaczego więc sędzia po raz kolejny wnioskowała o przedłużenie aresztu, a sąd apelacyjny uznał wniosek za zasadny? - Oskarżonym grozi wysoka kara, zachodzi też obawa, że będą utrudniać postępowanie - stwierdził sędzia Rafał Kaniok. To jedyne uzasadnienie, jakie wydał sąd, który utajnił przed dziennikarzami posiedzenie.
Uzasadnienie postanowienia o przedłużeniu aresztowania. Nowe fakty
"Do Rzeczy" dotarło jednak do uzasadnienia postanowienia o przedłużeniu aresztowania, jakie 10 sierpnia przygotowała sędzia Kussyk. Przekonuje w nim, że oskarżony będzie próbował wpływać na świadków i przebieg procesu. I twierdzi, że robi to, nawet będąc za kratkami, bo... zaalarmował o swojej sytuacji media.
Zdaniem sędzi liczne publikacje i dyskusje w Internecie prowadzą do ujawnienia dowodów. Wreszcie oburza się, że poprosił o interwencję Helsińską Fundację Praw Człowieka, a ta swoją krytyczną dla sądu ekspertyzę udostępniła mediom, zanim sąd mógł się z nią zapoznać.
Emocji rzeczywiście nie brakuje. Sędzia zaostrzyła zasady pobytu Maćka w areszcie. Zabroniła mu kontaktów telefonicznych z adwokatami, zakazała też widzeń z rodziną przy stoliku. Z rodzicami Dobrowolski może rozmawiać tylko przez pleksiglasową szybę i tylko cztery razy w miesiącu. Zdesperowany mężczyzna złożył pozew przeciwko sędzi, wnosząc o zakazanie jej podejmowania decyzji naruszających jego prawo do obrony. Sprawa zacznie się 1 października.
W najbliższych dniach sąd apelacyjny kolejny raz będzie decydował, czy Maciek może wyjść na wolność. Jego ojciec zaczyna tracić nadzieję. - Media piszą o nieprawidłowościach, działania sądu krytykują wybitni prawnicy i nic się nie dzieje - mówi nam Jerzy Dobrowolski.
Wiary nie tracą za to przyjaciele przetrzymywanego w areszcie mężczyzny. Zorganizowali w Internecie akcję #uwolnicMacka. Chcą przekonać sąd, by Maciek mógł odpowiadać z wolnej stopy. Zyskali poparcie ponad 20 tys. osób.
Osobiste poręczenie za Maćka napisali Hirek Wrona oraz Marek Sierocki. Podobnie zrobili między innymi Zbigniew Boniek, wszyscy piłkarze oraz prezesi Legii Warszawa, a także Artur Boruc, bramkarz polskiej kadry narodowej, Jakub Bednaruk, trener reprezentacji Polski juniorów w siatkówce, bokser Andrzej Fonfara, trener Pogoni Szczecin Czesław Michniewicz, Kazik Staszewski i Muniek Staszczyk oraz politycy, a wśród nich: Andrzej Rozenek, Ryszard Kalisz, Roman Kosecki, Bartosz Kownacki i Przemysław Wipler.
Całość tekstu do przeczytania w bieżącym numerze.