"Kanibal z Rotenburga" protestuje przeciwko filmowi
Armin Meiwes, 44-letni niemiecki informatyk
odbywający karę więzienia za zabicie i zjedzenie człowieka,
protestuje przeciwko wejściu na ekrany filmu opowiadającego o jego
zbrodni.
09.01.2006 | aktual.: 09.01.2006 19:17
Proces mężczyzny, okrzykniętego przez media "kanibalem z Rotenburga", wznowiony zostanie w najbliższy czwartek na wniosek Trybunału Federalnego - niemieckiego Sądu Najwyższego.
Adwokat skazanego Harald Ermel zapowiedział, że zwróci się do sądów w Niemczech i USA o wydanie decyzji o tymczasowym wstrzymaniu rozpowszechniania filmu, który miał wejść na ekrany niemieckich kin 9 marca.
Wyprodukowany przez amerykańską firmę Atlantic Streamline film ukazuje Meiwesa jako "bestialskiego mordercę" i narusza jego dobra osobiste - argumentuje adwokat. Skazany zapowiadał wcześniej, że spisze w więzieniu swoje wspomnienia.
Sąd w Kassel skazał dwa lata temu Meiwesa na osiem i pół roku więzienia. Niemiecki informatyk poznał swoją ofiarę przez Internet, po zamieszczeniu ogłoszenia: "Przyjdź do mnie, a zjem twoje pyszne ciało". Meiwes zabił w marcu 2001 r. Bernda B., berlińskiego inżyniera, który odpowiedział na ogłoszenie, poćwiartował go i zjadł część zwłok. Zbrodnię nagrał na taśmę wideo.
Sędziowie zakwalifikowali czyn "kanibala" jako umyślne zabójstwo, a nie morderstwo. Uznali, że zabicie i zjedzenie zwłok było "częścią porozumienia" między sprawcą zbrodni a ofiarą. "Dla obu stron druga osoba była instrumentem do spełnienia własnych dążeń" - stwierdzono w uzasadnieniu. Sam oskarżony twierdził podczas procesu, że wyrządził swej ofierze przysługę.
Zdaniem Trybunału Federalnego, sąd niższej instancji nie uwzględnił wielu przesłanek wskazujących na popełnienie przez skazanego nie zabójstwa, lecz morderstwa. Dlatego Trybunał skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia, tym razem do sądu we Frankfurcie nad Menem.
Jacek Lepiarz