Kandydat białoruskiej opozycji zabiega o wsparcie w USA
Przebywający z wizytą w USA kandydat białoruskiej opozycji na prezydenta Aleksander Milinkiewicz stara się przekonać polityków amerykańskich, aby USA nie zmniejszały pomocy dla białoruskich sił demokratycznych i zharmonizowały z UE politykę wobec Białorusi.
25.05.2010 | aktual.: 26.05.2010 08:58
Milinkiewicz obawia się, że w dążeniu do poprawy stosunków z Rosją administracja prezydenta Baracka Obamy zepchnęła na dalszy plan popieranie niezależnych ruchów obywatelskich w krajach byłego ZSRR.
- Polityka amerykańska trochę zmieniła priorytety. Widzimy, że Amerykanie wycofują się ze wsparcia dla społeczeństwa obywatelskiego i wolnych mediów. Chcemy ją przekonać, że ważna jest kontynuacja wsparcia wolności na Białorusi - powiedział Milinkiewicz po rozmowach z przedstawicielami administracji i Kongresu.
Białoruski kandydat odbył spotkania na Kapitolu z prominentnymi ustawodawcami, m.in. z republikańskim senatorem Johnem McCainem, byłym kandydatem na prezydenta i współprzewodniczącym Komisji Helsińskiej przy Kongresie, oraz z demokratycznym kongresmanem Alcee Hastingsem.
W Departamencie Stanu przyjął Milinkiewicza wicedyrektor wydziału europejskiego Larry Silvermann, odpowiedzialny za stosunki USA z Ukrainą, Białorusią i Mołdawią.
Zapytany czy jego postulaty spotkały się ze zrozumieniem i przychylnym przyjęciem, Milinkiewicz odpowiedział, że jego głównym celem było przekonanie Amerykanów do wspólnej polityki wobec Białorusi z Unią Europejską.
- Przychylność jest, zrozumienie jest, ale nie ma tak od razu, że wszystko się zmieni. Ja nie myślę, że mam takie możliwości. Ale spotkania są bardzo ważne. Chodzi nam przede wszystkim o to, aby była koordynacja i współpraca między USA a Unią Europejską, aby mówili jednym głosem. Wtedy będziemy mieć dobre wyniki, chociaż wszystko zależy nie od Unii ani od Stanów, tylko od nas - powiedział.
Dodał, że zależy mu m.in. na wsparciu dla niezależnej telewizji Biełsat, której oglądalność osiągnęła już 7%, oraz programy pomocy dla represjonowanych. - Polska ma takie programy współpracy; ważne, żeby inne kraje też się dołączały - powiedział.
Białoruskiemu kandydatowi towarzyszą polscy europosłowie, Krzysztof Lisek i Jacek Protasiewicz z PO.
Ten ostatni poinformował, że Departament Stanu USA zapewnił Milinkiewicza, iż pomoc na wsparcie demokracji na Białorusi nie będzie w tym roku zmniejszona, a w przyszłym może się nawet zwiększyć.
Milinkiewicz i Lisek podkreślili też, że spotkali się także z kierownictwem amerykańskich organizacji pozarządowych wspierających ruchy obywatelskie, m.in. z prezesem Narodowej Fundacji na rzecz Demokracji (NED) Carlem Gershmanem, który obiecał pomoc.
Wybory na Białorusi odbędą się w okresie od listopada do stycznia przyszłego roku. Milinkiewicz przyznał, że nie będzie prawdopodobnie jedynym kandydatem opozycji.
Milinkiewicz, który rzucił już wyzwanie prezydentowi Białorusi Alaksandrowi Łukaszence w poprzednich wyborach, twierdzi jednak, że "opozycja na Białorusi nie jest słaba". Jak powiedział, liczy też na obecność na wyborach niezależnych obserwatorów, w tym także z Rosji.
Kandydat powiedział, że nie obawia się ewentualnych oskarżeń rządu białoruskiego, że prowadzi kampanię przy pomocy polskich europosłów, czyli "polityków z obcych krajów".
- Nie zwracam uwagi na to co mówi propaganda, bo ona kłamie. Polska była i jest krajem, który najbardziej wspiera demokrację na Białorusi. Nie boję się, że znów będą mówić, że Milinkiewicz to polski szpieg. Byłem kiedyś "żydowskim szpiegiem" - oświadczył.
- Jesteśmy tu z historycznego powodu. Polska w 1989 roku uzyskała wielką pomoc od USA. Dzisiaj my Polacy przyjeżdżamy tu, aby powiedzieć Amerykanom: jeszcze raz musicie pomóc, bo jest w Europie kraj niedemokratyczny, gdzie rządzi dyktatura - powiedział europoseł Krzysztof Lisek.