Kanclerz Niemiec w tarapatach. Olaf Scholz w ogniu zarzutów
Czy Ukraina przegrywa wojnę na wschodzie kraju z winy kanclerza Scholza, który dostarcza za mało broni? - zastanawia się niemiecki "Bild". "Kanclerzu, tak nie może być!" - ostrzegają dziennikarze z Niemiec.
Sytuacja w Donbasie jest dramatyczna, żołnierzom od tygodni brakuje ciężkiej broni i amunicji – przypomina portal dziennika "Bild" i zauważa: "Nie dość, że samo opóźnianie dostaw broni na Ukrainę jest czymś złym, to kanclerz - celowo lub nieumyślnie - wprowadza chaos komunikacyjny, który psuje wizerunek Niemiec w świecie".
"Kanclerzu, tak nie może być!"
W piątek kanclerz Olaf Scholz (SPD) pisał się na Twitterze: "Wojna rodzi wiele pytań, takich jak: Czy przemoc można zwalczać przemocą? Czy można stworzyć pokój bez broni? Powinniśmy przedyskutować obydwa z szacunkiem. Ale jedno jest jasne: wspieramy Ukrainę, aby przemoc nie stała się normą".
"Biorąc pod uwagę krwawą agresywną wojnę, prowadzoną przez zbrodniarza wojennego Putina przeciwko Ukrainie, w jaki sposób kanclerz może stawiać tak naiwne pytania, na które z łatwością da się odpowiedzieć (…) w centrum debaty?" - zauważa "Bild".
Jak przypomina "Bild", Kanclerz unika wyjazdu do Kijowa, nie chce potwierdzić, że to Ukraina musi wygrać tę wojnę, a teraz dodatkowo "dyskutuje o sprawach, które na Ukrainie, a zwłaszcza w Europie Wschodniej, można odczytywać jako prowokację".
"Nie udzielił właściwej pomocy"
"Kanclerzu, tak nie może być!" - ostrzega "Bild" i podkreśla, że "Scholzowi grozi przejście do historii w oczach świata jako szefowi niemieckiego rządu, który przez wahania w sprawie dostaw broni i wypowiedzi wykorzystywane przez rosyjską propagandę nie udzielił właściwej pomocy broniącej się i ciężko poturbowanej Ukrainie".