"Kanar chwycił moją córkę za ramię i wypchnął ją z tramwaju". Czy kontroler ZTM przekroczył swoje uprawnienia?
"Kontroler nie chciał rozmawiać ze mną przez telefon, a po otrzymaniu pieniędzy za brak ważnego biletu chwycił moją córkę za ramię i wypchnął ją z tramwaju, mimo że to jej koleżanka, a nie ona, podróżowała na gapę” - opowiada wzburzona matka czternastolatki. Wirtualna Polska sprawdza, czy doszło do naruszenia prawa.
"Czy kontroler biletów ma prawo żądać od osoby niepełnoletniej gotówki za przejazd bez ważnego biletu?" – zapytała na profilu facebookowym Barbara Chocia, mama 14-letniej Rebeki, oznaczając w poście swój nastrój jako „wkurzona”. Z jej relacji wynika, że córka wraz z młodszą o rok koleżanką z Francji Rozen, która przyjechała do Polski na tygodniową wymianę szkolną, były w drodze na spotkanie klasowe zaplanowane na sobotnie przedpołudnie. Do tramwaju, którym podróżowały wsiadł kontroler i tak jak pozostałych pasażerów poprosił dziewczynki o okazanie biletów. Ważność dobowego biletu Francuzki skończyła się godzinę wcześniej, czego nie zauważyła.
Barbara Chocia dalszy przebieg sytuacji opisała w poście: „Kontroler zażądał opłaty gotówkowej. Zastraszył dziewczynki, że jeżeli nie zapłacą gotówką, to na Policji będzie kara 270 zł. Nie chciał rozmawiać ze mną przez telefon, po czym po otrzymaniu pieniędzy chwycił za ramię moją córkę i wypchnął ją z tramwaju, mimo że miała ważny bilet. Dziewczyny nie muszą mieć przy sobie takich pieniędzy, ponad 160 zł, sytuacja dla mnie nie do przyjęcia”.
Pod postem posypały się komentarze oburzonych: „Pisz skargę, nie odpuść!”, „To wbrew prawu! Nagłośnij sprawę w mediach to zdrowo bekną chamy!”, „Absolutnie nie ma prawa tego robić, to jest wyłudzenie, co więcej dopuścił się naruszenia nietykalności cielesnej Twojej córki”. Czy rzeczywiście?
Według informacji zamieszczonych na stronach warszawskiego ZTM w przypadku stwierdzenia braku ważnego biletu lub uprawnień do bezpłatnego bądź ulgowego przejazdu, kontroler wzywa pasażera do uiszczenia opłaty dodatkowej oraz należności za przewóz. Opłaty te mogą być wniesione na miejscu kontroli u kontrolera biletów w formie gotówkowej za potwierdzeniem wpłaty – wówczas kwota zostaje obniżona o 40 proc. w stosunku do podstawy, uregulowane w ciągu 7 dni – wtedy należność jest mniejsza o 30 proc. lub uregulowane w terminie 14 dni od dnia wystawienia i wówczas należy uiścić pełną kwotę opłaty dodatkowej.
Francuzka nie miała przy sobie dokumentów, które mogłyby potwierdzić tożsamość. Jej paszport, tak samo jak innych uczniów z wymiany, był przechowywany przez wychowawczynię klasy na czas pobytu w Polsce, żeby dzieci nie zgubiły dokumentów. Stąd, zgodnie z przepisami, kontroler miał prawo przekazać dziewczynkę policji, która ustaliłaby jej dane osobowe umożliwiające wystawienie mandatu. Rebeka i Rozan przestraszyły się i zdecydowały zapłacić jeszcze w autobusie. Rozan odebrała pokwitowanie, które upoważniało ją do dalszej podróży tramwajem, w którym została zatrzymana, ale nie miała już prawa przesiadać się do kolejnego środka komunikacji. Mimo to kontynuowała podróż. W jakim celu?
Po całym zajściu, dziewczynki jeszcze z tramwaju zadzwoniły do mamy Rebeki, która zażądała rozmowy telefonicznej z kontrolerem. Ten odmówił. Namówiła więc dziewczynki, żeby podążały za nim, a ona w tym czasie dojedzie do nich, żeby porozmawiać z nim w cztery oczy. Jak opowiada mama 14-latki, w kolejnym środku komunikacji, kontroler schwycił Rebekę za ramię i kazał opuścić pojazd. Czy miał podstawy prawne ku temu? Nie miał, ponieważ dziewczynka okazała ważny bilet i stosowne dokumenty potwierdzające jej tożsamość. Był za to upoważniony do wystawienia drugiego mandatu Francuzce, czego jednak nie zrobił. Jak twierdzi adwokat Bartosz Bator, istnieje podejrzenie, że wyrzucając siłą z pojazdu komunikacji miejskiej, nieważne czy to osobę z ważnym biletem czy też nie, kontroler mógł dopuścić się przestępstwa naruszenia nietykalności cielesnej, czyli czynu z art. 217 kodeksu karnego. – Przepis mówi, że kto nie tylko uderza człowieka, ale także w inny sposób narusza jego nietykalność cielesną, podlega grzywnie, karze
ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku – wyjaśnia mecenas Bator. - Zatem nie są konieczne obrażenia ciała. Dodatkowo takiemu kontrolerowi grozi odpowiedzialność dyscyplinarna wynikająca z kodeksu pracy.
Wirtualna Polska przekazała informacje o całej sprawie, z prośbą o komentarz, Zarządowi Transportu Miejskiego. Rzecznik Prasowy obiecał szczegółowo wyjaśnić to zdarzenie i przekazać oficjalne stanowisko w tej sprawie. Jednocześnie uprzedził, że zajmie to kilka dni.