Kampania wyborcza we Włoszech na ostatniej prostej
Tematem ostatniego tygodnia kampanii wyborczej we Włoszech jest telewizja. Magnat telewizyjny Silvio Berlusconi broni się przed telewizyjną debatą z udziałem liderów innych partii, także od debaty ze swym następcą Mari Montim. - Monti się nie liczy w walce, ponieważ nie ma szans wygrać tych wyborów - mówi Berlusconi.
Silvio Berlusconi uważa, że telewizja powinna zorganizować jego pojedynek z liderem centrolewicy Pierluigim Bersanim, a nie z obecnym premierem. Na prowokacje magnata telewizyjnego, ustępujący szef rządu odpowiedział zarzutem, że wymawianie się od udziału w debacie telewizyjnej obraża Włochów - świadczy bowiem o traktowaniu obywateli jako niemal niedorozwiniętych.
Tymczasem, od udziału w debacie uchyla się też wróg numer jeden politycznego establishmentu, były komik Beppe Grillo, stojący na czele ruchu 5 gwiazd. Wystarcza mu, że telewizje emitują obszerne fragmenty jego wieców i to dlatego na jednym z nich oświadczył, że "obejdziemy się bez telewizji".
Debaty telewizyjne mają w tej kampanii istotne znaczenie, bo jak wskazują sondaże aż 90 procent Włochów właśnie dzięki telewizji wyrabia sobie opinię o kandydatach w wyborach.
Wszystkie telewizje, publiczna RAI i prywatne, deklarują, że są gotowe gościć w studiu liderów sześciu największych partii biorących udział w wyborach.
Wybory parlamentarne we Włoszech odbędą się 24 lutego.