Kampania wyborcza na koszt budżetu
Posłowie stają się bardziej hojni dla
obywateli. Gdyby wszystkie zgłaszane przez nich pomysły weszły w
życie, budżet straciłby co najmniej 53,2 mld złotych.
Przyszłoroczny deficyt budżetowy zbliżyłby się do 90 mld zł,
przekraczając 11% PKB - pisze "Rzeczpospolita".
11.10.2004 | aktual.: 11.10.2004 07:12
W tym tygodniu rozpoczną się w Sejmie prace nad ustawą budżetową na przyszły rok. W przyszłym będzie drugie czytanie ustaw podatkowych. Stanie się to okazją dla posłów, by zgłosić nowe propozycje. W zeszłym roku chcieli zwiększyć wydatki bez wskazania źródła dochodów o kwotę sięgającą 3 mld zł. Ale nie był to rok wyborczy - podkreśla dziennik.
Maraton przedwyborczy rozpoczął się jakiś czas temu. Nie zastanawiając się, jaki to będzie miało wpływ na stan budżetu, posłowie zwiększyli zasiłek dla matek samotnie wychowujących dzieci, których ojciec nie płaci alimentów. Do końca roku dostają one dodatkowo 70% kwoty zasiłku wypłacanej ze zlikwidowanego w maju Funduszu Alimentacyjnego. Teraz SLD, największe ugrupowanie w Sejmie, chce, aby osoby otrzymujące najniższe renty, emerytury oraz zasiłki i świadczenia przedemerytalne dostawały z budżetu raz w roku dodatek, który maksymalnie wyniósłby 900 zł. Dla budżetu roku 2005 byłby to wydatek 1,3 mld zł - informuje "Rzeczpospolita".
Cały czas rozważane są propozycje podwyższenia kwoty wolnej od podatku. Samoobrona - mimo negatywnej opinii Sejmowej Komisji Finansów Publicznych - podtrzymuje propozycję podwyższenia jej do 1800,06 zł. Dla budżetu byłby to ubytek 21 mld zł. Poseł Janusz Lisak (PLD) chciałby wprowadzić malejącą kwotę wolną od podatku. Osoby, które zarabiają miesięcznie 1260 zł, w ogóle nie płaciłyby podatku. W efekcie budżet straciłby 2 mld zł. Najdalej w zmianach podatkowych idzie LPR. Gabriela Masłowska zapowiedziała "Rzeczpospolitej", że w drugim czytaniu zgłosi poprawkę, aby obniżyć z 19 do 14% i z 30 do 25% stawki podatku PIT. Dla budżetu byłaby to strata prawie 16 mld zł. SdPl z kolei rozważa zwolnienie z podatku wszystkich, którzy zarabiają mniej niż minimalne wynagrodzenie (824 zł miesięcznie) - podaje gazeta. (PAP)