Kampania "czyste informacje" - opracować zbiór złych praktyk
Inicjatorami kampanii są Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i Związek Firm Public Relations.
03.06.2005 02:00
Kampania, mająca na celu likwidację lub co najmniej minimalizację kryptoreklamy i złych praktyk reklamowych, trwa od września ub. roku. Na potrzeby tej kampanii jedna z kancelarii prawnych opracowała raport prezentujący typowe pułapki, w jakie wpadają reklamodawcy i media. Najbardziej jaskrawe to nieoznaczanie publikacji reklamowych lub wręcz kupowanie artykułów dziennikarskich. Dyskutanci mówili, że funkcjonuje nawet cennik takich tekstów, a takie oferty płyną zarówno od reklamodawców, jak i z redakcji.
Wykazano, że wiele obecnie stosowanych praktyk jest już dziś zakazanych prawnie albo będzie zabronionych w niedługim czasie - Unia Europejska już pracuje nad dyrektywą o ochronie konkurencji, która ma ujednolicić i zdefiniować te zjawiska. Wojciech Kozłowski z tej kancelarii podkreślił, że konsumenci czy konkurencja nie sięgają do środków prawnych, które są w Polsce dostępne. "System prawny jest, ale się go nie używa" - oświadczył.
Lech Pilawski z Polskiej Konfederacji Przedsiębiorców Prywatnych "Lewiatan" podkreślił, że z niedawnych sondaży wynika, iż ponad 60 proc. badanych uważa, że przedsiębiorcy są nieuczciwi, a ponad 60 proc. Polaków uważa za zły wolny rynek. Dlatego minimalizacja podejrzeń o złe praktyki w reklamie posłuży naszej wiarygodności - zaznaczył.
Robert Szymczak ze Związku Firm PR opowiedział się za tym, by media nie obawiały się zamieszczać informacji, że np. "na wyjazd studyjny do Pernambuko dziennikarza zaprosiła firma turystyczna". "Czytelnik powinien wiedzieć, czy tekst jest osądem dziennikarza, czy powstał pod wpływem jakiejś firmy" - uważa.
"Świadomość przepisów prawa prasowego w naszym środowisku jest znikoma" - powiedział szef Izby Wydawców Prasy Maciej Hoffman. Wskazywał on, że z powodu niechęci odbiorców do reklamy zmieniają się formy tej reklamy - obecnie teksty reklamowe bywają oddzielane od materiału dziennikarskiego w trudno dostrzegalny sposób, przypominają je nawet szatą graficzną - ocenił.
"Ludzie są coraz bardziej niechętni reklamom, jej skuteczność spada, a my musimy ludziom reklamy sprzedawać, bo za to nam płacą" - odpowiadała przewodnicząca Stowarzyszenia Agencji Reklamowych Anna Lubowska, przyznając, że dlatego zdarza się, iż agencje działają "na granicy" prawa.
Udział dziennikarzy w reklamie, nawet za darmo, jest niedopuszczalny - zaznaczyła przewodnicząca rady Etyki Mediów Magdalena Bajer. Jej zdaniem, tego zagadnienia nie da się do końca skodyfikować i od kodeksów ważniejsze jest dziennikarskie sumienie.
"Zdarza się, że w telewizyjnych programach informacyjnych pojawia się np. ekspert bankowy czy ubezpieczeniowy i nie podpisuje się go nazwą firmy. Dlaczego?" - pytał Stanisław Celmer z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, który zajmuje się kwestiami reklamy w mediach.
Rzecznik TVP Jarosław Szczepański przyznał, że kilka lat temu, gdy sam był dziennikarzem gospodarczym TVP, musiał - stosując się do zasad wówczas obowiązujących - przygotować relację o "prywatyzacji największego polskiego banku" nie wymieniając jego nazwy. Zapewnił, że telewizja pilnuje obecnie, by takie zjawiska już w niej nie występowały.
Zwrócił natomiast uwagę, że obecnie telewizja ma "inny +pasztet+ - od 7 lat nie funkcjonuje w przepisach ustawowych pojęcie "+reklamy politycznej+ - nie wiadomo, co nią jest, a co nie".
Uczestnicy dyskusji zadeklarowali, że chcą pracować nad zbiorem zasad "czystych informacji". Lech Pilawski zaproponował, by na początku spisać złe praktyki, uznawane bezspornie przez wszystkich za złe. To - jego zdaniem - pozwoli wyeliminować 70 proc. kłopotów. Później wszyscy powinni się zająć pozostałymi zjawiskami.