Trwa ładowanie...
26-02-2010 14:10

Kamery na każdym rogu w Warszawie

Wypatrzą pozostawione paczki, namierzą bójkę i bazgroły, gdy te zaczną się pojawiać na czystym murze. Wyłapią nawet kierowców przekraczających prędkość i zrobią im zdjęcia. Tak w przyszłości ma wyglądać system monitoringu w stolicy. Już teraz radykalnie zwiększa nasze bezpieczeństwo.

Kamery na każdym rogu w WarszawieŹródło: WP.PL
dgy0vyv
dgy0vyv

W Londynie jest ich około 50 tys. - na ulicach, w bankach, metrze. Wszystkie nadzoruje policja. Warszawa może poszczycić się o wiele mniejszą liczbą kamer monitoringu. Niecały tysiąc nadzoruje ratusz, ale - jak przekonują urzędnicy - to właśnie stołeczny system jest najnowocześniejszy w Europie, bo przekaz z kamer jest obserwowany na żywo. Dzięki temu można łapać złodzieja lub bandytę na gorącym uczynku. W Londynie większość obrazów z kamer jest tylko nagrywana i odtwarza się je w razie potrzeby.

Coraz bardziej do kamer we własnym ogródku przekonują się też mieszkańcy. Centra monitoringu nadzorują bogate spółdzielnie na Sadybie, ul. Dworkowej czy Służewiu nad Dolinką. Kamery są też instalowane w większości nowych apartamentowców. Ale nad tymi najważniejszymi czuwają obserwatorzy w komendach i komisariatach w całym mieście.

Cała stolica pod okiem Wielkiego Brata
W komendzie przy ulicy Wilczej 21 w jednym momencie można obserwować obraz z sześćdziesięciu kamer, a monitory nadzorują pracownicy biura monitoringu. - Pracuje tu 27 osób. To najliczniejsze centrum oglądowe - mówi Jacek Gniadek, dyrektor zakładu obsługi systemu monitoringu w stolicy. To właśnie jemu podlegają stanowiska i centra w całym mieście. - Przyjęliśmy zasadę, że na jednego operatora nie może przypadać więcej niż osiem kamer. Wynika ona z porozumienia z policją. Przy Wilczej jest sześć stanowisk, więc mają wyjątkowo duże obciążenie - przekonuje Gniadek.

Pod czujnym okiem śródmiejskich operatorów są też kamery starej generacji, tzw. parasolki. Statyczne, górujące jeszcze nad niektórymi stołecznymi skrzyżowaniami, w przyszłości mają zostać wymienione na nowe.

dgy0vyv

- Trzy z nich były na Krakowskim Przedmieściu przed modernizacją. Po rewitalizacji ulicy zainstalowano nowe, ale policja nie miała mocy przerobowych, żeby je obsługiwać, więc przekazali je nam - zaznacza Gniadek.

Warszawskie kamery bazują na około 350 km kabli światłowodowych, z których ponad 100 km należy do miasta. Przenoszą one obraz do stanowisk operatorów. Ale tylko część można dostrzec na pierwszy rzut oka, bo ratusz w ubiegłym roku postanowił oznaczyć ich lokalizacje 60 tabliczkami. Mają one dawać poczucie bezpieczeństwa mieszkańcom, a przestępcom ostrzeżenie, żeby tych miejsc unikali.

Kamer w przestrzeni publicznej jest blisko 800. Aż 300 należy do metra, kolejne 120 do Zarządu Dróg Miejskich. Obserwują ruch w tunelach Wisłostrady. Spełniają również rolę czujników, które reagują na natężenie ruchu i regulują sygnalizację świetlną na niektórych skrzyżowaniach. Własne kamery mają też przewoźnicy autobusowi. W sprzęt, który nagrywa zdarzenia w autobusach i tramwajach, wyposażonych jest ponad 400 pojazdów.

28 kamer ma też komenda stołeczna policji. Funkcjonariusze zamontowali je podczas szczytu Rady Europy, który odbył się w Warszawie w 2005 r. Dzięki temu podglądają miasto m.in. z Pałacu Kultury i Nauki, hoteli, a nawet ze stadionu Polonii. I to właśnie policjanci z komendy stołecznej mają najwyższy priorytet przy obsłudze monitoringu. Chociaż na co-dzień kamery obsługują pracownicy w dzielnicach, tylko podczas wyjątkowych wydarzeń kontrolę nad wybraną przejmuje KSP. - Dzieje się tak podczas bardzo groźnych wypadków czy manifestacji. Wtedy przed monitorami zbiera się sztab i nadzoruje akcję funkcjonariuszy - mówi Andrzej Browarek z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji. Zaglądać mogą też m.in. do monitoringu Dworca Centralnego. Tam działa osobne stanowisko podglądowe, ale w większości kamery są starego typu - statyczne, a jedynie trzy obrotowe. To ma się jednak zmienić przed 2012 r., kiedy to dworzec przejdzie porządny lifting, a wraz z nim system monitoringu.

dgy0vyv

- Cała idea polega na tym, że monitoring warszawski jest mobilny i pozwala schwytać przestępcę na gorącym uczynku. Takiego systemu w Europie nie ma. Przyjeżdżały do nas delegacje z Anglii, Szwecji czy Niemiec i wszyscy byli zachwyceni - chwali się Gniadek. - Ich monitoring powstawał wcześniej i później się przeobraził. - Z komunikacyjnego w ogólny. Mają gorszą rozdzielczość obrazu, ale w systemie znajdują się również prywatne kamery, bo obraz nie jest obserwowany na żywo przez funkcjonariuszy - dodaje.

Kroniki policyjne pełne są nagrań z monitoringu. Od przyłapanej pary, która w biały dzień uprawiała seks na środku chodnika przy Radzymińskiej, przez dewastację rozkładu jazdy na przystanku na Bemowie, aż po kradzież miedzianej blachy z ogrodzenia hotelu przy ul. Parkowej.

Kamera, czyli straszak na przestępców

- Przestępczość w miejscach, gdzie zainstalowana jest kamera, spada nawet o 90 proc. Złodzieje robią rekonesans w terenie i wiedzą, w jakich miejscach nie warto działać - tłumaczy Tomasz Oleszczuk, rzecznik śródmiejskiej komendy. - Zdarzają się oczywiście pojedyncze spontaniczne zdarzenia, jak kradzież złomu czy kradzieże kieszonkowe. Czasami, gdy pracownicy monitoringu dostrzegą podejrzane zachowania, informują policję i funkcjonariusze jadą w cywilu, żeby informację sprawdzić - zaznacza. Statystyki mówią same za siebie. W ubiegłym roku policja interweniowała po informacjach od operatorów kamer aż dziewięć tysięcy razy (centrum funkcjonuje od połowy 2003 r. i podczas jego działalności liczba interwencji osiągnęła imponujący wynik ponad 65 tys.).

dgy0vyv

Jak przekonują urzędnicy, wydarzenia kryminalne rządzą się swoimi prawami. - Wyrywanie torebek czy kradzieże kieszonkowe zdarzają się nagle w jednej dzielnicy. Nawet policjanci dziwią się, że tak jest. Podobnie jest z podrabianiem kart płatniczych, czyli tzw. skimmingiem - mówi Gniadek.

I przypomina, że w grudniu ubiegłego roku doszło do spektakularnego nakrycia przez dwie operatorki mężczyzny, który w bankomacie instalował specjalną nakładkę do kopiowania kart. Zobaczyły, że podejrzany dziwnie się zachowuje i zareagowały - dzięki szkoleniu, które operatorzy przechodzą pod czujnym okiem policyjnych ekspertów. Dostały nagrodę pieniężną, ale swoich danych osobowych wolą nie ujawniać ze względów bezpieczeństwa.

Na centrach oglądowych w stolicy pracuje 185 osób. Zanim tu trafiły, musiały spotkać się z komisją rekrutacyjną. - Pierwszy nabór przeprowadzono na podstawie testów policyjnych. Sprawdzały one m.in. spostrzegawczość kandydatów. Jednak osoby, które zdały je z wynikiem bardzo dobrym, w praktyce się nie sprawdziły - wspomina Gniadek. Teraz 90 proc. ludzi się sprawdza. A do tego wspierani są przez byłych policjantów, którzy stanowią 30 proc. załogi. Przeważnie są to oficerowie, ale też byli komendanci. Według przyjętej zasady na każdej zmianie jest jeden.

dgy0vyv

Nasi pracownicy muszą wykazać się dużą spostrzegawczością i pamięcią, a do tego przez ok. 6,5 godziny dziennie sterować kamerami. - W ubiegłym roku przy Hali Marymonckiej przestępca wyciągnął nóż i przystawił do brzucha mężczyzny. Operatorka to zauważyła i zawiadomiła oficera, a ten wysłał patrol. Zaatakowany mężczyzna portfel oddał i po chwili przestępcy już nie było, więc policja go nie złapała - wspomina historię Gniadek. - Dziewczyna się jednak zacięła. Miała doskonałą pamięć wzrokową. Dwa, trzy dni później go wypatrzyła, zrobiła mu zbliżenie i zawiadomiła oficera. Policjanci go zatrzymali. Przestępca przekonywał, że jest niewinny, do czasu, aż pokazali mu nagranie - dodaje.

Obraz z kamer obserwują też 24 godziny na dobę operatorzy w centrum technicznym przy ul. Brackiej 18. Obsługują je od strony technicznej. Zgłaszają głównie usterki, ale na podstawie obserwacji ulic uzupełniają serwis (um.warszawa.pl/-infokorki)
. Co 15 min aktualizują dane o wypadkach czy korkach. To oni też częściowo decydują o instalacji specjalnych aplikacji do kamer.

Jeszcze pod koniec ubiegłego roku nowa kamera została zainstalowana w pasażu Wiecha i oglądać z niej można placyk wychodzący na ulicę Chmielną. To właśnie ta kamera ma się doczekać jako pierwsza nowoczesnych aplikacji, ale najpierw, jeszcze w tym roku, urzędnicy ogłoszą przetarg na ich test. Te mają spełniać określone wymogi. Ratusz chce, żeby kamera była "uczulona" na pozostawiony przedmiot. Wtedy po ok. 30 sekundach w centrum zapalałaby się lampka alarmująca, że coś jest nie w porządku. Kolejna aplikacja ma zapamiętać, że mur jest czysty, a gdy tylko pojawią się na nim jakieś bazgroły, zawiadomić centrum. Ma też alarmować o przypadkach wandalizmu czy gwałtownego ruchu, czyli np. bójek.

dgy0vyv

Sztandarową inwestycją biura bezpieczeństwa była instalacja kamer wzdłuż Wisły. Kamery są cztery: na moście Poniatowskiego, Świętokrzyskim, Śląsko-Dąbrowskim i Gdańskim. Nadzoruje je komenda rzeczna i dzielnicowa. Dzięki temu funkcjonariusze obserwują dzieci pozostawione bez opieki czy wędkarzy. To również poważny test przed Euro 2012, bo jedna z kamer swoim zasięgiem obejmuje powstający Stadion Narodowy. Ale urzędnicy idą w swoich planach jeszcze dalej. Chcą zamontować jeszcze jedną kamerę, u zbiegu ul. Jagiellońskiej i Zamoyskiego, żeby obserwować okolice Portu Praskiego i areny mistrzostw Europy. - Chcemy, by monitoring był też przy Dworcu Wschodnim po to, żeby obserwować pętlę, ale także mieć pod czujnym okiem kibiców. To właśnie na ten dworzec ma zjeżdżać najwięcej fanów piłki nożnej - mówi Gniadek.

Kamery oczkiem w głowie mieszkańców
Ale to nie koniec planów. Urzędnicy chcieliby zainstalować kamerę w okolicach skweru Hoovera wraz z osobnym stanowiskiem oglądowym. Jak przekonują, monitoring działa m.in. przy kościele św. Anny, czy św. Krzyża. Pomiędzy nimi jest jednak dziura, a w okolicy zbiera się wyjątkowo dużo narkomanów. Kolejne kamery są planowane na bulwarach wiślanych po lewej stronie rzeki, które pod koniec 2013 r. mają zmienić się tętniący życiem deptak. Dwie kolejne mają pojawić się na skwerze Pierwszej Dywizji Pancernej na podzamczu. Tam w pierwszym kwartale przyszłego roku ma powstać multimedialna fontanna.

Na własne kamery stawiają również spółdzielnie mieszkaniowe. Wzorowa pod tym względem jest mokotowska Służew nad Dolinką, która zajmuje powierzchnię porównywalną z miastem Grójec. 5,6 tys. mieszkań, ok. 15 tys. mieszkańców, szkoły podstawowe, gimnazjum czy dom kultury to tylko część obiektów, jakie znajdują się na 42 tys. mkw. pomiędzy al. Wilanowską, Doliną Służewiecką i ul. Wałbrzyską.

dgy0vyv

Kamer w tym rejonie jest ponad 240. - Na otwartym terenie jest 17 kamer szybkoobrotowych i 15 statycznych. Podgląd do nich ma stołeczne centrum monitoringu i - jak zaświadczają policjanci - dzięki ich instalacji przestępczość spadła nawet o 70 proc. - mówi Jan Swat, zajmujący się bezpieczeństwem na terenie spółdzielni. Instalacja kamer rozpoczęła się jeszcze w 1996 r. Przez spółdzielnie przebiega 4,5 km światłowodów, najwięcej kamer znajduje się w budynkach, a 103 w windach.

- Pomimo że mamy tyle kamer, nie jesteśmy w stanie zapanować nad aktami wandalizmu, szczególnie w budynkach. Kamery są zaklejane, a gdy policja przyjeżdża na miejsce, jest bezradna, bo ciężko wycenić takie uszkodzenie, i okazuje się, że jest to jedynie wykroczenie - mówi Swat. Zaznacza jednak, że mieszkańcy nie czują się zagrożeni okiem Wielkiego Brata i przeciwko ograniczeniu prywatności nie protestują.

Słowa te potwierdza również dyrektor Gniadek. - Mieszkańcy Warszawy coraz chętniej akceptują kamery. Zgłaszają się do nas, do władz dzielnic, policji, a nawet pani prezydent z prośbą o instalację kamer. To jednak nie jest takie proste, bo koszt jednej jest bardzo wysoki - zaznacza. Za jedno tylko oko Wielkiego Brata wraz z niezbędną infrastrukturą trzeba zapłacić około 200 tys. zł. Gdy wspólnoty lub spółdzielnie decydują się na instalację chociaż jednej, muszą się liczyć z wydatkiem rzędu 15 tys. zł (na kamerę i rejestrator, który będzie obsługiwał np. dozorca).

Do zakładania kamer przymierzają się spółdzielnie w Śródmieściu. - Zgłosiło się do nas blisko 20 chętnych. Wspólnie z policją i biurem bezpieczeństwa doradzimy im, w którym miejscu najlepiej je ustawić. W dłuższej perspektywie, gdy będzie to tylko możliwe, dzielnica zamierza również finansować podłączenie kamer do światłowodów - mówi Marcin Rzońca, wiceburmistrz dzielnicy.

Ma też powstać śródmiejska mapa monitoringu i - jak przekonują urzędnicy - najlepiej, żeby lokalizacje wszystkich kamer były oznaczone tabliczkami. Wśród chętnych do instalacji na swoim terenie monitoringu jest m.in. spółdzielnia mieszkaniowa Plac Teatralny. - Największym problemem na naszym terenie są narkomani, ale dochodzi także do aktów wandalizmu. Zatrudnialiśmy ochroniarzy za ok. 100 tys. zł rocznie, ale ich praca nie przynosiła zadowalających rezultatów - mówi Wiktor Pokropek ze spółdzielni. Do ratusza w tej sprawie zwróciły się również władze Pragi-Południe.

Kierowcy pod nadzorem obrotowych kamer
Jak przekonują władze miasta, do umieszczania kamer podchodzą ostrożnie, bo koszty są duże. Jednak jeszcze w tym roku doczekamy się 28 nowych. Najwięcej, bo pięć, pojawi się na Bielanach. Na jakiej podstawie urzędnicy wybierają miejsca ich założenia? Wybrane lokalizacje pochodzą z komendy stołecznej, a informacje zbierane są od lokalnych funkcjonariuszy, organizacji społecznych i władz dzielnic. Policjanci sprawdzają wszystkie wnioski, które później weryfikowane są z mapą zagrożeń. - Na ten rok dostaliśmy 45 propozycji, ale wybraliśmy 28. Decyzję o ich instalacji podejmuje specjalna komisja - zaznacza Gniadek.

Część jest instalowana na budynkach czy na specjalnie zaprojektowanych słupach, ale sporo znajduje się na słupach należących do Zarządu Dróg Miejskich - na wysokości ok. 6-7 metrów. Są chronione wytrzymałym poliwęglanem, więc kamieniem nie da się ich mocno uszkodzić. Ale niektórzy próbują sprawdzać wytrzymałość kamer kamieniami, ale też za pomocą karabinków paintballowych. Słupy ZDM mają jednak jedną poważną wadę - mówię urzędnicy - są grube. Przez to mogą zasłaniać nawet jedną czwartą widoku kamery. Ale i na to ma się znaleźć sposób.

Centrum monitoringu ma zamiar testować w tym roku urządzenie, które będzie obserwowało okolicę ze wszystkich stron. Składa się z czterech kamer skierowanych w różnych kierunkach, ale tak, że nie widać granicy obrazu.

- Już widzieliśmy taki pokaz. Gdy operator przybliża sobie dany punkt, to nie powoduje to wyłączenia pozostałego obrazu. Jest to dobre rozwiązanie, bo rozdzielczość obrazu jest wysoka, a zapis przeprowadzany naraz we wszystkich kierunkach. Taka kamera znajdowałaby się oczywiście na szczycie słupa - wyjaśnia Gniadek.

I dodaje, że takie rozwiązanie to pieśń przyszłości. Podobnie jak wyłapywanie kierowców przekraczających prędkość za pomocą monitoringu. - Nasze kamery mają jeden główny cel - czuwać nad bezpieczeństwem mieszkańców i działają w turach dwuminutowych, robiąc przybliżenie na najważniejsze punkty, jak np. bankomaty. Żeby łapać kierowców przekraczających prędkość, musiałyby patrzeć we wszystkich kierunkach i najlepiej, żeby robiły zdjęcia. Do tego potrzebne byłoby również specjalne centrum oglądowe. Technicznie jest to możliwe, ale bardzo kosztowne - mówi Gniadek.

dgy0vyv
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dgy0vyv
Więcej tematów