Kameruńczyk, który zarażał wirusem HIV udawał bohatera
Heroiczna biografia najsłynniejszego uchodźcy
w Polsce jest od początku do końca wymyślona - wynika ze śledztwa
przeprowadzonego przez "Rzeczpospolitą" i TVN.
06.03.2007 06:20
Polskie instytucje i opinia publiczna wierzą, że Kameruńczyk, któremu przyznano azyl w naszym kraju, uciekł z Afryki przed prześladowaniami politycznymi. Miał walczyć z korupcją, był represjonowany, siedział wielokrotnie w afrykańskich więzieniach.
Po aresztowaniu Simona Mola w styczniu, pod zarzutem celowego zakażania śmiertelnym wirusem HIV młodych kobiet, zaczęto dziennikarskie śledztwo. Przez dwa tygodnie weryfikowano biografię Mola w Kamerunie i Ghanie. Udało się ustalić, że Simon Mol został politycznym uchodźcą w Polsce bezprawnie.
Jesteście w Europie bardzo naiwni, daliście się nabrać oszustowi- twierdzą kameruńscy dziennikarze o Simonie Molu.
Dziennikarze "Rz" i TVN dotarli do osób, które powinny znać Simona Mola, jeśli biografia, którą podał, starając się o azyl w Polsce, jest prawdziwa. Żaden z kilkunastu dziennikarzy kameruńskich, z którymi rozmawiali, nigdy nie słyszał o Simonie Moleke Njie, czyli Simonie Molu.
Biografii Mola nie potwierdza nawet jego najbliższa rodzina, która zgodnie z legendą rozpowszechnianą przez niego samego desperacko walczyła o jego uwolnienie. Simon nigdy nie siedział w więzieniu- mówi jego matka, 64-letnia Hannah Nganje. Prosi o przekazanie mu listu, w którym pisze, że "chciałaby, aby ją pochował".
Nieprawdziwe są też przygody Mola w Ghanie, w której miano go aresztować za "odważne" teksty.
Tymczasem w Polsce śledztwo przeciwko Kameruńczykowi nabiera rozpędu. Do prowadzącej sprawę prokuratury zgłaszają się kolejne ofiary. Mamy już siedem pokrzywdzonych kobiet - ujawnia Paweł Nowak, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz. W ostatnich dniach dwie kolejne zgodziły się z nami współpracować.
Zakażonych przez Mola kobiet może być dużo więcej. Policja nie wyklucza, że jest ich ponad 20. Z informacji "Rz" wynika, iż śledczy odnajdują ofiary i przekonują je do złożenia zeznań. Docierają do zakażonych kobiet i w trakcie przesłuchania (przesłuchują je jako świadków w sprawie) pytają, czy zostały zakażone przez Kameruńczyka. (PAP)