Władze PiS wprowadziły limit. "Nowogrodzka zaciska pasa"
Władze PiS wprowadziły limity wydatków na kampanię dla kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Poznaliśmy konkretne liczby. Jarosław Kaczyński zdecydował, że kandydaci jego partii muszą wydawać przede wszystkim własne pieniądze, a nie partyjne - ustaliła WP.
16.05.2024 | aktual.: 16.05.2024 11:38
- Nowogrodzka zaciska pasa - słyszymy w PiS.
Faktem jest, że kierownictwo formacji Jarosława Kaczyńskiego postanowiło oszczędzać na kampanii do Parlamentu Europejskiego. PiS nie chce z tego powodu dosypywać kandydatom na europosłów z budżetu partii - dowiedzieliśmy się w centrali.
- Partyjna kasa po maratonie wyborczym jest wydrenowana - mówią nasze źródła.
Poznaliśmy także konkretne sumy, jakie kandydaci z poszczególnych miejsc na listach wyborczych PiS - od pierwszego do dziesiątego - mogą wydać na indywidualną kampanię z kieszeni własnej i wpłat od innych osób, które chcą wspomóc danego kandydata.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pakt migracyjny przegłosowany. Polska przeciwko. Szczucki: Dwulicowe podejście Tuska do polityki
Pierwszy numer na liście może - wedle zarządzenia władz PiS - wydać na kampanię z kieszeni własnej oraz wpłat swoich zwolenników maksymalnie 250 tys. zł. Kandydat z drugiego miejsca - 150 tys. zł, z trzeciego - 100 tys. zł, z czwartego - 90 tys. zł, piątego - 80 tys. zł, szóstego - 70 tys. zł, - siódmego - 60 tys. zł, ósmego - 50 tys. zł, a dziewiątego i dziesiątego - 40 tys. zł.
Dodatkowy limit w szczególnych przypadkach
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, limit na dany okręg wyborczy - a tych jest w wyborach europejskich trzynaście - to 930 tys. zł.
Z tego, co słyszymy od niektórych rozmówców, w szczególnych przypadkach możliwe jest wystąpienie o dodatkowy limit i jego uzyskanie. - To wszystko indywidualna kwestia. No i specyfika danego okręgu, bo jedne okręgi są mniejsze, inne większe - tłumaczy jeden z rozmówców WP.
- Pieniądze na kampanię płyną przede wszystkim z wpłat na fundusz wyborczy. Każda partia ma taki fundusz. Każdy kandydat, tak jak i każdy obywatel, ma określony limit roczny wpłat na fundusz wyborczy partii. Dlatego też uwzględnia się w tym wypadku również poprzednią kampanię wyborczą - wyjaśnia polityk PiS.
Przypomnijmy: zgodnie z prawem suma dokonywanych wpłat na fundusz wyborczy przez jedną osobę nie może przekroczyć 25-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę w dniu poprzedzającym dzień ogłoszenia postanowienia o zarządzeniu wyborów (tj. 4242,00 x 25 = 106 050,00 zł).
Jak jednak słyszymy nieoficjalnie - i to od rozmówców z różnych partii - politycy mają swoje sposoby, by omijać limity. - Tak dzieje się w każdej kampanii - przyznają nasze źródła.
Przykładowo: jeden z najbardziej znanych polityków PiS, kandydujący z wysokiego miejsca do Parlamentu Europejskiego, zamierza wydać na kampanię około pół miliona złotych. To znacznie powyżej limitu.
Politycy PiS przyznają nieoficjalnie - głównie ci "szeregowi", czyli posłowie, którzy zostali "zmuszeni" przez władze PiS do kandydowania do PE - że mają niewielkie oszczędności na kampanię. - Ja nawet nie dojadę do wyznaczonego limitu, więc ten problem mnie nie dotyczy - przyznaje jeden z parlamentarzystów.
Inny mówi: - Prowadzę kampanię na ulicach. Chodzę po bazarkach, spaceruję. Z banerami nie szaleję. Dzięki czemu oszczędzam.
Politycy PiS nie mogą być jednak przesadnie oszczędni. Powód? Każdego z nich Nowogrodzka będzie rozliczać z wyników indywidualnych. Im lepsze te wyniki - a więc przeważnie droższa kampania - tym lepszy całościowy wynik całej partii. A na tym Jarosławowi Kaczyńskiemu zależy szczególnie.
Jeden z posłów PiS przekonuje jednak: - Postawię w tej kampanii na kreatywność. I rozmowy bezpośrednie. Na obuwiu i podeszwach oszczędzać akurat nie zamierzam.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Michal.Wroblewski@grupawp.pl