Kacprzak: Zatrzymanie Romana Giertycha stawia wątpliwości [OPINIA]
Sprawa zatrzymania Romana Giertycha pokazuje smutną prawdę o naszym zaufaniu do państwa. Czyli o czymś, czego już nie ma. Gdyby było inaczej, nikt nie zastanawiałby się, czy akcja CBA to zatrzymanie polityczne, które wyprzedza jego działania jako adwokata przed ważnym posiedzeniem sądu, czy to zwykła ustawka, która ma przykryć inne tematy.
16.10.2020 16:19
W państwie, w którym obywatele mają zaufanie do państwa, a co za tym idzie również do jego służb, nikt nie miałby wątpliwości, że jeśli kogoś tak rozpoznawalnego zatrzymuje CBA, to znaczy, że ten ktoś, właśnie na zawsze zakończył swoją publiczną działalność. W Polsce erozja zaufania do służb postępuje od dawna. Ostatnio najwyraźniej ta erozja nieco przyspiesza.
Wiedząc, kto staje się ich celem, sprawa powinna być krystalicznie udokumentowana, a nie oparta na przeświadczeniach lub przeczuciach. Wiedząc, jakim echem odbije się w mediach takie zatrzymanie, musi być prowadzona jasno i z podniesionym czołem z bardzo precyzyjnym informowaniem opinii publicznej o zarzutach, dowodach i wszystkim, co ucięłoby jakiekolwiek spekulacje.
Roman Giertych. "Rozpaczliwa próba znalezienia czegokolwiek"
Jak już wiemy od prawników, tak nie było, a cała późniejsza akcja z przeszukaniem domu i biura wyglądała raczej na rozpaczliwą próbę znalezienia przez funkcjonariuszy czegokolwiek, by potwierdzić swoją tezę.
Trudno inaczej czytać to, co się działo, skoro prezes Naczelnej Rady Adwokackiej mec. Jacek Trela informuje, że czynności podjęte wobec mec. Giertycha wiążą się "z możliwym naruszeniem tajemnicy adwokackiej obejmującej sprawy jego klientów". A wiedza ta, dla obecnej władzy jest przecież bezcenna. Zwłaszcza że Roman Giertych, jako dawny koalicjant Jarosława Kaczyńskiego jest teraz jednym z tych, którzy atakują go wyjątkowo dotkliwie. I to politycznie, publicystycznie, jak i prawnie.
Roman Giertych. Wszystkie przewinienia
Lista przewin Giertycha z punktu widzenia zarówno prezesa PiS, Prokuratora Generalnego, aż po koordynatora służb, jest wyjątkowo długa. Zaczyna się od politycznej zdrady, która zakończyła się przyspieszonymi wyborami i oddaniem na osiem lat władzy, przejściem na stronę Donalda Tuska, co samo w sobie musi być traktowane jako czyn niewybaczalny, aż po kierowanie pism procesowych za próbę wybudowania izby pamięci dla Lecha Kaczyńskiego w wieżach przy ulicy Srebrnej w Warszawie.
Nie ma znaczenia, czy animozje polityczne grają w jego zatrzymaniu jakąś rolę, czy nie. Nie ma znaczenia czy materiał dowodowy w sprawie procederu polegającego na wyprowadzaniu pieniędzy ze spółki, przywłaszczeniu i praniu pieniędzy jest mocny, czy tylko wydumany. W tym wypadku musi mieć znaczenie jasność i przejrzystość działania służb.
Pozwalanie na spekulacje tylko to zaufanie do państwa osłabia i niszczy jego wizerunek wśród jego obywateli. Tak jak to miało już miejsce podczas jednego z najsłynniejszych zatrzymań, kiedy to w kajdankach z domu wyprowadzano Romana Kluskę. Wtedy, robiąc reportaże, rozmawiałem z prokuratorem, który był pewien, że Kluska musi resztę życia spędzić w więzieniu, bo był przekonany, że popełnił przestępstwo.
Sprawa Romana Giertycha a sprawy innych
Wiemy, ile państwo polskie musiało za to przekonanie przepraszać i jak dużą kwotę odszkodowania zapłacić (1 mln 90 tys. zł + odsetki). Złamano Klusce wiarę w państwo i wykończono zapowiadającą się świetną firmę Optimus. Dziś w jej siedzibie znajduje się urząd pracy. Przykład przekonania do swoich racji prezentował też obecny minister sprawiedliwości w sprawie doktora G., mówiąc słynne słowa, że nikt już nigdy przez tego pana pozbawiony życia nie będzie. I tu też, powszechnie znany jest finał tego, jak skończyły się przekonania. Przykładów niszczenia zaufania do służb można mnożyć. Żadna ekipa rządząca nie jest od tego wolna.
Gdy w tle jest człowiek broniący "ludzi Tuska", wielki, znienawidzony biznes i szkoda w mieniu, która przekracza 90 mln złotych, to nie ma się co dziwić, że budzą się demony domysłów, spekulacji, przeświadczeń, że mu się albo "należało", albo że "sprawa śmierdzi na kilometr". A wszystko w zależności od tego, kto ocenia i kto się wypowiada.
Kolejny raz okazało się, że publicyści i komentatorzy nie potrzebują do swoich ocen dowodów i konkretów. Stawiają wyroki, potępiają lub chwalą. Tak jak dla jednych nie istnieje domniemanie niewinności, tak dla drugich nie istnieje żadna możliwość, że mecenas mógł przekroczyć prawo. Co jest największym oskarżeniem pod kierunkiem służb, a CBA w szczególności.
CBA vs Roman Giertych. "Nikt nie ufa służbom"
Formacja, która powinna mieć najwyższe standardy swojego działania nie może się mylić, nie może popełniać błędów, nie może być w żaden sposób podejrzewana o to, że działa na zlecenie politycznych mocodawców. A, że tak nie jest, to zatrzymanie, które w wielu punktach, jak mówi mec. Trela "budzi niepokój”, dla wszystkich, którzy na sprawę patrzą politycznie, dało sygnał do wyciągania najcięższych dział: od wyciągania Giertychowi jego rodzinnej przeszłości i umocowania w systemie komunistycznym, o czym teraz mówią ci, którzy kilka lat temu chwalili jego działalność w LPR, do namaszczania go na przyszłego Prokuratora Generalnego, jak chcą ci, którzy od lat, będąc w opozycji, obiecują, że prokuratura wolna będzie od politycznych naleciałości.
W efekcie nikt nikomu nie wierzy, nikt nie ufa służbom, którym ufać powinniśmy wszyscy. Bo niestety, gdy ktoś jest pewien, że sprawa jest przesądzona, bo CBA po niewinnych ludzi nie przychodzi, natychmiast odpowiada mu chór innych: "oj przychodzi, przychodzi". W tej sytuacji nikt z nas nie może być pewien, że nie przyjdzie i po nas. Tak, dla zasady.