"Jutrzenka" zaszła... w długi
Wierzyciele bezskutecznie próbują odzyskać pieniądze od Fundacji "Jutrzenka", związanej ze Zbigniewem Kaniewskim, łódzkim posłem i ministrem skarbu. Wszystkie pożyczki pochodzą z okresu, kiedy Kaniewski był przewodniczącym rady nadzorczej "Jutrzenki".
08.03.2004 | aktual.: 08.03.2004 09:16
– Pożyczyłem fundacji 32 tysiące złotych, a kolejne 2,5 tysiąca jest mi winna za niezapłacony towar ze sklepu – mówi łódzki przedsiębiorca z Górnej, który czeka na pieniądze od września 2000 roku. – W zamian za pomoc powstającej wtedy fundacji obiecywano mi milionowy kredyt na preferencyjnych zasadach. Oczywiście, kredytu nie dostałem.
– Nie wszyscy zgłosili swoje wierzytelności, bo fundację promowali politycy z pierwszych stron gazet – twierdzi inny przedsiębiorca. Ile wynoszą długi fundacji, nie dowiedział się nawet powołany w grudniu nowy prezes zarządu Zdzisław Jaksa. Tydzień temu w proteście złożył dymisję. – Nie mogłem się zgodzić na rolę figuranta – wyjaśnia.
Od początku istnienia fundacji przewodniczącym rady nadzorczej "Jutrzenki" był Zbigniew Kaniewski. Zrezygnował, gdy został ministrem. W minioną środę, zgodnie z sugestią biura prasowego Ministerstwa Skarbu Państwa, przesłaliśmy do Zbigniewa Kaniewskiego pytania dotyczące finansów fundacji. Następnego dnia otrzymaliśmy telefoniczną informację, że minister do końca tygodnia nie znajdzie czasu na udzielenie odpowiedzi.
Po Zbigniewie Kaniewskim radzie nadzorczej "Jutrzenki" szefuje Jacek Stoliński. – Jak każda organizacja, mamy długi – przyznaje. – Oceniam je na około 70 tysięcy złotych.
Niedawno komornik zawiesił trzy postępowania wobec "Jutrzenki" z powodu nieściągalności zobowiązań. Teraz prowadzi czwarte. – Nic nie wiem o postępowaniach komorniczych wobec naszej fundacji, może dlatego że zmienialiśmy siedziby – odpowiada Stoliński.
Fundacja "Jutrzenka" miała wspierać przedsiębiorczość i przeciwdziałać bezrobociu. Zasłynęła z pomysłu założenia firmy "Multi-taxi", która latem 2000 roku miała wejść na łódzki rynek taksówkarski z 450 fiatami multipla. Po protestach taksówkarzy pomysł upadł, a popierający go Władysław Skwarka (SLD), ówczesny członek zarządu miasta, stracił posadę.
(jusz)