Józef Oleksy: lewica potrzebuje wielu posunięć, aby wrócić do kondycji społecznej

(RadioZet)

Obraz

Gościem Radia Zet jest marszałek Sejmu, Józef Oleksy. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Co pan myśli o pomyśle wicemarszałka Senatu, senatora Jarzembowskiego, który postanowił dowcipnie przeznaczyć pieniądze z budżetu IPN – u na budowę Świątyni Opatrzności Bożej? Pan senator Jarzembowski tak sobie to zderzył ironicznie trochę, mam wrażenie, bo to przecież i tak nie idzie w parze. Decyzje skądś zabrane i nie muszą iść na cel wskazany. Ale dzisiaj będzie głosowanie w tej sprawie. Będzie głosowanie nad zdjęciem środków z IPN – u. Czy to nie jest kpina, panie marszałku? To jest wniosek, u podłoża którego jest ironiczny podtekst. Tak to odczytuję. I to tak ze spokojem pan odczytuje...? A mam krzyczeć? Taki znany antyklerykał przekazuje nagle pieniądze z IPN – u... No więc, jest to takie świadome zderzenie, posunięcie senatora Jarzembowskiego, które z jego punktu widzenia ma uzmysłowić pewne skrajności, ponieważ senator jest krytyczny w stosunku do funkcjonowania IPN – u. I Kościoła też. Jest znanym
antyklerykałem. Wobec Kościoła także, więc zastosował taki chwyt, który ma pokazywać, uwypuklać ironiczność tej sytuacji. Nie gorszy to pana? Pieniądze w budżecie to nie sprawa emocji. To jest sprawa racjonalnego rozdzielania środków. Metropolita Gocłowski mówi, że to prowokacja. Metropolita Gocłowski często używa ostrych słów i nie zawsze trafnie. A decyzja senatora jest trafna? To nie decyzja. To pomysł. Trafny czy nie? Będzie osądzany. Wiem, co pani chce usłyszeć. Chcę usłyszeć czy jest to dobry pomysł czy zły. Dla mnie jest zły. Ja mam do tego swój stosunek. Senator natomiast spowodował swoimi poglądami i tak to zapisał. Czy znudziła się już panu funkcja marszałka Sejmu? W żadnym stopniu. Z czego pani to wnosi? Z tego, że chce pan kandydować na szefa SLD. Jeśli zostanie pan szefem SLD, to będzie pan musiał zrezygnować z funkcji marszałka. Skąd u pani taki irracjonalny wniosek? To mógłby być pan i marszałkiem i szefem? Ależ oczywiście! Dlaczego widzi pani tu przeszkodę? Myślałam, że marszałek musi być
ponad wszystkie ugrupowania. A czy zadała pani takie pytanie na przykład Donaldowi Tuskowi, który jest wicemarszałkiem Sejmu i szefem partii? Ale jest tylko wicemarszałkiem. Janusz Wojciechowski jest szefem partii. Był wicemarszałkiem. Jakoś stronniczo to pani wychodzi. Strasznie stronniczo, ale stronniczy jest także Aleksander Kwaśniewski. Pamiętam, że kilka tygodni temu prezydent w rozmowie z Jackiem Żakowskim był strasznie zdumiony, że chce pan kandydować na szefa partii. Bo prezydent nie popiera tego pomysłu. Dlaczego nie? Ale władze są rozdzielone w Polsce. Prezydent nie decyduje ani o obsadzie marszałka, ani o obsadzie funkcji przewodniczącego partii. W zasadzie decyduje tylko o obsadzie swojego gabinetu. Dokładnie. Czy prezydent powiedział panu, że to jest błąd? Rozmawiał pan z prezydentem na ten temat? Nie. Nie miałem kontaktu z prezydentem. Byłem za granicą. Dopiero wróciłem. Jestem od poniedziałku. Ale prezydent już dawno temu wyraził zdumienie. Ale przecież każdy ma prawo wyrażać swoje zdanie na
każdy temat. Wszyscy wypowiadamy się o różnych sprawach. To ja powiem panu co w „Trybunie” powiedział Mieczysław Rakowski: „W poczuciu odpowiedzialności za każde słowo, stwierdzam, że SLD potrzebuje nowego przywództwa, nowych twarzy. Nie dlatego, że obecne się zestarzało.” Mieczysław Rakowski uzdrawia polską lewicę od dłuższego czasu, od czasu, kiedy zakończył funkcję w Biurze Politycznym PZPR i nie uzdrowił tamtej partii. Pan też był w PZPR. Często słyszę jego przestrogi, że partia ginie, że kierownictwo nieudolne, że trzeba nowych twarzy. Póki co, nie wskazał żadnego konkretu, a czekam, bo sam też jestem zaniepokojony. Czyli lewica nie potrzebuje nowych twarzy? Lewica potrzebuje wielu posunięć, żeby wrócić do kondycji społecznej, ale nic nie wynika z tego, że wszyscy, wraz ze mną, bo ja nie mniej ostro, niż Mieczysław Rakowski mówię, tylko dziwię się, że Mieczysław Rakowski, mój dobry przyjaciel, nie pamięta kogo lansował wcześniej i jak bardzo mnie przekonywał mnie, że powinienem ustąpić funkcji szefa
partii Leszkowi Millerowi. Dziś więc te nauki i przestrogi są cenne, bo są trafne. Partia z ciężkim trudem wychodzi z tarapatów, ale takie krakanie, że to jest koniec i tylko nowa twarz, to jest taka koncepcja, że rycerz na białym koniu przybędzie i uzdrowi wszystko. Nie zgadza się pan z takimi koncepcjami, że należy wyprowadzić sztandar SLD i wprowadzić sztandar nowej partii pod nowym przywództwem? To są pomysły powracające w polityce. Sam zresztą niedawno byłem zwolennikiem aktywnej transformacji i pójścia do przodu z przemianą po secesji Marka Borowskiego, by nie zostawiać tej części partii jako niezreformowanej pozostałości, ale większość, łącznie z Aleksandrem Kwaśniewskim, była temu przeciwna, że to nie transformacja, i tu rozumiem wielu kolegów... A jakie wady ma Janik, że nie powinien być przywódcą SLD? To nie jest sprawa wady. Pani już drugi raz stawia to pytanie. To jest demokracja. Nie wiem czy pani wie. W czym byłby pan lepszy? Demokracja ma to do siebie, że ludzie wybierają według własnego
spojrzenia. Każdy może się powodować różnymi względami. W niektórych sprawach różnię się z Krzysztofem Janikiem, co mu niczego nie ujmuje. Mam inne spojrzenie na parę spraw, co będę prezentował i nie przeciw Krzysztofowi Janikowi, tylko na rzecz mojej koncepcji, w którą wierzę, że może się przyczynić na rzecz restauracji. Nie czuje pan, że partia się skompromitowała i kompromituje cały czas? Nie, nie uważam tak. Uważam, że to wy jako media produkujecie czarno – biały obraz, w którym wszystko złe to jest SLD... Historia pana Pęczaka, pani Jakubowskiej, to nie jest kompromitujące? Wszystkie przypadki, które media omawiają są kompromitujące, ale z tego nie ma jeszcze moralnego prawa do przełożenia na tezę o upadku, kompromitacji czy delegalizacji całej partii. A co będzie się działo z panem Pęczakiem. Będzie mógł głosować z celi? To jest kłopot prawny. Nie mamy przepisu. Dopiero go wprowadzamy intensywną legislacją, ponieważ musi być przepis, że ustają wszelkie prawa posła, że prawa związane z mandatem są
zawieszone. Inaczej mamy sytuację schizofreniczną, że poseł nie jest pozbawiony mandatu, bo się go nie zrzekł, a jednocześnie nie powinien wykonywać swoich uprawnień poselskich. Ale siedzi za kratkami. Siedzi za kratkami i wyjść może wyłącznie na przepustkę za zgodą prokuratury, której sobie nie wyobrażam. Rozumiem, że nie będzie mógł głosować? Nie wyobrażam sobie. Teoretycznie rzecz biorąc ma prawa płynące z mandatu. Tak samo jak mu przysługuje 50 proc. uposażenia bez diety. Tak mi przyszło do głowy. A gdyby szefem SLD został minister rolnictwa, pan Olejniczak? To bardzo dobra kandydatura. Optowałem za nim, ale się nie zgodził i starsi koledzy uznali, że to za wcześnie. Krzysztof Janik powiedział, że będzie głosował na siebie. A pan na kogo? Nie wiem jeszcze.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)