ŚwiatJon Voight gra Jana Pawła II

Jon Voight gra Jana Pawła II

W Krakowie trwają zdjęcia do dwuodcinkowego serialu telewizyjnego o Janie Pawle II. We włosko-amerykańsko-polskiej koprodukcji, polskiego papieża zagra dwóch aktorów. W rolę do czasu konklawe wcieli się Cary Elwes, a w okresie pontyfikatu Jon Voight - aktor znany na całym świecie od późnych lat 60. i legitymujący się niezwykłym życiorysem i przebiegiem kariery. Rolę dostał przypadkowo, zastąpił Brytyjczyka Iana Holma, który zachorował tuż przed rozpoczęciem zdjęć.

Jon Voight gra Jana Pawła II

Zdolni chłopcy (i dziewczęta)

Świat poznał Jona Voighta jako postawnego młodzieńca w westernowym stroju w filmie Johna Schlesingera "Nocny kowboj"? Film, wbrew pozorom, nie był opowieścią z Dzikiego Zachodu. Młody, niespełna trzydziestoletni, aktor zagrał w nim męską prostytutkę, ze zmiennym szczęściem szukającą swojej szansy na ulicach Nowego Jorku. Voight zdobył pierwszą w swojej karierze nominację do Oscara.

Co działo się z nim w trzech pierwszych dekadach życia? Rodzice Jonathana Voighta (imię według metryki) przybyli do USA w drugiej połowie lat 30. ubiegłego wieku z Czech. Byli Niemcami sudeckimi, ale najwyraźniej nie po drodze im było z Adolfem Hitlerem, który kilka miesięcy później zajął ich kraj. Ojciec był czeskim czempionem gry w golfa i w nowej ojczyźnie zajął się z powodzeniem trenowaniem graczy. Mama nie była typową gospodynią domową. Fatalnie gotowała, co Jon wspomina do dzisiaj, ale znakomicie dbała o rozwój swoich trzech synów. Wszyscy zrobili kariery w wybranych przez siebie dziedzinach - Barry został profesorem wulkanologii na Penn State University, James Wesley, pod pseudonimem Chip Taylor, napisał wiele przebojów rockowych i country, na czele z legendarnym "Wild Thing", wykonywanym od 40 lat przez dziesiątki wykonawców.

O sukcesach Jona za chwilę. Teraz zaznaczmy, że ta dobra passa rodziny trwa nadal - córką Jona jest nie kto inny jak Angelina Jolie, aktorka, której chyba nie trzeba przedstawiać, zdobywczyni Oscara za rolę w "Przerwanej lekcji muzyki". Katolik od kołyski Jona Voighta do roli Jana Pawła II niewątpliwie predestynuje jego katolicyzm. Od podstawówki po uniwersytet przeszedł szczeble edukacji w katolickich placówkach, najpierw w rodzinnym mieście, później na Catholic University of America w Waszyngtonie. Gorliwa wiara nie przeszkadzała mu w przyglądaniu się innym wyznaniom. W końcu urodził się i wychowywał w nowojorskiej dzielnicy Yonkers, gdzie katolicyzm współistniał z protestantyzmem i judaizmem.

- Coś od początku budziło mój niepokój - zwierzał się po latach. - Nie potrafiłem pogodzić wiedzy wyniesionej z kościoła z tym, co myślałem o moich znajomych. Doszedłem do wniosku, że różnic wyznaniowych nie należy traktować zbyt poważnie. Czyż nie idealny kandydat do roli wielkiego orędownika ekumenizmu? Dużo gorzej z kolei z celibatem. Nasz bohater nie ma z nim właściwie nic wspólnego. Żonaty trzykrotnie, nigdy nie ukrywał swojego przywiązania do kobiet, choć z drugiej strony nie jest uważany za człowieka nadmiernie romansowego - jedna żona na kilkanaście lat życia to jak na Hollywood przeciętny wynik. Przeznaczenie na skuterze

Urodzony w 1938 r. aktor próbował swoich sił już w licealnym teatrze, gdzie obok grania głównych ról zajmował się scenografią. Do tych pasji w późniejszych latach doszło także pisanie scenariuszy i reżyseria. Na początku lat 60., po studiach i krótkiej służbie wojskowej, Voight rozpoczął zawodową karierę aktorską. Z początku szła ona opornie. Co prawda młody człowiek odznaczał się urodą, talentem i niewinnym spojrzeniem niebieskich oczu, ale początkowo był odrzucany na castingach ze względu na zbyt wysoki wzrost (ma blisko 190 cm). Przełom nastąpił po roku - w czasie spaceru w deszczu po nowojorskiej ulicy zaczepił go człowiek na skuterze. Gdy podwoził młodego aktora, przedstawił się jako agent teatralny. Po dwóch dniach Jon miał już podpisany kontrakt na rolę w broadwayowskiej prapremierze musicalu "Dźwięki muzyki", który okazał się jednym z największych sukcesów w dziejach teatru muzycznego. Voight zagrał w nim rolę... młodego nazisty.

Kilka następnych lat to sukcesy w teatrze i role w serialach telewizyjnych, głównie westernowych. W 1967 r. Jon usłyszał o castingu do filmu "Nocny kowboj". Powiedział o tym przyjacielowi Dustinowi Hoffmanowi, który natychmiast dostał drugą z głównych ról. Tę, na którą Jon ostrzył sobie zęby, producenci przeznaczyli dla kompletnie teraz zapomnianego Michaela Sarrazina, opromienionego sławą po roli w "Czyż nie dobija się koni?" (partnerował Jane Fondzie, zresztą). Voight popadł w rozpacz, ale jego konkurent zrezygnował. Młody nowojorczyk zagrał więc znakomicie w filmie, który przeszedł na trwałe do historii kina. Oscara zgarnął jednak Dustin.

Niezależny i zależny

Cała późniejsza kariera aktorska Voighta to wielkie kreacje poprzedzielane latami grania w niezależnych projektach filmowych, czasem reżyserowanych przez niego samego - i bardzo intensywna praca charytatywna. Voight jest zaliczany do najbardziej hojnych i bezinteresownych ludzi w świecie filmu. Przeznaczył krocie na fundacje pomocy dzieciom i wspieranie ruchu hospicyjnego. W połowie lat 80. przerwał na ponad rok karierę, by opiekować się śmiertelnie chorą matką. Do filmowych annałów przeszły jeszcze trzy jego role. Na początku lat 70. zagrał w thrillerze psychologicznym Johna Boormana "Wybawienie", który ze względu na drastyczność akcji nie był pokazywany wtedy w Polsce i jest u nas niedoceniony. Pod koniec tej samej dekady zagrał w "Powrocie do domu" Hala Ashby'ego, opowieści o romansie sparaliżowanego weterana wojny wietnamskiej z zamężną pielęgniarką. Film ten przyniósł dwa aktorskie Oscary, dla Fondy i dla niego.

Właściwie zabłysnął jeszcze tylko raz, po raz pierwszy w swojej ekranowej karierze grając czarny charakter, w 1985 r. w "Uciekającym pociągu" Andrieja Michałkowa-Konczałowskiego - filmie o dwóch zbiegach z więzienia, porywających pociąg na północy USA. Poźniej demoniczną stronę swojej natury pokazywał głównie w wystawnych komercyjnych produkcjach, np. "Mission Impossible", czy ambitnych kryminałach, jak "Gorączka" Michaela Manna. Skomercjalizował się, ale zachował talent. Możemy być bliscy pewności, że jego interpretacja postaci Jana Pawła II nie będzie świętym obrazkiem. Jak nieświęty (choć pozytywny) jest odtwórca jego roli.

Tomasz Rozwadowski

Źródło artykułu:WP Wiadomości

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)