Joe Biden zwyciężył prezydencką "pyskówkę"
Niemiecka prasa komentuje w czwartek pierwszy pojedynek telewizyjny prezydenta Trumpa i jego kontrkandydata w wyborach prezydenckich Joe Bidena. Komentatorzy zwracają uwagę na chaotyczny przebieg pierwszej debaty.
Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" pisze: "Byłoby naiwnością sądzić, że debata pomiędzy kandydatami na najwyższe stanowiska w państwie przebiegać będzie jak dysputa na kolegium filologów klasycznych, którzy w spokojny sposób porównują wyniki swoich badań. Może zrobić się gorąco; w końcu demokratyczna konkurencja rozwija się również dzięki pasji i emocjom. Ale to, co zaoferowano w pierwszym tak zwanym pojedynku kandydatów na prezydenta Stanów Zjednoczonych, przeraziło nawet zwolenników takich zażartych debat. Polegała ona na obrażaniu i wchodzeniu w słowo przeciwnikowi, czego efektem był chaos. W szczególności prezydent Trump (...) postawił na tego rodzaju grubiański atak. Ignorował upomnienia prezentera i zademonstrował swoje złe maniery. Próba zdyskredytowania synów przeciwnika, by pogrążyć ojca, była fatalna".
Joe Biden czeka aż Trump sam się zdemontuje
Zdaniem komentatora "Süddeutsche Zeitung" w publicznych wystąpieniach prezydentowi Trumpowi "zawsze chodzi o gloryfikowanie samego siebie, atak i wielki show. Biden oczywiście dobrze o tym wiedział i dobrze stawił temu czoła, w ten sposób, że nie za często stawiał mu opór. W ten sposób ataki Trumpa trafiały w próżnię. Tym samym Biden zilustrował swoją kampanijną taktykę ostatnich tygodni i miesięcy. Wciąż nie jest jasne, jakim chce być prezydentem, z wyjątkiem tego, że jest człowiekiem współczującym, a nie Donaldem Trumpem. Jakieś konkretne pomysły? Praktycznie żadnego. Biden próbuje dostać się do Białego Domu jako najbardziej pozbawiony profilu kandydat w historii. To niezadowalająca taktyka, ale może nie najgorsza. Opiera się ona na założeniu, że prezydent sam się zdemontuje, jeśli pozwoli mu się wystarczająco długo mówić. Wtorkowa noc pokazała po raz kolejny, że coś w tym jest".
Joe Biden zwyciężył w "mało atrakcyjnej pyskówce"
Komentatorowi dziennika "Frankfurter Rundschau" telewizyjny pojedynek pomiędzy Trumpem a Bidenem przypominał "miejscami bardziej mało atrakcyjną pyskówkę niż dyskusję. Zadbał o to przede wszystkim urzędujący prezydent, który prawie od początku nie trzymał się uzgodnionych reguł, co chwila w agresywny sposób przerywał przeciwnikowi, obrażając go lub próbując go zagadać. Trump wydaje się już nie wierzyć, że będzie w stanie wygrać wybory za pięć tygodni. Zbyt wielkie są jego straty w sondażach. Dlatego też nie postawił na przekonanie wahających się wyborców, ale polaryzował, aby zmobilizować swoich zwolenników. Jednak z poparciem 30 do 40 procent nie da się wygrać wyborów. Dlatego tak uparcie twierdzi, że głosowanie nie zostanie przeprowadzone prawidłowo. To jest próba delegitymizacji wyborów po to, by nie uznać ich wyniku".
Ekonomiczny dziennik "Handelsblatt" podsumowuje: "Zasada destrukcji, której hołduje Trump i którą stosuje również w odniesieniu do międzynarodowych partnerów, stawia tę kampanię wyborczą przed historycznymi wyzwaniami. Bo sprawdzone wcześniej rytuały polityczne już nie działają, gdy prezydent ignoruje wszystkie zasady przyzwoitości. Debata telewizyjna nie jest debatą, jeżeli jeden z jej bohaterów nie chce i nie może debatować".