Zamieszanie wokół Bidena. "Nie ma go kim zastąpić", rosną emocje w USA
Coraz więcej spekulacji wskazuje na to, że amerykański prezydent Joe Biden może się wycofać z wyborczej rywalizacji o kolejną kadencję w Białym Domu. Według amerykanistów, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, problem w tym, że demokraci nie mają specjalnie kim zastąpić Bidena w rywalizacji z Donaldem Trumpem.
"The New York Times", powołując się na kilka osób z bliskiego otoczenia prezydenta, zasugerował, że rzekomo Joe Biden zaczyna akceptować myśl, że może nie być w stanie wygrać kolejnych wyborów prezydenckich i być może będzie zmuszony wycofać się z wyścigu. Jedna z tych osób, cytowana przez "NYT", powiedziała, że nie będzie żadną niespodzianką, jeśli wkrótce Biden ogłosi, iż wycofuje się z wyścigu i zaproponuje, by kandydatką Partii Demokratycznej została jego zastępczyni, wiceprezydentka Kamala Harris.
Z kolei jak wynika z sondażu przeprowadzonego przez AP-NORC Center for Public Affairs Research, prawie dwie trzecie demokratów twierdzi, że Joe Biden powinien wycofać się z wyścigu prezydenckiego i pozwolić swojej partii nominować innego kandydata.
Według badania 42 proc. ankietowanych przewiduje wygraną Donalda Trumpa w wyborach w USA. 18 proc. pytanych stawia na Joe Bidena.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W wywiadzie dla BET NEWS Joe Biden przyznał, że mógłby wycofać się z wyścigu prezydenckiego tylko w jednym przypadku. Chodzi o problemy zdrowotne. W środę Biały Dom poinformował, że amerykański prezydent zaraził się koronawirusem, co zmusiło go do przerwania kampanii wyborczej.
Jednocześnie w piątek, po fali spekulacji, szefowa kampanii Bidena wydała oświadczenie. Stwierdziła w nim, że Biden "absolutnie nie wycofa się z wyścigu prezydenckiego". Sprawa nie jest jednak dla wszystkich wciąż rozstrzygnięta.
"Biden powinien zrezygnować"
W ocenie prof. Andrzeja Manii z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego, okoliczności związane z chorobą umożliwiają Bidenowi honorowe ogłoszenie wycofania się z kandydowania.
- Biden powinien zrezygnować. Nawet jeśli przechodzi COVID-19 łagodnie, to i tak wiele osób odbierze to, że prezydent będzie bardzo osłabiony, a jego odporność jeszcze bardziej spadnie. W mojej ocenie historia z koronawirusem właściwie uzasadnia rezygnację. Tak czysto po ludzku, to jest ten czas, żeby ogłosił swoją decyzję - mówi Wirtualnej Polsce prof. Andrzej Mania.
Jak dodaje, jeśli Biden by zrezygnował - nie powołując się na problemy zdrowotne - to demokraci naruszają procedury wyborcze w swojej partii.
- Prawybory się odbyły, wyniki zatwierdzono, Biden na konwencji wyborczej demokratów miał formalnie zostać kandydatem. I teraz co? Ma ot tak przenieść kandydaturę na Kamalę Harris? To nie jest tak oczywista sprawa - zauważa ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z kolei w ocenie Tomasza Płudowskiego, demokraci muszą rozważyć, co przyniesie mniej strat: czy wybieranie na tym etapie i promowanie zupełnie nowego kandydata, czy też wątpliwości wokół Joe Bidena, które się do niego "przylepiły". - I jedno złe, i drugie niedobre - mówi WP dr hab. Tomasz Płudowski, amerykanista i medioznawca.
"To nie jest Barack Obama"
Jak zauważa, przejęzyczenia Bidena nie rażą aż tak, ale go osłabiają.
- W dzisiejszych czasach ludzie lubią sobie robić "bekę" z kandydatów w wyborach i polityków na wysokich stanowiskach. W kulturze popularnej bywało podobnie. Media najpierw uwielbiały gwiazdy, a później strącały je z piedestału. Decyzję o wycofaniu Joe Bidena trzeba było podjąć już dawno temu. Nie budził on większego entuzjazmu od początku. To nie jest Barack Obama - mówi nam Tomasz Płudowski.
Według amerykańskiego portalu Axios, "rosnąca presja liderów w Kongresie i bliskich przyjaciół przekonają prezydenta Bidena do decyzji o wycofaniu się z wyścigu o prezydenturę, nawet w ten weekend".
Liderzy partii twierdzą, że jeśli Biden pozostanie kandydatem partii, może się to zakończyć przytłaczającym zwycięstwem Donalda Trumpa i "wymazaniem jego dorobku", a według Axios "presja na Bidena doszła do nieznośnych poziomów".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy demokraci mają kim zastąpić Joe Bidena na niespełna cztery miesiące przed wyborami?
"Demokraci mają spory problem"
- Problem w tym, że nie ma kim zastąpić wśród demokratów Bidena. Nie ma żadnej wyrazistej postaci. Kamala Harris nie jest postacią oczywistą. Czas, kiedy była wiceprezydentem, nie pozwolił jej wyrobić sobie mocnej pozycji. Robi przyjemne wrażenie, ale ma w sobie cechy, które u części wyborców mogą być nie do zaakceptowania. Ma spory elektorat negatywny. Z kolei pozostali ewentualni kandydaci np. gubernatorzy Kalifornii czy Pensylwanii, bardzo chcieliby otrzymać nominację, ale z Trumpem nie mają szans - mówi WP prof. Andrzej Mania.
W podobnym tonie wypowiada się dr Tomasz Płudowski.
- Nie ma specjalnie kim zastąpić Bidena. Kamala Harris byłaby dobrym wyborem dla elektoratu demokratów, wybierającym kobiety i mniejszości etniczne. Ale trzeba zdobyć centrum. A ona ma różnego rodzaju braki, nie wzbudza entuzjazmu i nie ma charyzmy. Trudno byłoby jej wygrać wybory - mówi Płudowski.
Problem dla Partii Demokratycznej polega jednak na tym, że lepszego kandydata od Harris obecnie nie ma.
- Dla innych kandydatów pozostało zbyt mało czasu, żeby zbudować wizerunek na poziomie całych Stanów Zjednoczonych. Dodatkowo mamy teraz wakacje, więc jest już w ogóle za późno na wejście na wyborczy ring. Demokraci mają więc spory problem - puentuje amerykanista.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski