Joachim Brudziński o tragicznych wydarzeniach w Kijowie: Ukraina ma pecha
- Jedyne, co mogą uczynić polskie władze ws. tragicznych wydarzeń na Ukrainie, to zaapelować do ukraińskich o najwyższą wstrzemięźliwość, uspokojenie, unikanie stosowania metod siłowych - mówi Janusz Zemke (SLD). Zdaniem Joachima Brudzińskiego „Ukraina ma pecha, że prezydentura Polski jest w rękach człowieka, który nie ma nic w tej sprawie do powiedzenia”.
Janusz Zemke (SLD), były wiceminister obrony, europoseł, uważa, że jedyne, co mogą uczynić polskie władze, to zaapelować ukraińskich o najwyższą wstrzemięźliwość: - Należy uspokoić nastroje, by sytuacja nie wymknęła się spod kontroli. Z podobnym apelem powinniśmy zwrócić się do uczestników protestu – aby unikali, na ile się da, stosowania metod siłowych. Takiego konfliktu nie da się rozwiązać agresją. To działa tylko na chwilę.
Dodaje, że jedynym podmiotem, który powinien zainterweniować jest Komisja Europejska. - Unia powinna mówić jednym, stanowczym głosem wyrażonym przez KE. Powinniśmy naciskać na najwyższe władze Unii, szefa Komisji Europejskiej, Rady i Parlamentu, by wspólnie w imieniu Unii wystąpili w sprawie starć na Ukrainie. Nie jestem zwolennikiem teorii, że poszczególne państwa Unii powinny robić cokolwiek na własną rękę – podkreśla Zemke.
Z kolei Joachim Brudziński, poseł PiS, uważa, że choć jesteśmy członkiem UE, mamy też „żywotne własne interesy na Ukrainie i to my powinniśmy być ambasadorem dążeń niepodległościowych i demokratycznych narodu ukraińskiego”. W jego opinii „Ukraina ma pecha, że prezydentura Polski jest w rękach człowieka, który nie ma nic w tej sprawie do powiedzenia”.
Dzień przed tragicznymi wydarzeniami na Ukrainie prezydent Bronisław Komorowski mówił w Radiu ZET, że rozwiązanie siłowe na Ukrainie „będzie dramatem z punktu widzenia reakcji świata zachodniego”. Na pytanie Moniki Olejnik, czy zadzwoni do prezydenta Ukrainy, Wiktora Janukowycza, Bronisław Komorowski odpowiedział, że kontakt „w tej chwili nie ma większego sensu, bo wszystko, co miało być powiedziane, zostało powiedziane”. – Dzisiaj Polska i Unia Europejska muszą uznać, że nastąpiła zasadnicza zmiana sytuacji, także w relacjach Ukraina – Rosja. (...) Trudno realizować prozachodnie dążenia Ukrainy, aczkolwiek warto odnotować i to, (...) że rosną szeregi ludzi, którzy w dalszym ciągu ostro wyrażają swoją wolę i akceptację dla kierunku prozachodniego. Realizacja tych marzeń wydaje się być już bardzo, bardzo trudna – mówił Bronisław Komorowski.
Brudziński uważa, że te słowa nie powinny paść z ust polskiego prezydenta. – W interesie niepodległej Polski jest to, by Ukraina była suwerennym państwem zorientowanym na UE. Prezydent tymi słowami zaprzepaszcza olbrzymią pracę ostatnich kilkunastu lat, w tym dorobek swoich poprzedników – prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który angażował się w Pomarańczową Rewolucję, czy Lecha Kaczyńskiego, który, gdy była zagrożona niepodległość Gruzji, w parę minut stworzył koalicję prezydentów i wyruszył osobiście do Tblisi, by upomnieć się o naród gruziński.
- Polski prezydent ma instrumenty uprawniające go do podjęcia odpowiednich działań. Powinien aktywnie wspierać upominających się o respektowanie podstawowych praw demokratycznych. A wychodzi na to, że z łokciami przyciśniętymi do boku tłumaczy, że nie może nic w tej sprawie zrobić. Kiedy prezydent tłumaczył, co to jest bigos czy udzielał kabotyńskich porad Barackowi Obamie na temat wierności jego małżonki mogło to być śmieszne. Wczorajsze słowa są już jednak żałosne – podsumował Brudziński.