Językoznawca: Palikot chciał obrazić Gęsicką
Wśród polskich polityków rozgorzała dyskusja na temat kolejnej kontrowersyjnej wypowiedzi Janusza Palikota, posła PO na temat, "politycznego prostytuowania się" Grażyny Gęsickiej, byłej minister PiS. Jarosław Gowin ocenił, że Palikot najwyraźniej stracił zdolności honorowe, a Jarosław Kaczyński zaapelował do premiera o wyciągnięcie z tej sytuacji ostatecznych wniosków. Palikot odpiera zarzuty i mówi, że użył tego sformułowania zgodnie ze znaczeniem słownikowej interpretacji. Co miał na myśli poseł i jaki efekt chciał osiągnąć? Zapytaliśmy językoznawcę.
14.01.2009 | aktual.: 14.01.2009 17:04
Cała wypowiedź Janusza Palikota wypowiedziana w TVN24 brzmiała: „Wykorzystaliśmy znacznie więcej funduszy unijnych niż Grażyna Gęsicka zaprezentowała, i ona to wie lepiej niż ktokolwiek inny. Przykro mi, że prostytucja w polityce sięga nawet pani minister Gęsickiej. Nie myślałem nigdy, że ona się tak prostytuuje, bardzo jest mi przykro z tego powodu”. Potem poseł tłumaczył na swoim blogu, że nazwał rzecz po imieniu, bo, jak napisał, użył tych słów odnosząc się do słownikowej interpretacji.
Poprosiliśmy o komentarz dr hab. Ewę Kołodziejek, językoznawcę. - Zgodnie z "Uniwersalnym słownikiem języka polskiego" pod red. Stanisława Dubisza, „prostytuowanie się” nie oznacza jedynie odbywania stosunków płciowych w celach zarobkowych. Jest również drugie, przenośne znaczenie, na które powołuje się poseł Palikot. Oznacza ono „hańbienie, kompromitowanie się zwłaszcza dla korzyści materialnych". Dlatego, użycie w stosunku do kogoś sformułowania „prostytuuje się”, nie oznacza wcale, że osoba, która wypowiedziała taką opinię, ma na myśli wyłącznie sferę erotyczno-seksualną drugiej osoby – mówi dr hab. Kołodziejek.
Podobnie do tej kwestii odnosi się "Inny słownik języka polskiego" pod red. Mirosława Bańki. – W tym wydawnictwie czytamy, że słowo "prostytuować się" możemy używać m.in. w kontekście prostytuowania talentu czy zdolności. Chodzi tu o niewłaściwe wykorzystywanie swoich umiejętności w celu uzyskania korzyści materialnych – cytuje językoznawca.
Jednocześnie dr hab. Kołodziejek podkreśla, że użycie tego słowa ma charakter jednoznaczny. – Powiedzenie o kimś, zwłaszcza publicznie, że prostytuuje się, ma na celu obrażenie go. Wypowiadanie takich słów jest poniżej godności zarówno adresata, jak i osoby wypowiadającej się – podsumowuje językoznawca. Dr hab. Kołodziejek uważa jednocześnie, że nie ma usprawiedliwienia dla używania przez polityków takich słów. – Dzisiejsi politycy wychodzą z założenia, że im ich zachowanie jest bardziej agresywne, tym efekt jest silniejszy. Chcą na siebie zwrócić uwagę za wszelką cenę, choć dla odbiorców jest to żenujące. Nic nie tłumaczy takiego postępowania.
Bronisław Komorowski (PO) w porannej rozmowie w Radiu ZET stwierdził, że nie widzi powodu, dla którego należałoby przepraszać Grażynę Gęsicką za słowa Janusza Palikota. Tłumaczył, że kobieta w polityce podlega tym samym regułom. Marszałek pytany o to, skąd taka argumentacja odpowiedział, że faktycznie, może lepiej byłoby, gdyby Palikot nazwał minister Gęsicką… „kozą kłamczuchą”.
Przypomniał też, że kilka lat temu sam Jarosław Kaczyński, który dziś tak krytykuje Palikota, sam użył w Sejmie takiego sformułowania. Oto fragment jego wypowiedzi z 29 sierpnia 2003 roku, która padła podczas czytanie rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy Ordynacja wyborcza do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw: „Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Mamy tutaj do czynienia nie tylko ze zgłoszeniem wniosku o podjęcie procedowania nad ustawą, która jest w oczywisty sposób sprzeczna z konstytucją, ale także z czymś więcej. Otóż rząd, posługując się sprostytuowanymi prawnikami, próbuje przekonać Wysoką Izbę, że konstytucja nie obowiązuje. Tak to trzeba powiedzieć”.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska